Niechciany w Barcelonie, dziś byłby jej najlepszym piłkarzem. Kosmiczny start sezonu, obrońca zawstydza atak

Niechciany w Barcelonie, dziś byłby jej najlepszym piłkarzem. Kosmiczny start sezonu, obrońca zawstydza atak
pressinphoto/SIPA USA/PressFocus
Nigdy nie zadebiutował w Barcelonie, mimo że teraz mógłby być jej gwiazdą. Jest jednym z najlepszych hiszpańskich piłkarzy, a nadal nie otrzymał powołania do kadry. Alejandro Grimaldo znajduje się w kosmicznej formie, lecz jego talent wciąż wydaje się niedoceniony.
Bayer Leverkusen jest niewątpliwie jedną z największych rewelacji tego sezonu. Prezentuje ofensywny i przyjemny dla oka futbol, który dodatkowo skutkuje fantastyczny rezultatami. Twarzą i architektem całego projektu pozostaje oczywiście Xabi Alonso. Wiele mówi się też o skutecznym Victorze Boniface czy Florianie Wirtzu, po którym nie widać śladu poważnej kontuzji. W gąszczu znakomitych piłkarzy nie można również pominąć perfekcyjnego ruchu, jakim było sprowadzenie Alejandro Grimaldo. Władze klubu na zasadzie wolnego transferu pozyskały niemal bezcennego zawodnika. Wychowanek Barcelony wreszcie puka w sufit swojego potencjału. A ten zawieszony jest naprawdę wysoko.
Dalsza część tekstu pod wideo

Zawiły start

Talent Grimaldo to naturalnie żadna nowość. Już jako 12-latek przykuł on uwagę skautów Barcelony i został ściągnięty do La Masii. Jego rozwój w słynnej akademii teoretycznie przebiegał w modelowy sposób. Lewy obrońca wyróżniał się w drużynach młodzieżowych i przeskakiwał kolejne szczeble w klubowej hierarchii. W wieku 15 lat został nawet najmłodszym zawodnikiem Barcelony B, który zadebiutował w meczu Segunda Division. Wydawało się, że jego przyszłość będzie związana z późniejszą grą na Camp Nou.
Zbieg okoliczności sprawił jednak, że Grimaldo nigdy nie zagrał w pierwszej drużynie “Blaugrany”. Z jednej strony można to tłumaczyć obecnością w składzie Jordiego Alby, którego po prostu nie dało się wówczas wygryźć. Z drugiej jednak młodszy z Hiszpanów nawet nie otrzymał możliwości sprawdzenia się na seniorskim poziomie. Boczny obrońca ewidentnie nie miał dobrych relacji z ówczesnym trenerem Katalończyków.
- Luis Enrique nigdy ze mną nie rozmawiał, nie mam z nim żadnego kontaktu, więc też nie mam mu nic do powiedzenia. Pracuję z trenerem Gerardem Lopezem, dobrze się z nim dogaduję, to on pomaga mi we wszystkim - grzmiał Grimaldo w 2015 roku na antenie "RAC 1".
Brak szans sprawił, że obrońca wykorzystał pierwszą okazję na opuszczenie Barcelony. Na początku 2016 roku klub sprzedał go za 2 mln euro do Benfiki. Kwota wydawała się niska, ale wygasający kontrakt sprawił, że była to jedyna okazja, aby cokolwiek skapnęło do kasy. W Lizbonie Hiszpan stanął przed szansą na zbudowanie sobie kariery. Wychowanek La Masii przez ponad siedem lat był filarem ekipy z Estadio da Luz. Czuć było jednak, że nigdy nie zapomniał on o tym, w jaki sposób potraktowano go w stolicy Katalonii. Chociaż nazywał “Barcę” swoim domem, została w nim pewna zadra.
- Przebić się do pierwszego zespołu zawsze jest trudno, ale obecnie klub nie zwraca uwagi na szkółkę. Piłkarze, którzy odchodzą, grają na odpowiednim poziomie, by odnieść sukces w Barcelonie - mówił później Grimaldo, cytowany przez portal "FCBarca.com". - Zawdzięczam wiele Benfice, ponieważ to ten klub bardzo mocno na mnie postawił, dzięki niemu dojrzałem jako piłkarz i jako człowiek. Oczywiście, że Barcelona jest moim domem i kiedy z niej odszedłem, to powiedziałem "do zobaczenia", a nie "żegnaj". Barcelona to nie jest zamknięty rozdział. Ale czuję się dobrze w Benfice, czuję się ważny - dodał dwa lata temu w rozmowie z dziennikiem "Sport".

