Nigdy więcej takiego mundialu. 7 grzechów głównych MŚ w Katarze. "Lista pełna cierpienia"

Nigdy więcej takiego mundialu. 7 grzechów głównych MŚ w Katarze. "Lista pełna cierpienia"
Pressfocus.pl/fot. yangyuanyong
Za nieco ponad 24 godziny rozpoczną się tegoroczne mistrzostwa świata. Impreza, która stanowi kamień milowy w historii piłki nożnej. Nigdy bowiem nie było mundialu rodzącego tak wiele wątpliwości natury moralnej i prawnej. Katarczycy od wielu lat szargają prawa człowieka, a FIFA na to pozwala. Piłkarska centrala przyzwyczaiła już, że dba o własny interes. Wydaje się jednak, że w 2022 roku przebiła wszelką skalę.
2 grudnia 2010 roku Sepp Blatter wyciągnął karteczkę z napisem „Katar” i świat futbolu zadrżał. FIFA znalazła się na drodze do najbardziej kuriozalnych mistrzostw w swojej historii i nic lub nikt nie potrafił wpłynąć na zmianę kursu. W ciągu kolejnych 12 lat dokładane kolejne szczebelki absurdu do drabiny obrzydliwości. Jutro rozpocznie się pokaz finalnego efektu.
Dalsza część tekstu pod wideo
Nie trzeba udawać, że nie będziemy oglądać go na własne oczy. Większość z nas nie podejmie decyzji o bojkocie, nawet jeśli zadecydują całkowicie odmienne względy. Mistrzostwa świata - jakie by nie były - na tyle mocno wrosły w tożsamość kibicowską, że, przynajmniej dopóki będą grali na nich Polacy, zostaną z nami w przestrzeni medialnej, zaczną wręcz wychodzić z lodówki.
Jednocześnie warto znać swojego przeciwnika. Warto wiedzieć, co się w Katarze dzieje i dlaczego zbliżający się mundial już teraz jest traktowany jako najgorszy w całej historii tej dyscypliny. Gospodarzom imprezy i całej FIFA udało się przebić wynik z 2002 roku jeszcze przed pierwszym gwizdkiem. Trudno się jednak dziwić, bo lista błędów, wykroczeń i dramatów, które związane są z tegorocznymi mistrzostwami świata, to lista grzechów dla całego piłkarskiego świata.

Pycha

Jeśli mundial miał być świętem kibiców, to impreza w Katarze definitywnie zaprzecza tym założeniom. FIFA, zupełnie nie zwracając uwagi na swoich konsumentów, kierowała się własnym interesem powierzając organizację mistrzostw świata państwu, które nie ma żadnej tożsamości piłkarskiej. Przywoływane często RPA czy Korea i Japonia są przypadkami zupełnie odrębnymi - pierwsi dołączyli do piłkarskiej centrali w 1909 roku (przed USA, Argentyną czy Chile), kolejne dwa państwa miały za sobą długi rozwój dyscypliny na swoim terenie. A Katar? Katar po prostu był bogaty.
W efekcie kibice otrzymali mistrzostwa świata dla wybranych. Wyprawa na Bliski Wschód to podróż szalenie droga, przekraczająca możliwości większości ludzi. Ceny noclegów są szalone, podobnie, jeśli mówimy o produktach spożywczych. Generuje to oczywisty problem z potencjalnie pustymi stadionami, co martwi szczególnie Katarczyków. Postanowili więc przekupić co biedniejszych pracowników z innych państw (Indie, Pakistan, Bangladesz), żeby wypełniali trybuny i tworzyli sztuczny tłum. Sama Polska może liczyć na wsparcie około 15 tysięcy takich sympatyków.

