Mają bardzo mocną ekipę, czekają na wielki turniej ponad 20 lat. "Brak awansu będzie porażką"

Mają bardzo mocną ekipę, czekają na wielki turniej ponad 20 lat. "Brak awansu będzie porażką"
Vid Ponikvar / PressFocus
Reprezentacja Norwegii ostatni raz wzięła udział w wielkim turnieju 23 lata temu. Od tamtej pory kibice tego skandynawskiego kraju czekają z wytęsknieniem na to, aż ich piłkarze przełamią coraz bardziej bolesną klątwę. I wydaje się, że w końcu powinni się doczekać. Jak nie teraz, to kiedy?
Norwegia w ostatniej dekadzie XX wieku miała naprawdę ciekawy zespół, który dwukrotnie pojechał na mistrzostwa świata (1994 i 1998), raz wychodząc nawet z grupy, a także wziął udział w EURO 2000. Potem jednak rozpoczęła się wielka posucha, która trwa do dziś.
Dalsza część tekstu pod wideo
Kilka razy Norwegowie byli naprawdę blisko wywalczenia przepustki na wielką reprezentacyjną imprezę. Cztery razy walczyli w barażach (EURO 2004, MŚ 2006, EURO 2016, EURO 2020), ale za każdym razem przegrywali - kolejno z Hiszpanią, Czechami, Węgrami i Serbią. Poza tym zdarzyło się, konkretnie w eliminacjach do EURO 2008, że do bezpośredniego awansu brakowało zaledwie jednego punktu w grupie.
Trudno nie mówić więc tu o jakiejś klątwie, która nawiedziła drużynę “Lwów”. Najbliższa szansa, by wysłać ją w diabły, rozpoczyna się już jutro. Norwegia, najsilniejsza od dawien dawna, rozpoczyna walkę o awans na rozgrywane latem przyszłego roku mistrzostwa Europy.

Grupa do przejścia

Norwegowie wydają się siłą numer dwa w eliminacyjnej grupie A, choć mają kilku przeciwników, z mniejszym potencjałem, którzy mogą napsuć im sporo krwi. Faworytem do zajęcia pierwszej lokaty jest oczywiście Hiszpania, ale bezpośredni awans na turniej rozgrywany w Niemczech wywalczą dwie ekipy. Jak zwykle groźni będą Szkoci, którzy zjawili się na poprzednich mistrzostwach Europy. Ponadto nieprzewidywalna może być Gruzja z fantastycznym Chwiczą Kwaracchelią. Stawkę w grupie uzupełnia Cypr.
Norwegia
własne
Norwegowie zmagania rozpoczną od najtrudniejszego z możliwych zadań. Już jutro zagrają na wyjeździe z Hiszpanią. Zaraz potem pojadą na gorący teren do Gruzji. Dobry start może być niezwykle ważny.
- Wyjazdowy mecz z Gruzją, gdzie szaleje Chwicza Kwaracchelia, będzie bardzo ważny dla Skandynawów. Powiedziałbym nawet, że komplet punktów tam będzie ważniejszy niż jakakolwiek zdobycz w Hiszpanii - mówi nam Paweł Tanona z “Futbolu Po Skandynawsku”.
Drużyny prowadzonej przez Ståle Solbakkena nie omijają problemy. Kontuzja wyklucza bowiem z gry w najbliższych meczach najważniejszego piłkarza drużyny - Erlinga Haalanda.
Ewentualna strata punktów w Hiszpanii nie będzie oczywiście tragedią. Ale już brak zwycięstwa przeciwko Gruzji mógłby szybko skomplikować sytuację Norwegów, którzy nawet jeśli nie awansują na EURO 2024 poprzez eliminacje, będą mieli jeszcze szansę na ewentualne baraże dzięki Lidze Narodów. To tylko zwiększa szanse i sprawia, że absencja tej drużyny na jedenastym (!) turnieju z rzędu byłaby wielkim rozczarowaniem.

