Największe odkrycia PNA. Zapamiętajcie te nazwiska. "Dla takich jak on powinien być osobny medal"

Największe odkrycia PNA. Zapamiętajcie te nazwiska. "Dla takich jak on powinien być osobny medal"
screen youtube
W zakończonym wygraną Senegalu Pucharze Narodów Afryki błyszczały nie tylko największe gwiazdy, ale także, a może przede wszystkim, piłkarze mniej znani. Poznajcie odkrycia afrykańskiego turnieju. Warto zapamiętać te nazwiska!
Puchar Narodów Afryki to turniej, który przyzwyczaił nas do odkrywania nieoczywistych gwiazd. Na tym właśnie polega piękno tych rozgrywek. Tylko tutaj swoją szansę otrzymują zawodnicy zarówno z pierwszych, jak i ostatnich stron gazet. Jak bramkarz wzorujący się na Łukaszu Fabiańskim, gaboński następca Pierre’a-Emericka Aubameyanga czy gwiazda na co dzień grająca w czwartej lidze. Oto najbardziej niespodziewani bohaterowie tegorocznych mistrzostw Afryki.
Dalsza część tekstu pod wideo

Mohamed Kamara (Sierra Leone)

22-letni bramkarz, występujący na stałe w rodzimej lidze, zatrzymał na starcie turnieju Algierię, obrońcę tytułu. Mohamed Kamara, o ksywce “Fabiański”, zanotował aż siedem udanych interwencji w starciu z faworytem, zaś pięć dni później obronił rzut karny wykonywany przez iworyjskiego gwiazdora Milanu Francka Kessiego. Taką oto historię napisała ostatnio afrykańska piłka.
W ten sposób bramkarz, który wzoruje się na Łukaszu Fabiańskim, wywołał w swoim kraju prawdziwą euforię. Reprezentacja Sierra Leone miała skończyć jak Mauretania, wracając z Pucharu Narodów Afryki bez punktów, a tymczasem postawiła się dwóm wielkim markom. Kamara znacząco przyczynił się do tego sukcesu.
Nic dziwnego, że gdy tylko wrócił do domu, koledzy z zespołu zrobili mu symboliczny szpaler. Nieco później, objechał swoje rodzinne miasto samochodem, powodując wybuch wielkiej radości. Trzeba przyznać, że futbol jest genialnym scenarzystą.

Gabadinho Mhango (Malawi)

Niesforna dusza i atomowe uderzenie - tak można opisać napastnika rodem z Malawi w jednym zdaniu. Mhango to jeden z tych graczy, którzy są żyłą złota dla mediów. W ciągu tygodnia potrafi strzelić znakomitą bramkę dla Orlando Pirates, a podczas weekendu zadłużyć się w lokalnym klubie nocnym na ponad 20 tysięcy randów. Ale mimo tendencji do takich pozaboiskowych przygód, to właśnie on był autorem wszystkich bramek zdobytych przez reprezentację Malawi na tegorocznym turnieju. Trafił dwukrotnie z Zimbabwe, strzelił również gola z Marokiem.
Sukces Malawi, jakim był awans do fazy pucharowej turnieju, to w głównej mierze jego zasługa. Występ na tegorocznym Pucharze Narodów Afryki zostanie mu więc zapamiętany nieco dłużej niż pozaboiskowe wybryki. Mhango to piłkarz niepokorny, ale niezwykle skuteczny. Prawie jak Memphis Depay, którego cieszynkę naśladuje po wielu trafieniach.

Youssouf M’Changama (Komory)

Specjalista od rzutów wolnych oraz strzałów z dystansu. To właśnie on dał nadzieję reprezentacji Komorów w spotkaniu z Kamerunem, kiedy to jego drużyna grała bez nominalnego bramkarza. Od dobrych kilku lat M’Changama jest kapitanem kadry oraz cenionym zawodnikiem, występującym w niższych ligach francuskich. Trudno znaleźć gracza grającego tak nisko z lepiej ułożoną lewą nogą. Puchar Narodów Afryki tylko potwierdził, że Youssouf w oczach ma skaner, a w stopie cyrkiel.

