Mówią o nich: „Brazylia Bałkanów”. Wielka piłka rodzi się w Kosowie

Mówią o nich: „Brazylia Bałkanów”. Wielka piłka rodzi się w Kosowie
alphaspirit / shutterstock
Jeszcze dwadzieścia lat temu nikt nie wyobrażał sobie na mapie państwa Kosowo, a piłka nożna i stworzenie reprezentacji było najmniejszym problemem dla tamtejszych mieszkańców. Dziś „Dardanowie”, jak lubią o sobie mówić kibice z tego regionu, są na 120. miejscu w rankingu FIFA, od blisko dwóch lat i 15 meczów są niepokonani i znajdują się na autostradzie do Euro 2020.
Każdy z piłkarzy, którzy dzisiaj stają się rewelacją europejskiego piłki, ma swoją własną, niebanalną historię. Najczęściej bolesną. – Kiedy siadamy i rozmawiamy ze sobą, prawie nigdy tematem nie jest futbol – mówi Florent Hadergjonaj, prawy obrońca reprezentacji.
Dalsza część tekstu pod wideo
– Ci z piłkarzy, którzy wychowali się w kraju, mają najwięcej do opowiedzenia. Gdy byli dziećmi uciekali w góry, by nie dosięgły ich kule karabinów. Bez jedzenia, tylko dwu-, trzydniowe chodzenie wśród odgłosów strzałów. To emocjonalne, bo wtedy sobie wyobrażasz, w jakich realiach żyła twoja rodzina, wujkowie, kuzyni, oni wszyscy musieli tego doświadczać – opowiada.

Trudna historia i nowe początki

Kosowo, część byłej Jugosławii, złożona głównie z etnicznych albańskich muzułmanów, zostało rozdarte przez najkrwawsze z konfliktów lat 90. Co najmniej 14 tys. osób poniosło śmierć, a większość z prawie 2 mln mieszkańców została przesiedlona.
W 2008 roku po wielu staraniach dyplomatycznych Kosowianie ogłosili niepodległość od Serbii, która została przyjęta i zaaprobowana przez społeczność międzynarodową. Pierwszy swój mecz międzypaństwowy rozegrali sześć lat później, a pełnoprawna reprezentacja (tj. z uznaniem przez najważniejsze federacje FIFA i UEFA) zadebiutowała w rozgrywkach dwa lata później. Premiera była obiecująca, remis z Finami, ale potem przyszło bolesne zderzenie z rzeczywistością, dziewięć kolejnych meczów to dziewięć porażek.
Drużyna okrzepła, wyrósł kręgosłup i do nowych rozgrywek Ligi Narodów „Dardanowie” weszli z optymizmem. Tym razem nie zanotowali żadnej przegranej i awansowali do dywizji C. Od tamtej pory zanotowali serię piętnastu meczów bez ani jednego potknięcia.

Kosowska diaspora

Niestety akceptacja reprezentacji przez federację przyszła zbyt późno na genialną generację wywodzącą się z Kosowa. Ich najsławniejsi synowie: Xhaka, Shaqiri, Behrami czy Januzaj zaangażowali się już w grę dla innych narodów. Ci urodzeni około 1990 roku nie mogli czekać na cud, najczęściej z pomocną dłonią sięgali po nich działacze ze Szwajcarii.
Shefki Kuqi, urodzony w Kosowie, ale grający kiedyś w barwach Finlandii pamięta, kiedy zeszłego lata był w Prisztinie, stolicy jego ojczyzny, w dniu, gdy Szwajcaria pokonała Serbię w meczu grupowym mistrzostw świata. Nawet teraz z trudem przekazuje tamtejsze emocje.
– Można wejść na Youtube’a i posłuchać komentatorów, którzy po prostu wpadli w ekstazę – opowiada Kuqi. – W mieście zabawa trwała całą noc, w samochodach, w barach, na ulicach. Ci, którzy strzelili bramki dla Szwajcarów, to byli chłopcy z Kosowa, a to był nasz mundial. Tak, dla Kosowian to były ich mistrzostwa – podkreśla.
To właśnie trafienia najpierw Granita Xhaki, a następnie w ostatniej minucie Shaqiriego dały trzy punkty ich drugiej ojczyźnie, ale inne znaczenie tych goli później tłumaczył cały świat. Xhaka urodził się w Bazylei w albańskiej rodzinie, jego ojciec był więźniem politycznym, który wraz z całą familią wyemigrował z Prisztiny. Shaqiri przyszedł na świat jeszcze w Kosowie, ale już jako roczne dziecko został zabrany przez rodzinę i także wychował się w Szwajcarii. Obaj po strzeleniu gola Serbom podczas „cieszynki” zademonstrowali dłońmi znak orła, albańskiego symbolu, co zostało odebrano jako polityczny gest. Zostali za to ukarani przez FIFA grzywną.

