Niemieccy kibice wymierzali kary piłkarzom. Radosław Kałużny zdradził szczegóły. "Po prostu lali w pysk"

Kałużny od jakiegoś czasu jest komentatorem "Przeglądu Sportowego". Ostatnio sporo miejsca poświęca sytuacji Legii Warszawa.

Gdy przeprowadzający z nim wywiad Piotr Wołosik zasugerował, że kibice Legii mogą nie wytrzymać kolejnego słabego meczu swojej drużyny i doprowadzić nawet do przerwania spotkania z Jagiellonią, Kałużny stwierdził, że ich nerwy wcale go nie dziwią. Od razu przyznał, że sam w przeszłości spotkał się z agresją fanów. Był wtedy piłkarzem niemieckiego Rot-Weiss Essen.

- Klub ten miał fanatycznych kibiców. Nie mieli pretensji, gdy przegraliśmy, lecz byli bezwzględnie dla tych, którzy nie biegali i walczyli. Wymierzali więc kary - stwierdził Kałużny w "Przeglądzie Sportowym".

- Po prostu lali w pysk. Tłumaczyli, że dla wielu z nich wydatek na bilet jest ważną pozycją w domowym budżecie, bo mieszkają w niezbyt bogatym regionie i dlatego nie mają zamiaru oglądać spacerujących zawodników - dodał były reprezentant Polski.

O tym, że kibice nie żartują, piłkarze Rot-Weiss przekonali się po spadku z 2. Bundesligi. Gdy wrócili z wyjazdowego meczu, pod stadionem czekała na nich spora grupa fanów.

- Szefostwo kibiców weszło do szatni i każdemu wypłaciło „lepę” w twarz. Prawie każdemu. Mnie się upiekło. Przede wszystkim, bo wtedy nie zagrałem. „Ty nie dostaniesz, ale nie z tego powodu, że nie grałeś, a za to, że jako jeden z nielicznych zawsze starałeś się i walczyłeś. Reszta ma wp...”. Mogłeś być słabszy od przeciwnika piłkarsko, przegrać, nawet spaść, ale brak zaangażowanie był przez nich nie do wybaczenia - podsumował Kałużny.