Nagonka na Grosickiego w Anglii. Czy "koszmar" Kamila się kiedyś skończy?

Nagonka na Grosickiego w Anglii. Czy "koszmar" Kamila się kiedyś skończy?
alphaspirit / shutterstock
Kiedy Grosicki strzela lub asystuje w Hull angielska prasa pisze "zagrał na swoim poziomie" lub "był to występ na miarę jego możliwości". Kiedy tylko drużyna przegrywa jest jednym z pierwszych (jeśli nie pierwszym), do którego dziennikarze mają pretensje. O co chodzi wyspiarskim tabloidom? Czy "Turbogrosik" naprawdę jest winny nieszczęść, które spotykają popularne "Tygrysy"?
W poniedziałkowym wydaniu dziennika "Hull Daily Mail"czytamy: - „Gra nierówno. Wciąż frustruje w Hull City, pokazując dlaczego jest piłkarzem odgrywającym tylko role epizodyczne [...] Trzej kolejni trenerzy próbowali ustabilizować jego formę, ale ich starania były bezcelowe”.
Dalsza część tekstu pod wideo
Miesiąc temu, po przegranym 1:2 meczu z Millwall, felietonista Peter Swan zaczął swój artykuł od słów: „Trudno liczyć na kolejny start Grosickiego w barwach Hull City”. Kamilowi zarzucano brak zaangażowania w defensywę, zbyt szybkie oddawanie piłki do partnerów oraz grę poniżej oczekiwań. Pomimo iż cała drużyna "Tygrysów" zawiodła, to właśnie nazwisko Polaka pojawia się w felietonie najczęściej.
Cofnijmy się jeszcze trochę. Pod koniec grudnia (i przegranym meczu z Cardiff 0:1) nazwisko Grosickiego znajdujemy w rubryce rozczarowań weekendu. Nieefektywny, cichy- to główne oskarżenia w kierunku skrzydłowego.
Dla Hull City była to 10 porażka po 22 kolejkach, więc nawet najbardziej zagorzali fani przestawali już wierzyć w możliwość szybkiego powrotu do Premier League.
Wyżej wymienione wzmianki były szeroko opisywane w polskich mediach. Wystarczyło spojrzeć trochę głębiej, a ciekawski kibic mógł dojrzeć coś, co umknęło innym. Wszystkie artykuły napisała jedna lokalna gazeta: „Hull Daily Mail”

Wymyślona afera

„Hull Daily Mail” jest gazetą regionalną, wydawaną tylko w hrabstwie York. Jej nakład jest porównywalny do nakładu „Głos Wielkopolskiego” i prawie 3 razy mniejszy od „Głosu Pomorza”.
Nie ujmując wyżej wymienionym tytułom, zastanówmy się czy wiadomości sportowe powinno się czerpać z tego typu publikacji?
Przeszukując internet wzdłuż i wszerz nie znajdziemy żadnych odnośników wobec „fatalnej” gry Kamila Grosickiego poza „Hull Daily Mail”. Dlaczego w takim razie nasi krajowi dziennikarze z taką lubością cytują słowa lokalnej bulwarówki?
Czy powodem jest brak rzetelności? Kaczka dziennikarska? Brak tematów dotyczących kadry? Znudzenie transferami Lewandowskiego i ławką Krychowiaka?

Grosicki broni się sam

Na postawione przez miejscowe czasopismo zarzuty polski skrzydłowy nie odpowiada. Bo i po co? Wartość piłkarza pokazują jego czyny (w tym przypadku trafienia i asysty), nie słowa. A statystyki „Grosik” ma naprawdę dobre.
Jest drugim najlepszym strzelcem i asystentem zespołu. Bierze udział w bramkowej akcji średnio co 145 minut, co oznacza że poprawia swój dorobek w klasyfikacji kanadyjskiej w mniej niż co drugim meczu.
Co ciekawe, w tym rankingu również zajmuje miejsce wicelidera, ze zdobyczą o punkt mniejszą od wychwalanego wszem wobec Jarroda Bowena. Tylko czy ktoś zauważył, że Anglik rozegrał w tym sezonie 3147 minut, a Polak tylko 2028?
W dodatku zwiększenie zaufania może mieć dla Kamila zbawienne konsekwencje, ponieważ jako joker zdobył w tym sezonie tylko 2 z 9 bramek. W pierwszym składzie zanotował za to 21 występów, zdobywając 7 goli oraz 5-krotnie notując decydujące podanie.

Obrońca czy skrzydłowy?

Zarzuty „Hull Daily Mail” w każdym artykule wyglądają tak samo, są ewentualnie odmieniane przez różne przypadki. Brak zaangażowania w ataku, brak zaangażowania w obronie, brak zaangażowania w ogóle.
O ile pierwszy z nich możemy z trudem zaakceptować (bo Grosickiemu zdarzały się dłuższe serie bez bramki/asysty), to czy wymaganie od skrzydłowego supergry w defensywie nie jest delikatnym absurdem?
Jasne, we współczesnej piłce broni cały zespół. Ale jak sama definicja wskazuje, od obrony są obrońca i bramkarz i to oni powinni być w pierwszej kolejności rozliczani ze straconych bramek.
Nie każdy gracz ofensywny musi być Mandżukicem i harować jak wół, myśląc najpierw o odbiorze, a dopiero potem o zdobyciu gola.
Fakt, „Turbogrosik” musi ten element poprawić, aby stać się jeszcze lepszym graczem. Ale czy Hull City sprowadzając piłkarza za 9 mln euro szukało wzmocnień w defensywie czy w ataku?
***
Tak więc drodzy kibice, nie dajmy się zwieść. Nie wszystko co podają nam tabloidy jest prawdą (a przynajmniej nie zawsze obiektywną). Nasz „Grosik” to towar eksportowy, z którego powinniśmy być dumni. Z taką formą możemy być pewni, że w Rosji Robert Lewandowski będzie miał godnego partnera w ataku.
Adrian Jankowski

Przeczytaj również