Nieczystość

Obecnie nikt nie ma wątpliwości, że MŚ 2022 zostały sprzedane. Głównym kandydatem do zwycięstwa było USA, które na oficjalne głosowanie wysłało imponującą reprezentację z Morganem Freemanem i Billem Clintonem na czele. Co więcej, Amerykanie cieszyli się poparciem nie tylko niżej postawionych działaczy, ale też samej wierchuszki FIFA. Zwolennikami organizacji mundialu za Oceanem byli w końcu Chuck Blazer (więcej o nim TUTAJ), a także Sepp Blatter. A jednak przegrali.
Oficjele zostali pokonani przez własną broń - pieniądze. To nie było czyste zagranie ze strony Kataru, ale nade wszystko skuteczne. Wielki wpływ na decyzję w 2010 roku miała bowiem rozmowa, w której uczestniczyli Michel Platini, Nicola Sarkozy oraz katarscy wysłannicy. Ówczesny prezydent Francji przekazał szefowi UEFA, że ich krajowi zwycięstwo bliskowschodniej propozycji będzie bardzo, ale to bardzo na rękę. Działacz przekaz zrozumiał, UEFA poszła za Katarem. Niedługo później Sarkozy mógł pochwalić się, że zagraniczni inwestorzy odkupili myśliwce za około 15 miliardów euro.

Nieumiarkowanie

Katarczycy, korzystając z przywilejów gospodarzy, postanowili zorganizować imprezę na swój własny sposób. Przekonali się o tym, jakże mogłoby być inaczej, oczywiście kibice, bowiem na 48 godzin przed startem mundialu poinformowano o zakazie sprzedawania alkoholu na stadionach. W teorii kwestia prozaiczna - w praktyce w 2014 roku Brazylijczycy musieli się dostosować do wymogów FIFA, a nie odwrotnie.
Tutaj należy podkreślić, że jeśli ktoś ma naprawdę przepastny portfel, to owszem może skonsumować napój procentowy. Warunek ten spełnia wąska grupa "kibiców" - dostęp do bogatego bufetu będą mieli członkowie "rodziny FIFA", goście VIP, a także osoby, które wykupiły miejsce na loży. Koszt takiej wejściówki oscylował w granicach 19 tysięcy dolarów.
Katar nie zachował też rozsądku w kwestii ściągania obcych kibiców. O ile bowiem sztuczne wypełnienie stadionu można będzie jeszcze jakoś tłumaczyć wyciągnięciem ręki do biedniejszych pracowników (niemniej będzie to parodia), o tyle prawdziwą farsą okazały się przemarsze grup sympatyków różnych reprezentacji. Banglijczycy przebrani za Portugalczyków, Argentyńczyków i Anglików szli ulicami katarskiej stolicy, chociaż z trudem potrafili wymienić dwóch piłkarzy z tych zespołów. Jakby tego było mało - ktokolwiek się na to oburzył, był przez Infantino posądzony o rasizm. Zagrywanie tej karty w rzeczonym przypadku pokazuje, jak obrzydliwą postacią jest obecny prezydent FIFA.
- Czy ktoś, kto wygląda jak Hindus, nie może kibicować Anglii, Hiszpanii lub Niemcom? To przecież czysty rasizm - stwierdził działacz na oficjalnej konferencji prasowej.

Chciwość

Czasami ludzie wcale nie pragną pieniędzy. Czasami czymś, co pociąga ich zdecydowanie najmocniej, jest władza. Świadczy o tym przykład Jacka Warnera - człowieka, który miał wszystko, ale zapragnął mieć jeszcze więcej. Pochodzący z Trynidadu działacz odegrał ważną rolę w przyznaniu prawa do organizacji mundialu w Katarze. W ostatnim momencie odwrócił się od swoich dawnych przyjaciół - Seppa Blattera i Chucka Blazera - jednoznacznie uśmiechając się do Mohammeda bin Hamammama.
Wsparcie Warnera - członka CONCACAF - miało znaczenie przy oddawaniu głosów na Katar. Chociaż działacz ten był bardziej związany z USA, postanowił zagrać wszystko na jedną kartę. Liczył bowiem, że po zmianie władzy w FIFA na bin Hammama sam zyska jeszcze większe wpływy. Jedynym pocieszeniem w tej sytuacji jest fakt, że za swoją chciwość poniósł poważne konsekwencje. Wydalono do z piłkarskiej centrali, a jego sojusznik musiał uznać wyższość Blattera.
Przy temacie chciwości nie można zapominać o Giannim Infantino. Nie będzie przesadą, jeśli pokuszę się o stwierdzenie, że 52-latek swoim całokształtem przebije w końcu Seppa Blattera. Kręgosłup moralny Szwajcara zrobiony jest bowiem z huba-buby. Ciągnie się na kilka metrów, można go dowoli skręcać, wykręcać, oplatać wokół ręki. Obecny szef FIFA to w końcu człowiek, który władzę i pieniądze kocha do tego stopnia, że brata się i z Katarczykami, i z Władimirem Putinem. Gdyby to leżało w jego interesie, pewnie znalazłby wytłumaczenie na sens działań pewnego austriackiego akwarelisty.
Infantino, na stałe mieszkający w Katarze, robi wszystko, by obronić organizatorów tegorocznej imprezy. Jednocześnie czyni to w sposób tak pokraczny, że wywołuje co najwyżej godne pożałowania kiwnięcia głową. To pokazuje, jacy ludzie stoją za organizacją mundialu na Bliskim Wschodzie.
- Nie krytykujcie Kataru - zaapelował prezydent FIFA.

