Najgorszy występ w najnowszej historii Realu Madryt. FC Barcelona wbije gwóźdź do trumny Zidane'a?

Najgorszy występ w najnowszej historii Realu Madryt. FC Barcelona wbije gwóźdź do trumny Zidane'a?
Manu Reino / SOPA Images / PressFocus
Real Madryt zanotował drugą klęskę z rzędu, a nadchodzące El Clasico może być gwoździem do trumny Zinedine’a Zidane’a. Kompromitacja “Królewskich” w meczu z Szachtarem Donieck spowodowała, że stołek francuskiego menedżera znów jest gorący.
Po nieco ospałej wtorkowej inauguracji rozgrywek Ligi Mistrzów mieliśmy prawo oczekiwać, że druga część pierwszej serii gier okaże się bardziej pasjonująca. I faktycznie, patrząc zbiorczo, to nikt na nudę wczoraj nie mógł prawa narzekać. Wprawdzie można było oczekiwać więcej goli w meczu Ajaksu Amsterdam z Liverpoolem, ale mało kogo poza Anglią interesuje dziś skromna wygrana “The Reds”, okraszona narzekaniami Juergena Kloppa na stan amsterdamskiej murawy. Prędzej warto zwrócić uwagę na kolejny “fikołek” sędziów używających systemu VAR w spotkaniu Manchesteru City z FC Porto. To jednak nic w porównaniu z tym, co znowu zrobił Real Madryt. “Królewscy” są w środku poważnego kryzysu, a hiszpańskie media od kilkunastu godzin prześcigają się w krytyce mistrzów kraju.
Dalsza część tekstu pod wideo

Papierowa obrona

Krytyce, która jest całkowicie zasłużona. Pierwsze 45 minut w wykonaniu Realu przeciwko Szachtarowi Donieck wołało o pomstę do nieba. Podopieczni Zinedine’a Zidane’a wyglądali jak ukraiński drugoligowiec, modlący się o jak najniższy wymiar kary w starciu z lokalnym hegemonem. To była gra kompromitująca dla każdego zespołu, a co dopiero takiej marki jak “Królewscy”. Na dobrą sprawę goście powinni prowadzić już po kwadransie, ale Thibaut Courtois zatrzymał Marlosa. Czy można być zaskoczonym, że ten sygnał ostrzegawczy zupełnie nie wpłynął na postawę madrytczyków? Patrząc na to, w jakiej formie ostatnio znajdują się mistrzowie Hiszpanii, absolutnie nie. A do tego doszedł jeszcze brak Sergio Ramosa, bez którego Raphael Varane sprawia wrażenie zawodnika nie w pełni profesjonalnego.
Francuz rzadko kiedy pokazuje, że ma papiery na liderowanie obronie Realu. Wczoraj kierowana przez niego defensywa zanotowała blamaż. Właściwie każdy gol dla rywali był wskazówką dla adeptów futbolu, jak nie należy zachowywać się w okolicach własnego pola karnego.
  • 0:1: Eder Militao ma szansę odebrać piłkę nieopodal koła środkowego, ale jest mało zdecydowany. Po kilku sekundach znów podejmuje próbę odbioru, tym razem w okolicach 22-23 metra przed bramką i też nie daje rady, jakby bał się kontaktu z przeciwnikiem. Rozpędzonego rywala “przejmuje” Varane, który nie potrafi mu zagrozić, dopuszcza do podania w prawo na czystą pozycję i na “deser” prawie zostaje sfaulowany przez… Marcelo. Autor gola, Tete, nie ma wokół siebie nikogo. Na wszystko patrzy też średnio zainteresowany akcją Ferland Mendy
  • 0:2: Bierną postawę z lewej strony boiska wykazuje Marcelo, w międzyczasie Casemiro daje się ograć. Tor lotu piłki po dośrodkowaniu zmienia Militao, odbija ją Courtois, ale źle ustawiony Varane niefortunnie kopie futbolówkę wprost do bramki. Interwencja pechowa, wynikająca jednak z “drzemki” Francuza przy wrzutce z boku. To była tylko rozpaczliwa próba naprawy własnego błędu
  • 0:3: Solomon ogrywa w środku pola dwóch rywali i uruchamia Tete, którego nie umie dogonić Marcelo. Piłkarz Szachtara sprytnie zostawia piłkę partnerowi z zespołu zagraniem piętą. Pogoń za Solomonem nie interesuje wcześniej okiwanego Rodrygo Goesa, drepta sobie też Eder Militao, zupełnie zagubiony w boiskowej sytuacji. Solomon nie daje szans Courtois

Quo vadis, Zizou?

