Mane jak ciało obce. Hitowy transfer Bayernu na razie nie dojechał. "Nigdy nie będzie następcą Lewandowskiego"

Mane jak ciało obce. Hitowy transfer Bayernu na razie nie dojechał. "Nigdy nie będzie następcą Lewandowskiego"
Foto Ren Philippe Ruiz/Xinhua/PressFocus
Po imponującym wejściu w sezon Sadio Mane działa obecnie w Monachium pod przykrywką. Wszyscy wiedzą, że istnieje, ale nigdzie go nie widać. Wszyscy, którzy sądzili, że mógłby być substytutem dla Roberta Lewandowskiego, pozbyli się chyba wszelkich złudzeń.
Minęło 15 lat, odkąd Bayern ostatni raz miał w składzie “fantoma”. Roy Makaay otrzymał ten pseudonim od kibiców jako wyraz uznania. Czasem środkowego napastnika z Holandii nie było widać przez prawie całe spotkanie - ale potem pojawiał się znikąd i strzelał bramki. Do dziś ma trzeci najlepszy współczynnik bramek w historii klubu (0,6 na mecz), po legendach: Robercie Lewandowskim (0.92) i Gerdzie Muellerze (0.86).
Dalsza część tekstu pod wideo
Teraz Bayern posiada nowego fantoma, ducha. Ale ten opis nie jest już tak pozytywny, jak w przypadku ultra skutecznego Holendra. Sadio Mane, który latem został kupiony przez monachijczyków jako wielka nadzieja, w dotychczasowych spotkaniach mistrza Niemiec znikał na długie minuty. I już się nie pojawiał.

Kulawe liczby, dyskretna gra

Tak zwany transfer lata w Niemczech został poprzedzony wielką sławą, która przyszła z nim z Liverpoolu. Co z tego, skoro po kilku kolejkach przeciwnicy ligowi zorientowali się, że Mane to tylko jeden ze skrzydłowych Bayernu, którego z pewnością można zatrzymać. Taka obrona Augsburga, solidna, ale bez wielkiej renomy w kraju, zdołała prostymi środkami doprowadzić do zaledwie jednego uderzenia ze strony Senegalczyka, pokonując ostatnio mistrza Niemiec po raz pierwszy w tym sezonie.
Odważna ekipa Enrico Maassena broniła się kryjąc jeden na jednego, co akurat powinno było odpowiadać szybkiemu, zwrotnemu i obdarzonemu błyskotliwym dryblingiem Sadio. Kilka lat temu na przykład kluby z Bundesligi desygnowały na Francka Ribery’ego trzech defensorów, by powstrzymać niezmordowanego Francuza. Jednak tak często, jak Mane znajdował się w sytuacjach jeden na jeden, wydawał się kompletnie bezradny. Czasem piłka odbijała się mu od nóg, to znów zagrywał niechlujnie do kolegi i tym samym po raz kolejny trafił do grupy zawodników Bayernu z najniższym procentem dokładnych podań. Minęło pięć spotkań, a bilans zdobywcy Pucharu Narodów Afryki wygląda następująco: zero goli, zero asyst.
Osoby zarządzające klubem nie do końca wiedzą, na czym polega kiepska dyspozycja gwiazdy. Przygotowania i początek sezonu wyglądały dobrze. W międzyczasie jednak wszystko się zmieniło. Bayern nie wygrywa już spotkań, a Mane nie zdobywa bramek. Ostatni gol, który nie został cofnięty przez VAR - kilka razy znajdował się na spalonym lub pomagał sobie ręką - to trafienie w pucharowym meczu z czwartoligową Viktorią Koeln. W lidze? Jeszcze w połowie sierpnia przy okazji rozgromienia Bochum 7:0. Poza tym 30-latek nie zaliczył żadnego ostatniego podania. Najzwyczajniej nie dojechał jeszcze do tej drużyny.

