Najtrudniejszy możliwy rywal Lecha? Fiorentina w sztosie i z "napinką" na LKE. "Ja bym się jej obawiał"

Najtrudniejszy możliwy rywal Lecha? Fiorentina w sztosie i z "napinką" na LKE. "Ja bym się jej obawiał"
Pawel Jaskolka / PressFocus
To nie było najłatwiejsze losowanie Lecha Poznań. Rywal w ćwierćfinale Ligi Konferencji jest silny i poważny, a kryzys zostawił już za sobą. Ale na tym etapie rozgrywek nie ma się czego bać. “Kolejorz” nie musi, wyłącznie może.
Trzeba oddać panom w garniturach z UEFA, że wreszcie przyspieszyli procedurę losowań. W każdej z trzech piątkowych ceremonii wszystko odbywało się dość sprawnie. Dla Lecha Poznań szczególnie szybko, bo “Kolejorz”, jako pierwszy w stawce, kilkanaście godzin po wyrzuceniu za burtę Djurgarden, poznał następnego przeciwnika. Mistrza Polski czeka niełatwy dwumecz z Fiorentiną.
Dalsza część tekstu pod wideo
Fiorentiną, która spośród dostępnych rywali była zdecydowanie na półce tych najtrudniejszych. Obok West Hamu, AZ Alkmaar, także Nicei. Do zespołu z Florencji trzeba czuć respekt, większy niż byłoby to w przypadku Basel, Anderlechtu albo KAA Gent.
Szczególnie, że to nie tylko stosunkowo duża marka, ale też spora jakość piłkarska. U Vincenzo Italiano pierwsze skrzypce gra choćby Nico Gonzalez, którego gdyby nie jesienny uraz moglibyśmy tytułować dziś mistrzem świata. Jest także Sofyan Amrabat, rewelacyjny na mundialu w barwach Maroka. Defensywą dowodzi Nikola Milenković, według Mateusza Święcickiego z “Eleven” kandydat do występów w lepszym niż “Viola” klubie, prawdziwa “skała”. Są również Luka Jović, kapitan i wielokrotny reprezentant Włoch Cristiano Biraghi, Giacomo Bonaventura, Antonin Barak czy Jonathan Ikone. To nie są leszcze, Stefan - cytując klasyka.
- To drużyna z ciekawymi piłkarzami. Absolutnie najtrudniejszy rywal z dotychczasowych, też ze względu na nastawienie Fiorentiny do tych rozgrywek. “Viola” nie ma wielkich szans na europejskie puchary przez ligę. Mocno się napina na Ligę Konferencji. Zwłaszcza w dwumeczu z Bragą pokazała, że potraktuje te rozgrywki serio - mówił TUTAJ Święcicki tuż po losowaniu na naszym kanale Youtube.
Co więcej, po słabym początku sezonu ekipa z Toskanii wróciła na właściwe tory. W czterech ostatnich ligowych kolejkach zgarnęła dziesięć punktów. Odbiła się od dołu tabeli, dziś bliżej jej do siódmego Juventusu (strata czterech “oczek”). W pucharach znokautowała obu rywali w play-offach. Wspomnianą Bragę rozbiła 7:2 (4:0 na wyjeździe). Sivasspor - 5:1 (4:1 na wyjeździe).
- Fiorentina dobrze gra w piłkę. Wróciła do stylu, który prezentowała w zeszłym sezonie. Ma za sobą irracjonalny kryzys, który był związany z obniżką formy poszczególnych piłkarzy, czy niespełnieniem oczekiwań - tłumaczył Święcicki. - Mamy do czynienia z drużyną w sztosie, która będzie chciała i lubi posiadać piłkę. Vincenzo Italiano najchętniej chciałby dominować rywala poprzez strzały, bramki itd. Lech musi być bardzo pragmatyczny - dodawał.
“Kolejorz” mierzył się już z rywalem, którego można uznać za zespół z podobnej półki co “Viola”. To Villarreal. Wydaje się jednak, że przeciwko włoskiej drużynie będzie trudniej. Z drugiej strony, atutem poznaniaków jest ich pozycja underdoga w tej parze. Fiorentina musi (Tancredo Palmieri zawyrokował, że ma wręcz autostradę do finału), Lech może. Nikt nie powinien grillować Johna van den Broma i jego piłkarzy, gdyby odpadli. Ale czemu by nie marzyć, czemu by nie mierzyć wyżej, najwyżej, aż do Pragi, gdzie na 7 czerwca zaplanowano finał rozgrywek? Tym bardziej po koncertowym występie z Djurgarden. Jasne, to inna bajka, jednak “Kolejorz” naprawdę pokazał, że przed nikim nie pęknie, że jest doskonale zorganizowany, szczególnie w tyłach, że trener wie, “z czym to się je”. To duży kapitał.
Przy wylosowaniu Fiorentiny nie sposób wrócić wspomnieniami do wydarzeń sprzed ponad siedmiu lat. W 2015 roku poznaniacy walczyli z tym zespołem, prowadzonym przez Paulo Sousę, w fazie grupowej Ligi Europy. Na wyjeździe wygrali 2:1, u siebie przegrali 0:2. Warto zerknąć na skład z tamtego dwumeczu, by zobaczyć, jaką drogę przeszli lechici przez te kilka sezonów. Wówczas w bramce stał Jasmin Burić, w obronie biegał Dariusz Dudka, środkiem pola zarządzali Aziz Tetteh i Łukasz Trałka, a na boisku pojawiali się też Dariusz Formella czy takie tuzy jak David Holman oraz Denis Thomalla. Wspomagali ich m.in. Marcin Kamiński, Karol Linetty i Tomasz Kędziora. Szmat czasu. Dziś to zupełnie inne realia.
- Patrząc przez pryzmat tabeli [Serie A], Fiorentina może być przez kogoś uznana jako zespół “do łyknięcia”, ale ja bym się jej obawiał. Jestem rozczarowany, bo myślałem, że Lech trafi na łatwiejszego rywala. Natomiast gdyby ją przeszedł, to byłaby naprawdę wielka rzecz - skwitował Mateusz Święcicki.

Przeczytaj również