Miały takie sukcesy, że rywalki się ich bały. I oskarżały o bycie mężczyznami. Dyskusje o płci trwają od dawna

Miały takie sukcesy, że rywalki się ich bały. I oskarżały o bycie mężczyznami. Dyskusje o płci trwają od dawna
screen youtube
Zaliczały fenomenalne wyniki, rywalki po prostu się ich bały. Bały tak, że posądzały je o wielkie oszustwo. Siostry Tamara i Irina Press w pierwszej połowie lat 60. dominowały na najważniejszych zawodach lekkoatletycznych, często deklasując przeciwniczki i przekraczając nowe granice. Otaczających je kontrowersji jednak nigdy nie wyjaśniono, bo… wycofały się, gdy postanowiono zbadać sprawę bliżej.
55 lat temu, kiedy zapowiedziano obowiązkowe testy płci przed lekkoatletycznymi Mistrzostwami Europy w Budapeszcie, radzieckie siostry nagle zeszły ze sceny. O kłamstwo, dotyczące ich “kobiecości”, podejrzewano je od dawna. Uniknięcie testu w oczach wielu mogło zostać potraktowane jak przyznanie się do winy. Tamara i Irina Press zostaną jednak oficjalnie zapamiętane jako jedno z najlepszych rodzeństw w historii “królowej sportu”. W trakcie karier, które, gdyby nie nagłe zakończenie, mogłyby potrwać jeszcze kilka lat, wielokrotnie pobijały rekordy świata i zdobyły liczne prestiżowe nagrody. Wciąż jednak pozostają pytania, na które nigdy nie poznamy odpowiedzi.
Dalsza część tekstu pod wideo

Radzieckie dominatorki

Historia sióstr Press sięga sześciu dekad wstecz - a zatem czasów bardzo dawnych. Niemniej, nie była to pierwsza sytuacja, gdy podano w wątpliwość płeć sportsmenek, które dominowały na zawodach lekkoatletycznych. A że Tamara i Irina u szczytu formy były w swoich ulubionych dyscyplinach nie do zatrzymania, podejrzliwe spojrzenia szybko zwróciły się w ich stronę. Wtedy “multidziedzinowość” w lekkiej atletyce stanowiła zdecydowanie bardziej powszechne zjawisko i urodzone w Charkowie zawodniczki udowadniały, że można odnosić wielkie sukcesy w kilku konkurencjach jednocześnie. Obie sięgały po olimpijskie złoto na dwóch różnych polach i często deklasowały konkurencję.
Starsza, Tamara, specjalizowała się w rzucie dyskiem oraz pchnięciu kulą. U szczytu formy kompletnie rządziła w obu dyscyplinach. Dwa lata młodsza, bardziej wszechstronna Irina zaczynała jako sprinterka, by z czasem wykorzystać swoją szeroką gamę umiejętności w pięcioboju oraz pchnięciu kulą. Łącznie, w zaledwie dwóch wyjazdach na igrzyska, uzbierały sześć medali (w tym pięć złotych). Do tego 26-krotnie ustanawiały rekordy świata. Ich przygoda ze sportem zakończyła się nagle, w 1966 roku, gdy przed lekkoatletycznymi mistrzostwami Europy wprowadzono obowiązkowe testy płci w miejscu rozgrywania zawodów. Zmiana ta była m.in. efektem spekulacji na temat ich “kobiecości”, trwających kilka lat.
A że świat sportu widział historie “płciowego oszustwa” już wcześniej, wycofanie z rywalizacji w szerokiej opinii zostało potraktowane jak przyznanie do winy oraz chęć uniknięcia kolejnego wielkiego skandalu.

Mężczyźni czy kobiety?

Jeszcze przed drugą wojną światową mieliśmy do czynienia z ogromnym oburzeniem całego sportowego świata. Pod koniec 1938 roku okazało się, że niemiecka skoczkini wzwyż, Dora Ratjen, tak naprawdę jest mężczyzną. To był pierwszy tak głośny przypadek tego typu szokujących ustaleń. Dwa lata wcześniej, podczas IO w Berlinie, po wyścigu na 100 metrów, zdobywczyni złotego medalu, Helen Stephens, miała krzyknąć o polskiej biegaczce, Stanisławie Walasiewiczównie (znanej również pod angielskim nazwiskiem Stella Walsh): “Przecież to mężczyzna!”
W przypadku reprezentantki naszego kraju nie stwierdzono nieprawidłowości i startowała dalej. Dopiero po jej tragicznej śmierci w 1980 roku, podczas sekcji zwłok okazało się, że to osoba interpłciowa - posiadająca niewpełni rozwinięte narządu płciowe zarówno męskie, jak i żeńskie. W 1936 roku zakończyły się jednak dwie podobne sagi - z udziałem Brytyjki Mary Weston oraz Czechosłowaczki Zdeny Koubkovej.
Pierwsza miała podobną przypadłość do Walasiewiczówny i podjęła decyzję o zakończeniu kariery, gdy zrozumiała, że “nie może rywalizować z kobietami”, a następnie przeszła operację zmiany płci i została Markiem Westonem. W tym samym czasie Koubkova przedsięwzięła takie same kroki i została Zdenkiem. Kilkanaście lat później w centrum uwagi znalazła się holenderska sprinterka, Foekje Dillema, zdyskwalifikowana dożywotnio po wykryciu nieprawidłowości hormonalnych.
Pojawienie się dwóch potężnie zbudowanych reprezentantek ZSRR notujących fenomenalne wyniki spowodowało więc, że pojawiła się masa wątpliwości, a rywale i prasa złośliwie określali je nawet “braćmi Press”. Teorii było wiele: dysfunkcje hormonalne, interpłciowość, wystawianie mężczyzn przez potrzebujących sukcesów na polu sportowym komunistów lub szprycowanie zawodniczek hormonami. Irina i Tamara budziły kontrowersje właściwie wszędzie, gdzie się pojawiały.