Reprezentacja inna niż wszystkie

Ale nawet pomimo braku największych gwiazd, dwumilionowy kraj stał się piłkarsko konkurencyjny w bardzo krótkim czasie. Oczywisty jest fakt, że to nie dzięki wspaniałemu szkoleniu w kraju czy wysokiemu poziomowi rozgrywek w Kosowie. 100 procent zawodników w reprezentacji gra poza jego granicami. Aż sześciu graczy wcześniej reprezentowało inną nację, ale dostali dyspensę i mimo odgórnego zakazu od FIFA, mogli w drodze wyjątku zmienić barwy i przynosić chlubę krajowi swoich ojców i dziadków.
Z obecnego zespołu można wyróżnić Milota Rashicę, pomocnika Werderu Brema oraz Arbera Zeneliego, skrzydłowego na co dzień grającego we francuskim Reims. Obaj są teraz kontuzjowani i nie mogli pomóc kolegom w historycznej przeprawie z Czechami. Inny pomocnik, Bersant Celina ze Swansea, były uczeń akademii Manchesteru City, jest następną potencjalną gwiazdą. To nowe pokolenie może w pełni korzystać z praw nadanych przez UEFA, podobnie jak kluby, które mogą już mierzyć się w europejskich rozgrywkach.
Przydomek „Brazylia Bałkanów”, choć stworzony mocno na wyrost, nie wyszedł z niczego. Został nadany przez fanów ze względu na młodzieńczy zapał drużyny, ciekawy, ofensywny styl oraz łatwo zauważalną ekscytację, która otacza ekipę w trakcie ich domowych spotkań. Średnia wieku pierwszej jedenastki, która pokonała naszych południowych sąsiadów, wyniosła 23 lata. Nawet jeśli piłkarzom Bernarda Challandesa powinie się noga i nie zajmie miejsca dającego automatyczny awans do turnieju głównego mistrzostw Europy, Kosowianie mają pewne miejsce w barażach, a to ze względu na sukcesy w Lidze Narodów.

Futbol w służbie polityki

Trzeba pamiętać, że wzrost sportowej siły od początku był podsycany przez emocje, a dotychczasowe osiągnięcia budzą wśród fanów silne poczucie dumy i wspólnoty narodowej. Od początku budują własną tożsamość i historię futbolu. W zeszłym roku zmarł prezydent Kosowskiej Federacji Piłkarskiej Fadil Vokkri, były piłkarz, który odegrał kluczową rolę w walce o uznanie jego kraju również za podmiot piłkarski. W szybkiej uchwale miejski stadion w Prisztinie, domowy dla reprezentacji, został przemianowany na imienia byłego prezydenta.
Każdy kolejny mecz niestety zawsze jest wciągany w kontekst ciągłych konfliktów politycznych. Przy okazji pojedynku z Czechami policja aresztowała ośmiu czeskich kibiców, którzy nad stadion próbowali wypuścić drona z transparentem „Kosovo e Srbsko” („Kosowo jest Serbią”). Nie należy zapominać, że minęło zaledwie pięć lat, odkąd spotkanie pomiędzy Serbią a Albanią w Belgradzie zostało odwołane po tym, jak nad murawą pojawił się dron, do którego była przyczepiona albańska flaga z mapą Kosowa.
Kosowo, będące zarówno nowym źródłem piłkarskich talentów, jak i niekończącym się punktem zapalnym napięć politycznych oraz miejscem niezabliźnionych, historycznych ran, wciąż szuka swojego miejsca w świecie po zaledwie jedenastu latach od ogłoszenia niepodległości.
Narodowa reprezentacja, ciągle jeszcze niepewnie stąpająca po wyboistej drodze po wielkość, jest znaczącym elementem budowania struktur młodego państwa. Tak jak niegdyś Chorwacja, która odbudowała się po wielkiej wojnie, starannie przygotowywała świat na nowy „twór” narodowy dzięki zabiegom polityków, ale większość nie-Europejczyków poznała biało-czerwoną szachownicę dopiero w trakcie mundialu w 1998 roku, gdzie Hrvatska zajęła trzecie miejsce. Czy zobaczymy powtórkę z rozrywki w wykonaniu Kosowa? Najbliższa okazja – Euro 2020.
Tobiasz Kubocz

Przeczytaj również