Gniew

Głównym problemem związanym z mundialem w Katarze wcale nie muszą być korupcja, chciwość lub idiotyzmy wygadywane przez Infantino. Coś, co zwraca szczególną uwagę, to losy robotników, którzy oddali coś więcej niż zdrowie w walce o to, aby Bliski Wschód miał swoje mistrzostwa świata. W momencie ogłoszenia decyzji FIFA, w Doha nie było pół stadionu, na którym można by rozegrać spotkanie rangi piłkarskiego czempionatu. Trzeba było więc budować, a przecież Katarczycy nie mogą sobie brudzić rąk.
Do kraju ściągnięto więc masy pracowników fizycznych z biedniejszych regionów Azji. Na place budowy trafili tez imigranci. Ta wielokulturowa mieszanka miała budować nowe świątynie futbolu. Być może nie byłoby w tej sytuacji nic strasznego, gdyby nie fakt, że ludziom tym nie zagwarantowano właściwie żadnych praw. Funkcjonowali w warunkach przekraczających nasze europejskie wyobrażenie, a ich poświęcenie pochłonęło straszne żniwo.
Dokładne rachunki nie są znane, lecz "The Guardian" podaje, że w Katarze zginęło ponad 6500 tysiąca pracowników pochodzących z Bangladeszu, Sri Lanki, Indii, Pakistanu i Nepalu. Potwierdzają to również dane prosto z ambasad tych krajów. Mamy więc styczność z problemem realnym - ludzie ginęli od porażenia prądem, spadali z rusztowań, popełniali samobójstwa, cierpieli z powodu zamartwicy. Wszystko w kraju, gdzie prawa człowieka są ułudą.
O pogardzie Katarczyków przekonali się także ci ludzie, którzy próbowali naświetlać istniejące szaleństwo. Jeden z informatorów - Malcolm Bidali - został wtrącony do więzienia w związku ze swoją działalnością w tym zakresie. Koszmar przeżyła też Paola Schietekat - Meksykanka, pracująca przy organizacji mundialu, została brutalnie zgwałcona. Kobieta poszła na policję i zderzyła się ze ścianą. W toku poniżającego postępowania to ją uznano za winną całego zła. Lokalne władze skazały ją na karę chłosty oraz siedem lat więzienia. Historię Schietekat możecie przeczytać TUTAJ.
- Europejczycy nie mają prawa krytykować Katarczyków. Zamiast tego powinni przeprosić za ostatnie 3000 lat swojej działalności. Sam wiem, co to dyskryminacja. Byłem prześladowany ze względu na rude włosy - beznamiętnie rzucił Infantino.