“Odizolowany od zespołu”

Zainteresowane strony, a więc Mane i Bayern, wyraźnie wyobrażały sobie coś innego. Sadio był postrzegany jako człowiek, który zdoła wypełnić lukę po Robercie Lewandowskim. Miał, jako nowy lider, sprawić, że atak Bawarczyków będzie bardziej zmienny i nieprzewidywalny. W starciu z Augsburgiem nic mu nie siedziało. Dość powiedzieć, że więcej klarownych sytuacji naliczono… Manuelowi Neuerowi, dwukrotnie wchodzącemu w pole karne rywala w ostatnich minutach meczu i zagrażającemu Rafałowi Gikiewiczowi. Inna statystyka. Mane 46 kontaktów z piłką, Leroy po przeciwnej stronie miał prawie dwa razy więcej - 84. Senegalczyk właściwie przeszedł obok meczu.
Piłkarz jest świadomy swojej beznadziejnej formy: - Oczywiście, mogę to robić znacznie lepiej. Wiem o tym - mówił po wygranym 2:0 meczu z Barceloną w Lidze Mistrzów. Wiedzą o tym również jego decydenci, dając mu czas na integrację i aklimatyzację. Niektórzy powoli zdają sobie jednak sprawę z tego, że Senegalczyk, tak ceniony wewnątrz zespołu, nie będzie nigdy substytutem Lewandowskiego. Jak spod ziemi wyrastają już zresztą nadworni krytycy.
Dietmar Hamann, który jako jeden z nielicznych cieszył się z odejścia Lewandowskiego, dziś grzmi na temat nowego napastnika:
- Mane jest ciałem obcym. W tej chwili nikt nie mówi o Mane. Wydaje się odizolowany od zespołu i prawie nie bierze udziału w grze. Bayern musi to opanować - mówił były reprezentant Niemiec i wieloletni gracz Bayernu.
Ale krytyczne słowa padły nie tylko od tych ekspertów słynących z ciętego języka. Po raz pierwszy rozczarowanie czuć u ludzi odpowiedzialnych za transfer Mane do Bayernu. Między innymi Hasana Salihamidzicia:
- Dużo z nim rozmawiamy, staramy skierować go na właściwy tor. Na boisku musi radzić sobie sam - stwierdził dyrektor sportowy “Die Roten”.

Najlepszy czas

To, że obecnie 30-latkowi brakuje pewności, potwierdził także niedawno trener Julian Nagelsmann, który nadal stawia na swojego podopiecznego na lewej flance, wierząc w jego doświadczenie i umiejętności. Po meczu z Augsburgiem natomiast nie miał ochoty rozgrzebywać kwestii dotyczących Mane. - Nie będę rozmawiał o dyspozycji poszczególnych graczy - uciął pytanie dziennikarza.
Powstaje więc pytanie, na jakiej pozycji afrykański piłkarz roku mógłby najbardziej pomóc niemieckim hegemonom, a jednocześnie wyjść z zapaści. W “The Reds” Mane grał głównie jako lewoskrzydłowy w 4-3-3 Juergena Kloppa, ale w systemie Nagelsmanna skrzydła przypisano Kingsleyowi Comanowi, Leroyowi Sane'owi lub Serge'owi Gnabry'emu. Inna sprawa, że większość ekspertów nie widzi go także w roli jedynego napastnika.
Pozycja na boisku i rozwiązania taktyczne to prawdopodobnie i tak tylko sprawy poboczne. Mamy bowiem do czynienia z graczem światowego formatu, który odnalazłby się w każdym obszarze boiska. Bayern potrzebuje w najbliższym czasie Senegalczyka ze zdecydowanym wykończeniem i świadomością własnych umiejętności na topowym poziomie. To te cechy uczyniły go tak sławnym w Premier League i w ojczyźnie, gdzie również spoczywają ogromne nadzieje w powodzenie Bayernu. Sadio w ciągu najbliższych dwóch tygodni rozegra z kadrą dwa mecze towarzyskie przed mundialem: z Boliwią i Iranem, a zatem przeciwko dwóm nacjom, które mogą pomóc zbudować mu pewność siebie przed kolejnymi etapami sezonu. Fantom w końcu kiedyś musi wyjść z cienia.

Przeczytaj również