Mohamed Abdelmonem (Egipt)

Od dobrych kilku miesięcy egipscy eksperci zgodnie powtarzali, że grający na środku obrony Abdelmonem będzie kiedyś ostoją reprezentacji narodowej. Ich oczekiwania zostały spełnione bardzo szybko. Do momentu finału (sprokurowany rzut karny, a następnie słupek w serii jedenastek) 23-latek rozgrywał bardzo solidny turniej. Za półfinał z Kamerunem otrzymał nawet nagrodę MVP.
Już od pierwszego zgrupowania można było zauważyć, że odpowiada mu defensywne nastawienie selekcjonera Carlosa Queiroza, który opiera grę reprezentacji Egiptu na niskim ustawieniu bloku obrony. Efekt? Aż 5 czystych kont z Abdelmonemem w składzie. To gracz, który ma warunki oraz potencjał, aby zaistnieć w silnej, europejskiej lidze.

Jesus Owono (Gwinea Równikowa)

Ostatnie miesiące w wykonaniu bramkarza Deportivo Alaves wyglądają jak z bajki. Debiut w lidze hiszpańskiej, powołanie na pierwszy wielki turniej, obrona kluczowych jedenastek w serii rzutów karnych przeciwko Mali oraz zachowanie czystego konta w trzech z czterech meczów. Można powiedzieć, że 20-latek ma praktycznie tyle samo sukcesów, co występów w kadrze.
Znakiem rozpoznawczym utalentowanego golkipera jest świetny refleks, którym popisał się już podczas fazy grupowej, np. broniąc rzut karny Keia Kamary, który pozbawił reprezentację Sierra Leone szans na awans do 1/8 finału. Na przykładzie Owono widać, że afrykańska szkoła bramkarzy ma się coraz lepiej. Można mieć nadzieję, że Jesus będzie się rozwijał na hiszpańskich boiskach tak, jak legendarny Carlos Kameni za najlepszych lat.

Ablie Jallow (Gambia)

Jallow to zdobywca pierwszej bramki dla reprezentacji Gambii w historii Pucharu Narodów Afryki. 23-latek dość niespodziewanie stał się jedną z najjaśniejszych postaci w drużynie "Skorpionów". To wszechstronny napastnik, który najlepiej spisuje się występując po prawej stronie boiska w roli "odwróconego skrzydłowego".
Jego odkrycie to przede wszystkim zasługa selekcjonera Toma Saintfieta, który planuje wprowadzić gambijski futbol na zupełnie nowy poziom. W trakcie samego turnieju kadra belgijskiego szkoleniowca zyskała aż 25 miejsc w rankingu FIFA. 48-latek uważa jednak, że to dopiero początek rewolucji. Skoro potrafił wyciągnąć tak dużo potencjału z piłkarzy pokroju Jallowa, można domniemywać, że nie były to puste słowa.

Jim Allevinah (Gabon)

Występy Allevinaha, który na PNA dwukrotnie wpisał się na listę strzelców, przykryły nieobecność dwóch największych gwiazd reprezentacji Gabonu: Pierre-Emericka Aubameyanga oraz Mario Leminy. Zawodnik Clermont Foot w kilka lat przeszedł drogę od podpisania amatorskiego kontraktu w niższej lidze, przez miejsce w jedenastce roku Ligue 2, aż do roli czołowego napastnika własnej reprezentacji. Wraz z Aaronem Boupendzą stworzył duet na wagę awansu do fazy pucharowej PNA.
Jego forma na mistrzostwach Afryki nie była przypadkiem. W pierwszym spotkaniu po powrocie do klubu zaliczył bowiem asystę w starciu z Niceą, wygranym niespodziewanie przez Clermont 1:0.

Ivan Salvador (Gwinea Równikowa)

Charakterystyczna różowa fryzura i zadziorność w środku pola - to cechy, po których nawet niedzielny kibic mógłby rozpoznać Ivana Salvadora. Reprezentant Gwinei Równikowej sprawił, że jego drużyna powtórzyła sukces z 2012 roku, kończąc swoją przygodę na ćwierćfinale. A on sam zgarnął dodatkowo dwie statuetki dla zawodnika meczu. Co więcej, 26-latek uczestniczył w historycznym starciu z reprezentacją Algierii, przerywając jej serię 35 spotkań bez porażki z rzędu. Bez wątpienia był najlepszym graczem z pola w ekipie Juana Michy. Jednym z najbardziej pracowitych na całym PNA.

