Ławka rezerwowych idealnym miejscem dla Antoine’a Griezmanna? Wnioski po inauguracji Ligi Mistrzów

Ławka rezerwowych idealnym miejscem dla Antoine’a Griezmanna? Wnioski po inauguracji Ligi Mistrzów
Cordon Press / PressFocus
Pierwszy raz od dawna Antoine Griezmann, choć jest zdrowy, ani na sekundę nie wstał z ławki FC Barcelony, co wywołało w niektórych kibicach większe emocje od samego meczu “Blaugrany”. Na drugim biegunie - odrodzony jak feniks z popiołów David de Gea. Co wiemy po starcie Ligi Mistrzów?
To było dość spokojne przywitanie z najlepszymi klubowymi rozgrywkami na świecie, jeśli nie powiedzieć, że raczej nudne. Bezstronni kibice mogli z nadzieją wyczekiwać zapowiadającego się wyjątkowo ciekawie spotkania Chelsea z Sevillą, a zamiast tego dostali mocno niestrawne danie. Najwięcej emocji mieliśmy w Paryżu, gdzie Thomasa Tuchela znów nawiedziły demony - a właściwie “Czerwone Diabły” - z przeszłości. Media społecznościowe rozgrzała z kolei decyzja Ronalda Koemana o pozostawieniu Antoine’a Griezmanna na ławce rezerwowych przez cały mecz Barcelony z Ferencvarosem. Czy Holender wreszcie znalazł Francuzowi odpowiednie miejsce w zespole?
Dalsza część tekstu pod wideo

Kłopoty, kłopoty Griezmanna

Ansu Fati, Coutinho, Trincao i Leo Messi, z ławki Pedri oraz nawet Ousmane Dembele. Z ofensywnych piłkarzy Barcelony tylko Griezmann (i znajdujący się na wylocie Martin Braithwaite) nie dostali od menedżera ani minuty przeciwko Ferencvarosowi. Wymowne. Francuz nie błyszczał na starcie rozgrywek La Ligi. Nie strzelił ani jednego gola, nie zanotował też asysty, nie zaimponował żadnym kluczowym podaniem. Nie można więc mówić, że na ławkę został odesłany niezasłużenie. Ronald Koeman dał do zrozumienia w mediach, że były gwiazdor Atletico musi mocno walczyć o miejsce w składzie. Wczorajsza sytuacja to sygnał dla piłkarza - do roboty, bo inni chętnie wskoczą za ciebie do podstawowej jedenastki. A na horyzoncie widnieje przecież sobotnie El Clasico.
Ostatnio spore emocje budziła dyskusja na temat tego, na jakiej pozycji powinien grać kupiony w zeszłym roku za 120 mln euro snajper. Po udanym występie w reprezentacji Francji na pozycji numer “dziesięć” Griezmann zakomunikował, że tak dobra gra w kadrze wynika z odpowiedniego ustawiania go przez Didiera Deschampsa. Między wierszami dał więc Koemanowi kuksańca, bo Holender widzi “Griezou” w roli prawego skrzydłowego. A przynajmniej widział do tej pory. Jeśli bezpośredni konkurenci francuskiego asa nadal będą pokazywać się z dobrej strony, a 29-latek się nie przełamie, ma szansę na dłużej zakotwiczyć wśród rezerwowych. Nadchodzący klasyk na Camp Nou może być kluczowy.
Co do samego występu “Barcy” - wszystko poszło zgodnie z planem. Rozbicie kopciuszka z Budapesztu nie jest jednak żadnym wyznacznikiem szans przed spotkaniem z Realem Madryt. Dopiero co Messi i spółka nie mogli sobie poradzić z Getafe. Więcej o zbliżającym się hicie będzie można powiedzieć po grze “Królewskich” przeciwko Szachtarowi Donieck. Obrońcy tytułu też są przecież w dołku po porażce w lidze.

Jak chce, to potrafi

Kto? David de Gea. Hiszpan zasłużenie zgarnął nagrodę dla najlepszego zawodnika potyczki Manchesteru United z PSG.
Doświadczony golkiper ma pełne prawo uważać się za architekta sukcesu “Czerwonych Diabłów” w stolicy Francji. Przy wyniku bezbramkowym błysnął dwukrotnie w ciągu kilkudziesięciu sekund. Najpierw widowiskowo wybronił sprytne uderzenie Angela Di Marii, chwilę później instynktownie sparował futbolówkę po strzale z bliska Layvina Kurzawy. To były dwie kluczowe interwencje, które wpłynęły na dalsze losy spotkania. Przy samobóju Anthony’ego Martiala nie miał szans.
O De Gei znów jest głośno, ale wreszcie w pozytywny sposób. Nie z powodu komentarzy sugerujących odstawienie go na ławkę na rzecz Deana Hendersona. Nie z powodu kolejnych baboli, czy to w Manchesterze, czy w kadrze narodowej. Jak DDG ma swój dzień, to broni na światowym poziomie. Wciąż potrafi nawiązać do dawnych lat. I oby robił to coraz częściej, bo przyjemnie się ogląda jego dobre występy.