Stworzony do tego

Po ostatnim sezonie Grimaldo zdecydował się na zmianę klubu. Opuszczenie Benfiki było naturalnym ruchem ze względu na to, że w jej barwach osiągnął właściwie wszystko, sięgając po dziewięć trofeów, w tym cztery mistrzostwa Portugalii. Regularna gra na wysokim poziomie sprawiła, że Hiszpan nie mógł narzekać na brak zainteresowania. Latem w mediach przewijał się nawet temat potencjalnego powrotu do Barcelony. 28-latek wybrał jednak Bayer Leverkusen, co z perspektywy czasu okazało się idealnym ruchem.
- Myślę, że mogę zrobić różnicę, dzięki notowaniu asyst i bramek. Chcę być liderem, to rola, którą miałem w poprzednim zespole. Teraz też chciałbym jak najbardziej pomóc drużynie wejść na kolejny poziom. Będę skupiał się przede wszystkim na tym, żeby wykonywać polecenia trenera i robić to, co będzie najlepsze dla zespołu - przyznał Grimaldo po podpisaniu kontraktu w Leverkusen. - Alejandro to wszechstronny, utalentowany lewy obrońca, który dysponuje dużą jakością i doświadczeniem. Potrafi strzelać gole i na pewno wniesie wiele atutów do naszej drużyny - zaznaczał dyrektor sportowy, Simon Rolfes.
Nie w każdym przypadku słowa świeżo pozyskanego zawodnika przekładają się na jego faktyczną postawę w klubie. Grimaldo dotrzymuje jednak wszystkich obietnic złożonych kibicom Bayeru. Od kilku tygodni oferuje on gole, asysty i cechy przywódcze, bez których niemożliwe byłoby okupowanie fotelu lidera Bundesligi. Nowy nabytek perfekcyjnie odnalazł się w układance Xabiego Alonso, wydaje się wręcz stworzony do gry w taktyce skonstruowanej przez rodaka. Ustawienie z ofensywnie usposobionymi wahadłowymi promuje zarówno Grimaldo, jak i Jeremiego Frimponga, który imponuje po przeciwległej stronie boiska. Obaj z zatrważającą regularnością dokładają zatem kolejne bramki i asysty. Przy czym, nie ujmując nic Holendrowi, to na grę lewego wahadłowego patrzy się z nieco większą przyjemnością. Szczególnie jego uderzenia z rzutów wolnych zasługują na miano małych dzieł sztuki.
- Rzuty wolne? To dla mnie rutyna, czerpię z doświadczenia, ponieważ pracuję nad techniką wykonywania wolnych od 15 lat. Przyglądałem się w szczególności sposobie uderzenia Garetha Bale'a, Cristiano Ronaldo i Juninho. To coś, co trzeba wytrenować, strzelasz, pudłujesz, strzelasz, pudłujesz, aż w końcu się poprawiasz i ta praca przynosi efekty. Dla mnie najważniejsze jest to, że bramkami z wolnych mogę pomóc swojej drużynie - powiedział Grimaldo w rozmowie z oficjalną stroną klubu.
- Kiedy stajesz przed zmianą klubu, najważniejsze jest zaufanie ze strony trenera i klubu. Praca z Xabim Alonso była dla mnie szansą, której nie mogłem przegapić. Podjąłem tę decyzję, aby nadal rozwijać się jako piłkarz. Xabi zagwarantował mi pewność siebie, potrafi doskonale przekazywać swoje pomysły, wie jak czytać grę i wyjaśniać swój punkt widzenia zawodnikom. To wyjątkowy trener. Na boisku robię wszystko to, o co mnie poprosi. W drużynie panuje płynność, wszyscy jesteśmy pewni siebie - chwalił przełożonego Grimaldo w rozmowie z dziennikiem "AS".

Wyrzut sumienia “Barcy”?