Lenistwo

To nie jest tak, że media nie wywierały nacisku na FIFA już wcześniej. Przecież jeszcze w 2010 roku brytyjscy dziennikarze byli wręcz oburzeni organizacją MŚ 2022 w Katarze. Swój sprzeciw w tej sprawie wyrażał między innymi Piers Morgan, o którym teraz zrobiło się bardzo głośno. W kolejnych latach na światło dzienne wyciągnięto rażące braki infrastrukturalne, szemrane interesy gospodarzy imprezy, korupcję trawiącą piłkarską centralę oraz sekrety dotyczące decyzji Komitetu Wykonawczego. A jednak może okazać się, że to było po prostu zbyt mało.
Ostatecznie prawie nikt nie zdecydował się na zbojkotowanie mundialu w Katarze. Jasne, Norwegowie nie wysłali swoich pracowników, wiele gorzkich słów powiedział też Eric Cantona, ale z drugiej strony impreza może być legitymizowana nazwiskami Davida Beckhama oraz Gary'ego Neville'a. Pierwszy pełni funkcję ambasadora, drugi pojedzie na Bliski Wschód w roli komentatora katarskiego "beIN Sports".
Prawdopodobnie należało wytoczyć jeszcze cięższe działa. W ciągu 12 lat niewątpliwe była ku temu sposobność, a jednak się nie udało. W gruncie rzeczy strasznym jest, iż Cezary Kulesza może mieć racje w swojej opieszałości. PZPN nie poszedł w końcu drogą Duńczyków czy Niemców, którzy w ostatnich dniach zdecydowanie skrytykowali FIFA i Katarczyków. Nasz prezes za taki stan rzeczy obwinia brak konsolidacji. Jeśli nie wystarczyła nam grubo ponad dekada, może naprawdę jesteśmy leniwi w temacie reagowania na ludzkie krzywdy, które nie dzieją się tuż pod naszym nosem.
- Zawsze można zbojkotować każdy turniej i na niego po prostu nie pojechać, ale ile takich drużyn się znajdzie? Nikt się do tego nie posunie. Pomysłów nie brakuje z wielu stron, ale najtrudniejsza jest decyzyjność. My jako PZPN nie boimy się podejmować trudnych decyzji. Niedawno przecież to zrobiliśmy - stwierdził Kulesza w rozmowie z "TVP Sport".

Zazdrość

Wreszcie temat, który wielu może uznać za kontrowersyjny. W końcu Katarczycy plagę swoich zakazów i obostrzeń umotywowaną swoją kulturą oraz religią. Według nich nie ma to nic wspólnego z zagraniem na nosie Zachodowi. Niemniej trudno nie ulec wrażeniu, że organizatorzy tegorocznych mistrzostw świata postrzegają Europę tak, jak widzi to Rosja. Jako coś zgniłego, przeżartego wyświechtanym frazesem spod znaku wstrętnego lewactwa.
W związku z tym Katarczycy wycofują alkohol ze stadionów, mają zupełną pogardę dla drugiego, mniej majętnego człowieka, prawa kobiet traktują w sposób iluzoryczny, szargają piłkarską tradycję, zakazują stosunków pozamałżeńskich, wpadają w dziką furię, gdy widzą pary jednopłciowe, które nie kryją się ze swoimi poglądami. Katarczycy przyjmują wyłącznie swój punkt widzenia i to do tego stopnia, że nawet FIFA jest traktowana jako gość na własnej imprezie.
Państwo z Bliskiego Wschodu nie znosi żadnego znaku sprzeciwu, a piłkarska centrala ślepo za nią podąża. Doszło nawet to tego, że Infantino jął wysyłać tragikomiczne listy, w których prosił o oddzielenie polityki od sportu, zaś FIFA zakazała Duńczykom rozgrzewania się w koszulkach z hasłem "Human Rights For All". Przy okazji zupełnie zbywano FA, pytające o sposobność grania w opaskach "ONE LOVE".
FIFA pozwoliła na organizację mistrzostw świata w kraju jeszcze bardziej zamkniętym niż Rosja. Może być dumna ze swoich działań.
Najgorsze jest to, że powyższa lista, pełna przecież cierpienia i pogardy, wciąż pozostaje niepełna. Że za kulisami dzieje się jeszcze więcej rzeczy, które przyprawiają o ból głowy. A jednak nikomu nie udało się sprawić, aby mistrzostwa świata w Katarze zostały zbojkotowane. Teraz możemy jedynie śledzić relacje, mecze i informować, cały czas informować o wszystkich wykroczeniach, aby nigdy już nie doszło do takiego mundialu.
Niech zatem zaczną się igrzyska.

Przeczytaj również