Zgodnie z przepisami, ale...

Niewykluczone, że nagrodę piłkarza meczu De Gei zabrałby sprzed nosa Keylor Navas, gdyby przy obronionym rzucie karnym miał piętę kilka centymetrów bliżej linii bramkowej.
Interwencja VAR-u spowodowała powtórkę jedenastki Bruno Fernandesa, który przy drugiej próbie się już nie pomylił. Wczorajsza sytuacja znów każe zadać sobie pytanie - czy te przepisy są właściwe? Absolutnie nie chodzi o to, że decyzja sędziów w Parku Książąt była błędna. Bo nie była. Hiszpańscy arbitrzy postąpili zgodnie z aktualnymi wytycznymi. Cóż, twarde prawo, ale prawo. Tyle. Warto jednak się zastanowić, czy ta minimalnie wysunięta do przodu noga Navasa naprawdę wiele zmieniła. Czy nie powinno się iść razem z duchem gry i takie stykowe sytuacje akceptować. Z drugiej strony - gdzie byłaby granica dopuszczalnego błędu? I tutaj wracamy do punktu wyjścia, stanowiącego paradoks wiecznych dyskusji o słuszności przepisów. Czy to o spalonych, czy to właśnie o postawie bramkarzy przy rzutach karnych. Próbujący zrewolucjonizować futbol Arsene Wenger nie ma łatwo.
Jeszcze słówko o Thomasie Tuchelu i występie jego podopiecznych. Tak jak półtora roku temu do rewanżu na etapie 1/8 finału, tak i teraz PSG przystąpiło do spotkania z United w roli faworyta. Zakończyło się podobnie - zwycięskim dla gości golem Marcusa Rashforda w ostatnim fragmencie meczu. Większość czasu gospodarze właściwie nie istnieli, choć zaczęli z animuszem. Zapowiada się niełatwy sezon dla paryżan. Napięty terminarz, nierówna kadra, kontuzje i kiepski start rozgrywek Ligi Mistrzów. Tuchel znów ma pod górkę.

Chcemy więcej

Inauguracji LM brakowało fajerwerków. Jak wspomnieliśmy na wstępie, szczególnie zawiódł pojedynek Chelsea z Sevillą. Obie drużyny zgarnęły jednak chociaż po punkcie, czego nie można powiedzieć o Borussii Dortmund. Wicemistrzowie Niemiec na własne życzenie przegrali z Lazio. Ich gra w defensywie wołała o pomstę do nieba. Gubił się Thomas Meunier, fatalnie mylił Mats Hummels, jednego gola zawalił rezerwowy golkiper Marwin Hitz. Rzymianie byli bezlitośni. Nawet jak BVB złapało kontakt po bombie Erlinga Haalanda, to zaraz zaprezentowało scenkę pt. “jak nie postępować w obronie”. Dortmundczycy grali niedokładnie, irytująco i momentami zupełnie bezradnie. Notoryczne rozgrywanie futbolówki na 20-25 metrze i wzdłuż pola karnego nie przyniosło efektów. Zawiodła także skuteczność. “Chłopcy” Luciena Favre’a zbyt często wyglądali na zespół z dolnej części tabeli Bundesligi. A na poziomie Champions League nie ma na to miejsca. Borussia powinna się cieszyć, że ma w grupie Club Brugge i Zenit St. Petersburg.
Tej edycji LM przydałoby się trochę radości po spokojnym starcie. Apetyt rośnie przecież w miarę jedzenia, a dzisiejsze dania (nie mylić z kuchnią Polsatu) zapowiadają się wyjątkowo smakowicie. O ile nagle ze stołu ktoś nie zrzuci monachijsko-madryckiego talerza. Mamy nadzieję, że uda się rozegrać mecz Bayernu z Atletico, zagrożony po wykryciu koronawirusa o Serge’a Gnabry’ego.
Co jeszcze? Przepis na hit mają też w dłoniach (a właściwie nogach) zawodnicy Ajaxu i Liverpoolu. “Ajacieden”, z nowymi, wschodzącymi gwiazdami w składzie, mogą napsuć sporo krwi mistrzom Anglii, grającym bez Virgila van Dijka. Warto także mieć oko na pozornie mało istotne spotkanie Midtjylland z Atalantą - obu efektownych drużyn, jednych z najciekawiej budowanych w Europie. Z kolei na przystawkę Champions League proponuje potyczki Real - Szachtar oraz Salzburg (następcy Haalanda w drodze) - Lokomotiw (Grzegorz Krychowiak i Maciej Rybus). Pozostaje zasiąść do stołu i oczekiwać, że szefowie futbolowej kuchni spełnią kibicowskie oczekiwania.
***
Multirelację na żywo ze wszystkich meczów zaplanowanych na 21:00 będziecie mogli śledzić oczywiście w naszym serwisie. Zapraszamy!

Przeczytaj również