W tym sezonie Grimaldo zanotował już siedem bramek i pięć asyst. Mamy dopiero początek listopada, a takich liczb nie powstydziłoby się wielu napastników. Dość powiedzieć, że w bieżących rozgrywkach żaden piłkarz Barcelony nie wykręcił takiego dorobku w klasyfikacji kanadyjskiej. Tym bardziej można zastanowić się, dlaczego “Duma Katalonii” nie porastała się bardziej o powrót wychowanka. Sytuacja finansowa mistrzów Hiszpanii jest problematyczna, ale tutaj można było pozyskać jakościowego zawodnika bez konieczności płacenia odstępnego.
W sercu Katalonii woleli jednak zaufać duetowi Alejandro Balde - Marcos Alonso. Zwłaszcza przedłużenie kontraktu z tym drugim piłkarzem mogło budzić pewne kontrowersje. 32-latek zdaje się bowiem odstawać od reszty ekipy Xaviego Hernandeza. Wiele jego występów spotkało się z zasłużoną krytyką. I nie chodzi tutaj wyłącznie o indywidualne błędy, ale przede wszystkim niedopasowaną charakterystykę. “Barca” potrzebuje lewego obrońcy, który w fazie ataku pełni funkcję skrzydłowego. Bliżej centrum operuje bowiem Joao Felix, wspierając Roberta Lewandowskiego lub Ferrana Torresa. Balde jest stworzony do takiej gry, ale już Alonso nigdy nie był typem szybkościowca, który potrafi tworzyć przewagę przy linii.
Z każdym upływającym tygodniem Barcelona może żałować, że wypuściła z rąk tak uzdolnionego zawodnika jak Grimaldo, a później nie naprawiła swojego błędu. Problemy ekonomiczne sprawiają, że Katalończycy muszą szukać wzmocnień przede wszystkim wśród piłkarzy, którym kończą się kontrakty. W trakcie letniego okienka Grimaldo był zatem wymarzoną okazją na rynku. Drobna zniżka formy Balde sprawia, że być może 28-latek mógłby realnie wywalczyć sobie miejsce w składzie Xaviego. Ale tego typu rozważania pozostaną już w sferze gdybań.

Czas na reprezentację

Wysoka forma Grimaldo wskazuje, że niedługo powinien on odhaczyć kolejny punkt na liście rzeczy do zrobienia w karierze. Trudno w to uwierzyć, ale filar Bayeru nadal nie doczekał się debiutu w seniorskiej reprezentacji. O ile w minionych latach brak powołań mógł być zrozumiały, o tyle teraz nie da się wymienić dwóch czy trzech lepszych hiszpańskich piłkarzy na tej pozycji. Poza zauważalnym wkładem bramkowym wyróżnia się on również w innych aspektach gry. Średnio w każdym meczu notuje prawie sześć przechwytów i 1,5 kluczowego podania. Do tego wygrywa aż 61% pojedynków, a w samej Bundeslidze ma na koncie 272 sprinty po dziesięciu kolejkach. Xabi Alonso dostał dobry materiał, z którego formuje topowego zawodnika.
- Nie potrafię wyjaśnić, dlaczego Alex jeszcze nie zadebiutował w reprezentacji Hiszpanii, ale myślę, że na pewno zasługuje na powołanie. Jeśli utrzyma ten poziom, to mam nadzieję, że otrzyma szansę w kadrze - przyznał Alonso na jednej z konferencji prasowych.
- Kilka lat temu prawdopodobnie byłbym zły przez brak powołania, ale teraz nie, to mija z wiekiem. Aktualnie uznaję to za jeszcze większą motywację. W reprezentacji Hiszpanii jest wielu świetnych zawodników, ale oczywiście spodziewałem się, że mogę dostać szansę. Nadal będę jednak pracował, aby to osiągnąć i może pewnego dnia się uda - dodał Grimaldo cytowany przez "Bilda" przed poprzednią przerwą reprezentacyjną.
Wahadłowy znajduje się w życiowej formie, a w najbliższej przyszłości czekają go kolejne wielkie wyzwania. Potencjalne powołanie do kadry byłoby związane z dołączeniem do walki o wyjazd na przyszłoroczne mistrzostwa Europy. W międzyczasie Hiszpan będzie wraz z całym Bayerem Leverkusen walczył o najwyższe cele w Bundeslidze i Lidze Europy. A posiadanie w składzie takiego piłkarza może się okazać receptą na sukces “Aptekarzy”.

Przeczytaj również