Zaskakujące zakończenie kariery

Świat sportu domagał się odpowiedzi. W dobie olbrzymich politycznych napięć i wielkiej wojny obozów z obu stron żelaznej kurtyny pojawiały się naciski oraz oskarżenia. Każdy sukces sióstr Press oraz ich rodaczek sprawiał, że robiło się coraz głośniej. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, że komunistyczne państwo niejednokrotnie posuwało się do brudnych zagrywek. Wreszcie IAAF zadecydowała, że wszystkie zawodniczki startujące w zawodach kobiet sankcjonowanych przez federację zostaną poddane obowiązkowym badaniom płci. Pierwszy raz miały one zostać przeprowadzone przed mistrzostwami Europy 1966 w Budapeszcie. Kilka tygodni przed ich startem ogłoszono, że Tamara i Irina kończą przygodę ze sportem. Jako nieoficjalny powód podano konieczność zajęcia się schorowaną matką - ojca straciły w dzieciństwie, na froncie drugiej wojny światowej.
Oczywiście, cała sytuacja wyglądała podejrzanie. Sportsmenki miały tylko 27 i 29 lat, lecz nigdy nie powróciły do międzynarodowej rywalizacji. Czy historia o chorej matce to cała prawda, czy jedynie półprawda? Tego zapewne nigdy się nie dowiemy. Płeć Tamary i Iriny Press oficjalnie nigdy nie została podana w wątpliwość. Wciąż widnieją na liście mistrzyń olimpijskich i są legendami lekkiej atletyki ZSRR. Po zakończeniu przygody z wyczynowym sportem znalazły nowe zajęcia. Pierwsza z nich została inżynierem budownictwa. Druga wstąpiła do KGB. Obie już nie żyją. Ich historia pozostawiła ogromne kontrowersje, niewyjaśnione do dziś.
Nigdy nie poznamy odpowiedzi na pytanie, czy na pewno były kobietami. Nie doczekamy się wyjaśnień, czy cierpiały na pewne niezależne od nich zaburzenia, czy może stały się bohaterkami wielkiego oszustwa. I wydaje się, że dziś nie ma już sensu roztrząsać tej sprawy. Zapamiętane zostaną jako wybitne sportsmenki. Jednocześnie testy wprowadzone w odpowiedzi na wyniki radzieckich sióstr rozpoczęły bardzo istotną debatę.

Lata rozwoju, ale i tak nie unikniemy dyskusji

Na jakiej zasadzie sprawdzano w tamtych czasach, czy zawodniczki na pewno są kobietami? Miały paradować nago przed specjalną komisją. Forma badań wywołała oburzenie wielu sportsmenek, które uznały to za poniżające. I trudno im się dziwić, bo chociaż testy stanowiły konieczność, to sposób ich przeprowadzenia z dzisiejszego punktu widzenia można nazwać wręcz troglodyckim. Wtedy nie federacja nie miała jednak wartościowej alternatywy. Badania genetyczne i hormonalne często dawały niejednoznaczne wyniki. Postawiono więc na rozwiązanie “łopatologiczne”. Od tamtej pory wiele się ]zmieniło. Technologia poszła do przodu, wyniki trudno podważać, nie trzeba rozbierać się przed osobami decyzyjnymi. Pomimo tego kontrowersje wciąż pozostają.
Dziś nie dyskutujemy na temat efektów testów, a ich odpowiedniej interpretacji. Wątpliwości wywołują ustalone normy, właściwe podejście to schorzeń, zaburzeń hormonalnych czy interpłciowości - zjawisk naturalnych, niezależnych od tych, których dotyczą. Najgłośniejszy w ostatnich latach przypadek Caster Semenyi to najlepszy dowód.
Pierwsze “płciowe dyskusje” na Igrzyskach Olimpijskich miały miejsce ponad 80 lat temu. I chociaż mamy nowe techniki, inne zasady, dokładniejsze badania, wciąż jesteśmy świadkami kolejnych kontrowersji. I to, zapewne, nigdy się nie zmieni. Na tym polu zawsze znajdzie się przypadek, wymykający się czarno-białej ocenie, budzący dyskusje. Tak, jak 60 lat temu występy sióstr Press, przez które postanowiono w końcu poważnie zająć się tego typu sytuacjami.

Przeczytaj również