Gabaski (Egipt)

Wyobraźmy sobie pewną sytuację. Na turniej zostajesz powołany jako rezerwowy bramkarz. Nie masz zbyt wygórowanych oczekiwań, pierwszy golkiper jest przecież bardzo solidny. Zostaje nawet wybrany do najlepszej jedenastki fazy grupowej. W spotkaniu 1/8 finału doznaje jednak kontuzji. Weź głęboki wdech, to twoja życiowa szansa.
Właśnie w takiej pozycji został postawiony Mohamed Abou Gabal, znany szerzej jako "Gabaski". To on zmienił Mohameda El-Shenawy'ego w końcówce spotkania z Wybrzeżem Kości Słoniowej, zostając później jednym z bohaterów konkursu rzutów karnych. Tak rozpoczęła się przygoda jego życia.
Egipcjanin nie tylko dwukrotnie uratował swoją drużynę podczas serii jedenastek, ale także został wybrany najlepszym zawodnikiem spotkania finałowego. Dla drużyny "Faraonów" Był jak respirator, który utrzymywał ich przy życiu przez bite dwie godziny. Na początku obronił strzał Sadio Mane z "wapna", a w dalszej części meczu odbił kolejnych siedem groźnych uderzeń Senegalczyków.
33-letni rezerwowy bramkarz zaskoczył wszystkich, doprowadzając drużynę narodową do drugiego miejsca na kontynencie. Można powiedzieć, że powinien za to otrzymać osobny medal z innego kruszcu.

Baboucarr Gaye (Gambia)

Kolejny bramkarz na liście. 23-latek na co dzień występuje w czwartej lidze niemieckiej dla RW Koblenz. Nie miał jednak żadnych kompleksów w starciach z gwiazdami reprezentacji Tunezji czy Kamerunu. Gdy dostał pozwolenie na grę po opuszczeniu kwarantanny, zaliczył bardzo solidny, równy turniej. Obronił kluczowy rzut karny w ostatnim meczu fazy grupowej, a jego interwencje pozwoliły na utrzymanie prowadzenia w 1/8 finału z Gwineą.
Pomimo mocno przeciętnej gry nogami, jest to golkiper, który przerasta swój obecny zespół. Transfer “wyżej” powinien być więc kwestią czasu. Szczególnie, że Gaye ma odpowiedni “mental” - to chodząca dusza szatni, której trudno nie lubić.

Issa Kabore (Burkina Faso)

Reprezentacja Burkina Faso przegrała walkę o brązowy medal w dramatycznych okolicznościach, tracąc dość pewne, trzybramkowe prowadzenie. Ale mimo tej porażki drużyna trenera Kamou Malo zostawiła po sobie wyraźny, pozytywny ślad. Świetnie spisywał się stoper Edmond Tapsoba z Bayeru Leverkusen, a znakomitym liderem zespołu okazał się Bertrand Traore z Aston Villi. Gwiazdy więc nie zawiodły, a zawodnicy tacy jak Issa Kabore udowodnili, że futbol w ich kraju ma obiecującą przyszłość.
17-krotny reprezentant Burkina Faso to nominalny prawy obrońca, aktualnie wypożyczony do Troyes z Manchesteru City. Na Pucharze Narodów Afryki pokazał się z bardzo dobrej strony, zaliczając choćby trzy asysty. U Pepa Guardioli raczej się jednak nie przebije, więc może na przykład pójść drogą innego byłego afrykańskiego zawodnika akademii City, Seko Fofany, który najpierw zamienił Anglię na Włochy, a następnie odnalazł się we francuskim Lens. To pozwoliła mu zresztą wrócić na radary wielkich klubów.
Czy z Kabore będzie podobnie? Ciągłe wypożyczenia bywają męczące i na dłuższą metę niewiele wnoszą. Z takim potencjałem, obrońca reprezentacji Burkina Faso ma prawo oczekiwać czegoś więcej. To wciąż bowiem zaledwie 20-letni zawodnik.
***
Najbardziej różnorodny, kolorowy i wyjątkowy turniej świata znów nie zawiódł. Afryka to grunt, który na piłkarskiej mapie świata wciąż nie jest do końca odkryty. Właśnie dlatego mistrzostwa tego kontynentu są tak wyczekiwane. Przez kilka tygodni mamy do czynienia z czymś nowym, całkiem innym, ale nie gorszym od przyjętych standardów. Odkrywając nowych piłkarzy oraz trenerów czujemy się trochę jak Vasco da Gama w roku 1497, to niczym podróż w nieznane. Następny rejs rusza już za rok, ale warto wsiąść na pokład już teraz.

Przeczytaj również