Kulisy meczu reprezentacji Polski z Czechami. "Za to Gumnemu należy się szacunek"

Kulisy meczu reprezentacji Polski z Czechami. "Za to Gumnemu należy się szacunek"
Marcin Karczewski/Pressfocus
Z Czech wracamy na tarczy. Może nie jako Meczyki, ale jako Polacy - na pewno. Miejscowi nas nakarmili, napoili, zapewnili świetne warunki do pracy, a na koniec stłukli piłkarsko. Ale o tubylcach już pisaliśmy, a w tym tekście skupimy się na reprezentacji Polski. Na odczuciach i kulisach.
Z Pragi, Samuel Szczygielski
Dalsza część tekstu pod wideo
Nie będziemy już szczegółowo opisywać sytuacji boiskowych, bo to wszyscy widzieli. Natomiast o atmosferze na stadionie w Pradze trochę wam opowiemy, bo była znakomita. Przed meczem byliśmy zaskoczeni, jak wielu widzieliśmy Polaków. Nie tylko na sektorze gości, bo polskich transparentów, flag, szalików i po prostu kibiców była cała masa. Na każdej trybunie, często wśród Czechów. „Gramy u siebie, Polacy gramy u siebie” usłyszeliśmy raz i - jeśli nas pamięć nie myli, to przed pierwszym gwizdkiem.
Fetowanie pierwszej bramki było szalone, głośne i pokazało absolutną dominację czeskich fanów, a drugi gol niecałe dwie minuty później tylko ten poziom decybeli podbił. Fortuna Arena to tak bardzo ciasny stadion. Między sektorami, rzędami, krzesełkami miejsca jest bardzo mało, boisko znajduje się blisko trybun, więc i atmosfera udziela się mocniej. Jest się uczestnikiem widowiska. Szkoda, że na murawie zgotowali je tylko Czesi.
Przywykliśmy do różnych widoków związanych z porażkami reprezentacji Polski. Zawodnicy zachowywali się różnie, więc i w piątkową noc można było odnieść wrażenie, że piłkarze celowo wychodzą tyłem, by uniknąć rozmów. Ale szybko okazało się, że mogli pogubić się we wnętrzach stadionu, na którym da się zagubić, a na trybuny można wejść nawet bezpośrednio przez restaurację McDonald’s.
Tym samym przepadła możliwość porozmawiania choćby z Krystianem Bielikiem, który został zmieniony przez Fernando Santosa już w przerwie. Wojciech Szczęsny wychodząc do autokaru rzucił na przywitanie: „O, to tak to dzisiaj wygląda”. Warunki na Fortuna Arena można uznać za bojowe.
Kilku reprezentantów pogadało szczerze i otwarcie. Wojciech Szczęsny przyznał, że nie da się grać gorzej w piłkę nożną niż reprezentacja Polski z Czechami, ale też że nie podejmie się sklasyfikowania tego spotkania jako najgorszego w jakim uczestniczył grając z orzełkiem na piersi.
Piotr Zieliński widział błędy drużyny i swoje. Robert Lewandowski nie krył zawiedzenia tym jak wyglądaliśmy, ale w mixed zone rozmawiało się z nim bardzo dobrze. Odpowiadał rzeczowo i wyczerpująco na każde zadane pytanie. I przyznał - chociaż nie dosłownie - że gra na dwóch napastników w reprezentacji bardziej mu odpowiada. To z kolei był jedyny powód, dla którego uśmiechnął się Karol Świderski, gdy zacytowaliśmy mu kapitana kadry.
Przyzwyczailiśmy się do tego, że po meczach reprezentacji Sebastian Szymański czy Nicola Zalewski totalnie olewają media i nie odpowiadają nawet słowem na propozycję rozmowy w mixed zone, więc tutaj należy się szacunek Robertowi Gumnemu. Obrońca Augsburga nie jest otrzaskany z mediami, w Pradze zastępując kontuzjowanego Casha zagrał bardzo źle, a z dziennikarzami rozmawiał długo i już po zakończeniu nagrań ustawił się na rozmowę jeden na jednego z naszą kamerą, a później także na kolejne kilka minut dla radia. Nie przykrywa to jego słabego występu, ale wiedzcie, że takie zachowania zdarzają się rzadko.
Cisza medialna, która trwała do meczu z Czechami i - miejmy nadzieję - została zakończona. Wokół reprezentacji Polski jeszcze będzie normalnie i wesoło, wierzymy w to. Ale proces budowania fundamentów do takiego stanu rzeczy może być długi. Fernando Santos ma przed sobą prawdziwe wyzwanie, z pewnością jeszcze większe niż w reprezentacji Portugalii. Tam pozostawił po sobie średnie opinie, ale puchary za wygranie EURO 2016 czy Ligi Narodów - także.

Przeczytaj również