Marek Jóźwiak wskazał największy grzech Legii Warszawa. "To jeszcze nie jest bicie dzwonu Zygmunta"

Marek Jóźwiak wskazał największy grzech Legii Warszawa. "To jeszcze nie jest bicie dzwonu Zygmunta"
Mateusz Porzucek / PressFocus
Marek Jóźwiak pochylił się nad postawą piłkarzy Legii Warszawa w ostatnich tygodniach. - Usłyszeliśmy kolejny dzwonek alarmowy, ale to jeszcze nie jest bicie dzwonu Zygmunta - oznajmił były piłkarz dla "Przeglądu Sportowego".
"Wojskowi" notują wahania formy. Bardzo dobrze im idzie w europejskich pucharach. Gorzej za to spisują się w PKO Ekstraklasie.
Dalsza część tekstu pod wideo
W niej doznali już czterech porażek. W miniony weekend musieli uznać wyższość Rakowa Częstochowa. Czy to powód od niepokoju?
Marek Jóźwiak twierdzi, że limit błędów dla podopiecznych Czesława Michniewicza się wyczerpał.
- Największym grzechem Legii jest nieskuteczność. W poprzednich rozgrywkach niemal każde dośrodkowanie w pole karne kończyło się golem Tomasa Pekharta. Teraz nie ma takiego strzelca. Armaty Legii nie są odpowiednio naoliwione. Sytuacje, które w sobotę mieli Mahir Emreli z Rafaelem Lopesem, trzeba wykorzystać. Grzechem było nie trafić - ocenił ekspert.
- Usłyszeliśmy kolejny dzwonek alarmowy, ale to jeszcze nie jest bicie dzwonu Zygmunta. Tylko ostatnie ostrzeżenie, limit się skończył. Legia ma szeroką kadrę, potrafi się podnieść w trudnych chwilach, a limit błędów się skończył. Strata rośnie, a tu za chwilę kolejni silni przeciwnicy - Leicester oraz Lechia. A potem przerwa na mecze reprezentacji, co nie jest korzystne, bo kilkunastu zawodników wyjedzie i zostanie zaburzony rytm. Październik może być kluczowy dla dalszych losów sezonu. Jeśli Legia chce uniknąć nerwów, musi zacząć odrabiać straty - dodał.
- Legia ma problem z szybkim przejściem z obrony do ataku, źle się też organizuje po stracie piłki. W ataku pozycyjnym jest przewidywalna, pozwala rywalowi wrócić, ustawić, gra za wolno. W sobotę nie było komu nawet wyprowadzić kontry, brakowało Luquinhasa, który napędza szybkie ataki, potrafi zrobić przewagę dryblingiem. Brakowało mi prostopadłych podań ze środka pola. A przecież można było w ten sposób wykorzystać słabość Rakowa - jego obrońcy są wysocy, Silni fizycznie, ale mało zwrotni i, w razie przyspieszenia gry, mieliby problem. Tego mi zabrakło - zakończył.
Redakcja meczyki.pl
Daniel Makarewicz27 Sep 2021 · 13:01
Źródło: Przegląd Sportowy

Przeczytaj również