Lech Poznań drży o pieniądze za Kamila Jóźwiaka. Wkrótce mija termin wpłaty [NASZ NEWS]

Lech Poznań drży o pieniądze za Kamila Jóźwiaka. Wkrótce mija termin wpłaty [NASZ NEWS]
Pawel Andrachiewicz / PressFocus
Lech Poznań zamknął 2021 rok zwycięstwem nad Górnikiem Zabrze i umocnieniem się na pozycji lidera PKO BP Ekstraklasy. Piłkarze „Kolejorza” udali się na urlopy, ale w gabinetach wkrótce intensywny czas. Klub chce sprowadzić kilku zawodników, aby wzmocnić kadrę na drugą część sezonu i walkę o puchary. Do tego potrzebne są pieniądze. Przy Bułgarskiej patrzą w stronę Anglii, z której już w styczniu powinien trafić potężny przelew za transfer Kamila Jóźwiaka. Ale mało prawdopodobne, że trafi, bo Derby County jest w gigantycznych tarapatach finansowych.
Kami Jóźwiak odszedł do Derby we wrześniu 2020 roku za ponad cztery miliony euro. Z perspektywy czasu nie był to najlepszy ruch. Klub miał walczyć o awans do Premier League, tymczasem organizacyjnie się rozsypał. Wpadł w potężne długi, szacowane dziś na ok. sześćdziesiąt milionów euro, i dziś znajduje się pod zarządem komisarycznym. The Rams nie mogły dokonywać transferów i co najważniejsze ze sportowego punktu widzenia – zespołowi odjęto już 21 punktów, co właściwie oznacza spadek z ligi.
Dalsza część tekstu pod wideo
Sam Kamil nie jest wiodącą postacią w ekipie Wayne'a Rooney'a. W tym sezonie zagrał w piętnastu meczach. Nie zaliczył ani gola, ani asysty. Z czternastu ostatnich spotkań zagrał jedynie w pięciu.
Dziś trwają usilne poszukiwania nowego właściciela, który mógłby wyciągnąć Derby z finansowych tarapatów. To także ważne dla Lecha Poznań, który płatność za transfer Jóźwiaka rozłożył na raty. To normalna procedura w futbolu i Lech nie jest jedynym poszkodowanym, ale akurat w tym przypadku podziałała jak mina. - Derby wciąż jest nam winne trzy miliony euro. To dla nas potężne pieniądze. Czekamy, ale na tę chwilę mamy obawy, czy w ogóle je otrzymamy – mówi nam właściciel Lecha Poznań, Piotr Rutkowski.
Derby ma czas na wpłatę do końca stycznia 2022 roku, ale trudno oczekiwać, że będzie to spóźniony prezent gwiazdkowy patrząc jak ogromne długi generuje dziś ta drużyna. Gdyby klub upadł i zaczynał od zera, kilkanaście milionów złotych przepadłoby na zawsze. Na razie jednak wciąż trwa akcja ratunkowa, która daje jakieś nadzieje. Mówi się o różnych scenariuszach, padają nazwiska potencjalnych właścicieli, ale nawet jeśli się uda, układanie spraw i spłacanie poszczególnych wierzycieli może potrwać miesiącami, a może latami.
Strata trzech milionów euro dla każdego polskiego klubu byłaby potężnym ciosem. Czy fakt, że termin spłaty jest tak poważnie zagrożony, może wpłynąć na okno transferowe Lecha? Władze na pewno nie mogą przejść obok takiej kwoty obojętnie, ale działają tak, żeby i tak wypełnić założone cele. Duże znaczenie może mieć zabezpieczenie transferu Jakuba Kamińskiego już zimą, o czym pisaliśmy TUTAJ. Gwarancja otrzymania ok. 8 milionów euro z tej transakcji dałaby kolejną dużą poduszkę i klub mógłby spokojnie finalizować transfery do drużyny.
Lech zamierza dokonać zimą kilku wzmocnień do i tak już dobrze zabezpieczonej kadry. Mówi się o stoperze (odszedł Thomas Rogne) i uniwersalnym skrzydłowym/napastniku, który mógłby wesprzeć Mikaela Ishaka.

Przeczytaj również