Drużyna pełna gwiazd

Na papierze Norwegia wygląda na naprawdę bardzo mocny zespół. To bowiem nie tylko fenomenalny Erling Haaland, ale też cała plejada przedstawicieli mocnych europejskich klubów. Martin Ødegaard błyszczy formą w barwach Arsenalu. 24-letni pomocnik w tym sezonie Premier League uzbierał już dziesięć goli i siedem asyst.
Nieobecnego Haalanda zastąpić może któryś z napastników hiszpańskiej La Liga. Aleksander Sørloth z Realu Sociedad lub Jørgen Strand Larsen z Celty Vigo. W lepszej dyspozycji jest zdecydowanie pierwszy z wymienionych. Strzelił w tym sezonie już 13 goli.
Nie samym atakiem Norwegia może jednak straszyć. Siłą drużyny jest bardzo mocno obsadzony środek pola. Oprócz wspomnianego Ødegaarda, który w ostatnim czasie dobrą dyspozycję z klubu w końcu przenosi też na reprezentację, jest jeszcze kilka mocnych ogniw.
- Jest tam sporo jakości. Fredrik Aursnes jest centralną postacią świetnej w tym sezonie Benfiki, do tego zbierający bardzo dobre opinie w Sheffield Sander Berge, a poza nimi Morten Thorsby z Unionu Berlin, Kristian Thorstvedt z Sassuolo i do tego duet z Bodø/Glimt, czyli Patrick Berg i Hugo Vetlesen. Więc nieważne kto wyjdzie w środku u boku Ødegaarda, druga linia będzie największą bronią Norwegów - tłumaczy Tanona.
Selekcjoner Norwegów nie będzie miał też problemów z obsadzeniem dwóch boków defensywy. Ma tam bowiem spory komfort wyboru.
- Warto zwrócić uwagę na bocznych obrońców, gdzie też jest duża rywalizacja o wyjściowy skład. Marcus Pedersen (Feyenoord) i Julian Ryerson (Borussia Dortmund) po prawej oraz Birger Meling (Rennes) i Fredrik Andre Bjørkan (Bodø/Glimt) po lewej. Praktycznie wszyscy poza Ryersonem są nastawieni bardzo ofensywnie, więc należy się spodziewać, że będą regularnie wspierać kolegów z przodu, co może być bardzo ważne przy niepewnej formie skrzydłowych - uważa nasz rozmówca.
Żeby jednak nie było tylko tak kolorowo, trzeba wspomnieć też o pozycjach, które mogą przyprawiać selekcjonera Norwegów o mniejszy lub większy ból głowy.
- Norwegowie mają problem na pozycji bramkarza. Ich podstawowy golkiper, Ørjan Nyland, jest tylko rezerwowym w RB Lipsk, a jego dotychczasowe występy w kadrze były w dużej mierze mocno średnie. Często jest niepewny w bramce i co jakiś czas zdarza mu się popełnić poważny błąd. Z nim między słupkami Norwegowie nie mogą czuć się w 100% komfortowo, ale lepszej alternatywy niestety nie ma - mówi Tanona.
Poza tym znaki zapytania trzeba postawić przy środkowych obrońcach i skrzydłowych.
- Środek obrony pozostaje niewiadomą. Leo Skiri Østigård nie gra w Napoli, a Stefan Strandberg nie zaczął jeszcze sezonu z Vålerengą, a to oni tworzyli podstawową parę w jesiennych meczach. Z drugiej strony w dobrej formie jest Andreas Hanche-Olsen z Mainz, więc niewykluczone, że to on wyjdzie w pierwszym składzie, pewnie obok Østigårda, który jesienią prezentował się w kadrze bardzo dobrze. Kolorowo nie jest też na skrzydłach - Mohamed Elyounoussi gra niemal wszystko w Southampton, ale nie notuje żadnych liczb. Po drugiej stronie boiska Ola Solbakken w tym roku uzbierał zaledwie 100 minut w barwach Romy, więc trudno mu mówić o jakimś rytmie meczowym - dodaje redaktor “Futbolu Po Skandynawsku”.

Nastroje w narodzie bojowe

Czy licznik przestanie tykać już za kilka miesięcy i Norwegia w końcu wywalczy awans na wielki turniej? Ma na to duże szanse, a kolejne niepowodzenie byłoby ogromnym rozczarowaniem. Wiedzą to członkowie reprezentacji. Wiedzą kibice.
- Norwegowie zdają sobie sprawę, że mają teraz wystarczająco silną kadrę, aby awansować na EURO i to jest najważniejsze zadanie postawione przed Ståle Solbakkenem. W 2020 roku powierzono mu prowadzenie kadry z myślą właśnie o przyszłorocznym turnieju (...). Brak awansu na niemiecką imprezę zostanie przyjęty w kraju jako porażka i nie ma co się dziwić. Z ust trenera i zawodników również słychać, że jest to ich cel i nie wyobrażają sobie go nie zrealizować. Jakości w tej drużynie jest wystarczająco dużo, aby pojechać na EURO, gdzie gra prawie pół Europy. Osobiście typuję drugie miejsce w grupie i awans na duży turniej, na który Norwegowie czekają już prawie ćwierć wieku - podsumowuje nasz rozmówca.
Norwegia zmagania w eliminacjach do EURO 2024 rozpocznie już w sobotę od meczu z Hiszpanią. Początek spotkania o godzinie 20.45.

Przeczytaj również