Fatalna gra w defensywie i zadziwiająca bierność oraz pasywność piłkarzy drugiej linii była gotowym przepisem na katastrofę. Nie pomogła lepsza druga połowa. Występ “Królewskich” świetnie podsumowali dziennikarze “AS-a”.
- Pierwsza połowa była najgorszym występem w najnowszej historii Realu. (...) Zinedine Zidane przekombinował, wystawiając ekstrawagancki skład - napisali.
Mendy na prawej obronie, fatalny Luka Jović w ataku, mało dynamiczny środek pola. Zidane kombinował nie pierwszy raz, ale tym razem nawet nie trafił w tarczę, nie mówiąc o okolicach jej środka. Takie jest życie menedżera. Gdy nie da się ciebie czytać jak otwartą książkę i lubisz eksperymenty, a mimo tego odnosisz sukcesy - jesteś wielki. Kiedy przychodzą porażki, stajesz się ich głównym winowajcą. Zresztą Francuz nie wypierał się błędów. Przyznał, że sam ponosi winę za blamaż z Szachtarem.
Krytycy “Zizou” zarzucają mu, że przez notoryczne rotacje trudno właściwie ustalić ten silniejszy skład Realu. Jakub Olkiewicz z “Weszło.com” słusznie napisał na Twitterze, że były znakomity pomocnik chciał mieć dwie równorzędne jedenastki, a ma dwie rezerwowe i ani jednej wyjściowej.
Potyczka z mocno osłabionymi “Górnikami” miała poprawić w stolicy Hiszpanii nastroje przed sobotnim El Clasico. Tymczasem są one jeszcze gorsze niż po ostatniej ligowej porażce z Cadiz. Krzesło, na którym siedzi Zidane, znów stało się bardzo gorące. W Realu nie funkcjonuje właściwie nic. Nie ma żelaznej defensywy, nie ma pressingu, nie ma skuteczności. “Królewscy” muszą liczyć na pojedyncze zrywy gwiazd i interwencje Thibaut Courtois. A to, jak widać, jest na dziś zdecydowanie za mało. “Zizou” zapewnia, że załata wszystkie dziury i naprawi przeciekający madrycki okręt. Ale czy po ewentualnej kolejnej porażce, i to w tak prestiżowym meczu jak starcie z Barceloną, miarka nie zostanie przebrana? “Z każdym dniem coraz gorzej” - napisała na okładce “Marca”. Lepiej aktualnej sytuacji w Realu nie dało się skwitować.

Big Bayern

Hiszpańskie media skupiają się na kompromitacji mistrzów kraju, ale klęskę poniosło też przecież Atletico, rozjechane przez monachijski walec. Minęły dwa miesiące od finału poprzednich rozgrywek, lecz ze strony Bayernu nie zmieniło się właściwie nic. A spotkanie z “Atleti” jawiło się jako solidna próba sił, przecież Diego Simeone nie raz dokonywał cudów, stojąc właściwie na straconej pozycji. Nie tym razem. Joshua Kimmich, Corentin Tolisso i Kingsley Coman poprowadzili bawarczyków do kolejnej fantastycznej wygranej. Nawet wyłączenie z gry Roberta Lewandowskiego nie okazało się przepustką do sukcesu “Rojiblancos”.
Rozbicie w pył jednego z najtrudniejszych rywali w Europie przez Bayern to dobra okazja, by zadać sobie pytanie - czy obrońców tytułu stać na powtórzenie sukcesu sprzed roku? Na dziś są murowanymi faworytami, by znów sięgnąć po Puchar Mistrzów. A może, pójdźmy o krok dalej, wyrównają rekord Realu Madryt i ustrzelą mistrzowskiego hattricka? Jasne, to teraz wróżenie z fusów, ale na ten moment nie wydaje się, by na dłuższą metę ktokolwiek nawiązał równorzędną rywalizację z monachijczykami. Konkurencja w dużej mierze zmaga się z rozmaitymi problemami, a Bayern, po uzupełnieniu kadry w końcówce okienka transferowego, to drużyna kompletna. Z drugiej strony, w dobie kryzysu koronawirusowego wszelakie przewidywania zaraz mogą być nieaktualne. Napawajmy się więc bajeczną grą podopiecznych Hansiego Flicka.
***
Liga Mistrzów na kilka dni schodzi na drugi plan, a palmę pierwszeństwa przejmuje od niej skromniejsza siostra - Liga Europy. Z tej okazji zapraszamy do śledzenia na naszej stronie relacji na żywo z meczu Lecha Poznań z Benfiką. Startujemy o 18.30. Pierwszy gwizdek arbitra o 19:00.

Przeczytaj również