Marcoń tłumaczy się po kuriozum na Clout MMA. Taki zapis w kontrakcie miał Załęcki. "Nie dam mu zarobić"

Długo wyczekiwana konfrontacja Denisa Załęckiego z Natanem Marconiem zakończyła się w kuriozalny sposób. Sędzia przerwał walkę po upływie sekundy, o czym pisaliśmy TUTAJ.

Zaraz po rozpoczęciu starcia Marcoń przewrócił się na deski, po czym odklepał. Zachowanie 20-latka rozwścieczyło Załęckiego. Pochodzący z Torunia freak-fighter natychmiast ruszył w stronę swojego rywala. Na jego drodze stanęli jednak ochroniarze. Po chwili do oktagonu wpadł także Denis Labryga, lecz i on został powstrzymany, zanim zdołał wyprowadzić cios.

Kilka chwil po zakończeniu gali władze Clout MMA podjęły stanowczą decyzję. Jak podano, walka Załęckiego z Marconiem nie została uznana przez organizację, co opisywaliśmy TUTAJ.

Już po opuszczeniu oktagonu sensacyjną informację przekazał "Bóg Estetyki". Z jego słów wynika, że na mocy podpisanej umowy Załęcki zarobiłby za każdą sekundę walki. Dlatego też Marcoń odklepał zaraz po rozpoczęciu starcia, by nie dać rywalowi zarobić pieniędzy.

- Nie ma zarobku na mnie. Symulował kontuzję, gadał o tym w szatni, bo słyszałem. Dogadał się, że zarobi za sekundę walki. To jest w ku**ę kasy dla niego - powiedział Marcoń.

- Nie dam tamtym prawilniakom zarobić, bo udawali kontuzję. Wszystko słyszałem, mamy kamerkę, mamy nagrane. Chciał na mnie zarobić kasę. Ale wiecie, co zarobi? Ch**a zarobi. Ja mu nie dam zarobić - podsumował "Bóg Estetyki", co zostało nagrane przez "Fightsport".

Decyzja o nieuznaniu walki Marconia z Załęckim sprawia, że "Bad Boy" nie poprawił swojego bilansu we freak-fightach. Ostatnie pięć starć z jego udziałem kończyło się porażkami.