Ostatni taniec magicznego duetu? Drogi Leo Messiego i Pepa Guardioli znów powinny się skrzyżować

Ostatni taniec magicznego duetu? Drogi Leo Messiego i Pepa Guardioli znów powinny się skrzyżować
Maxisport / shutterstock.com
Gdy pracowali razem, rzucili świat futbolu na kolana. Po rozstaniu nadal odnosili sukcesy, aczkolwiek brakowało w tym wszystkim iskry magii. Leo Messi był najlepszym piłkarzem pod wodzą Pepa Guardioli, a kataloński trener wspiął się na szczyt z Argentyńczykiem u boku. Niedługo obaj znów mogą spotkać się w jednej drużynie.
Kilka dni temu 49-letni szkoleniowiec przedłużył kontrakt z Manchesterem City o kolejne dwa lata. To drobna niespodzianka, biorąc pod uwagę fakt, że ostatnimi czasy “Obywatelom” nie idzie zbyt dobrze, a sam Pep w żadnym klubie nie spędził więcej niż czterech lat. Po tym okresie jego cykl zawsze dobiega końca. Prolongata umowy zbiegła się w czasie z głośną wypowiedzią Messiego, który wreszcie wyrzucił z siebie wszystko, co od dawna leżało mu na sercu.
Dalsza część tekstu pod wideo
- Jestem zmęczony obwinianiem mnie o całe zło w Barcelonie. Mam już dość słuchania, że mam problem ze wszystkim w tym klubie - powiedział po powrocie z przerwy reprezentacyjnej.
Warto dodać, że 33-latek nie przedłużył kontraktu z “Dumą Katalonii” i już od 1 stycznia będzie mógł podpisać wstępną umowę z nowym zespołem. Szykuje się “Last Dance” w piłkarskiej wersji?

Dwóch ich zawsze jest - mistrz i uczeń

Messi i Guardiola znają się jak łyse konie i to nie tylko ze względu na fryzurę menedżera. W latach 2008-2012 byli głównymi architektami wielkiej Barcelony, która trzykrotnie sięgała po mistrzostwo Hiszpanii i dołożyła do tego dwa triumfy w Lidze Mistrzów. Bordowo-granatowa układanka napędzana tiki-taką zrewolucjonizowała postrzeganie futbolu. Dzięki tym niepowtarzalnym osiągnięciom Pep został uznany za jednego z najlepszych trenerów, a “La Pulga” mógł zacząć konkurować z Diego Maradoną czy Pele o miano GOAT (z ang. Greatest of All Time). Współpraca tego duetu układała się wprost perfekcyjnie.
- Pep zjawił się w momencie, w którym od dwóch lat niczego nie wygraliśmy. Byliśmy w kiepskiej formie psychicznej. Dzięki jego stylowi pracy, przesłaniu i zaufaniu, które sobie zdobył, udało się odwrócić negatywny trend. Najwięcej w piłce nauczyłem się od Guardioli. On wziął mnie pod opiekę w okresie, kiedy się rozwijałem - wypowiedź Argentyńczyka umieszczona na kartach biografii “Messi” autorstwa Guillema Balague.
Trudno wyrokować, który zawdzięcza więcej temu drugiemu. Obaj non stop się napędzali, jeden stanowił natchnienie dla drugiego i vice versa. Messi po raz pierwszy przekroczył liczbę 30 trafień w sezonie właśnie w debiutanckim sezonie Pepa. Dziś jest to dla niego norma. To Katalończyk wymyślił swojemu podopiecznemu pozycję, na której ten występuje od ponad dekady. Przed przybyciem Guardioli Leo trzymał się wyłącznie prawego skrzydła. Przed jednym z “El Clasico” usłyszał, że ma wcielić się w rolę fałszywej dziewiątki. Efekty? Real przegrał 2:6 po dublecie barcelońskiej “dyszki”.
W każdym sezonie, kiedy pracowali razem, Messi podnosił Złotą Piłkę. W ostatnim roku wspólnej pracy zdobył, uwaga, 73 bramki i dołożył 33 asysty w 60 spotkaniach. Chore liczby. I chociaż Leo nadal imponuje strzeleckimi wynikami, a Pep dołożył do gabloty kilkanaście trofeów w Bayernie i Manchesterze, to czegoś im brakuje. Bez siebie są nadal świetni, ale nie zawsze wybitni. A rysy na sportowym wizerunku stają się coraz wyraźniejsze.

Europejskie blamaże i wypalona miłość

Patrząc na karierę trenera City, można zauważyć prostą zależność - jedynie z Messim potrafił zawojować Europę. Z nim w ciągu czterech lat aż dwukrotnie podnosił “uszate” trofeum, a przez kolejnych dziewięć ani razu nie dokonał konkwisty Ligi Mistrzów. Zawsze miał fenomenalny skład, plejadę gwiazd do dyspozycji, ale to nie wystarczało. Porażki z Lyonem czy wcześniej Monaco i Tottenhamem zaburzyły dotychczasową nieskazitelność. Brakowało stempla. Brakowało Leo Messiego. Teraz nawet na arenie ligowej zaczyna ustępować ekipom Juergena Kloppa i Jose Mourinho.
W międzyczasie Argentyńczyk pozostał wierny Barcelonie, ale jemu również nie szło tak dobrze. Przez dziewięć lat “Duma Katalonii” raz sięgnęła po najcenniejsze klubowe trofeum. Znakomity sezon 2014/15 nie mógł jednak wymazać kompromitacji z Liverpoolem, Romą czy Bayernem. I chociaż Messi nie zawsze był winny porażce, to w jego kierunku posyłano głosy krytyki. Po ostatniej wpadce w Lidze Mistrzów Leo zdecydował, że to dalej nie ma sensu. Barcelona przestała być przyjaznym środowiskiem.
Konflikty z Erikiem Abidalem, złamane obietnice Josepa Marii Bartomeu, a wreszcie nietrafione decyzje w kwestii wyboru kolejnych szkoleniowców czy budowy kadry. Na razie 33-latek nadal przywdziewa trykot “Blaugrany”, ale robi to z przymusu. Coraz rzadziej widać na jego twarzy uśmiech. Pasja przerodziła się w obowiązek. Czeka na datę wygaśnięcia kontraktu, która zbliża się wielkimi krokami. Niedługo otworzą się drzwi do ponownej współpracy ze swoim mentorem.
- Mimika i mowa ciała Leo wiele o nim mówią. Zadanie trenera polega na stworzeniu mu takich warunków, w których będzie mógł się spełniać na boisku. To mu wystarczy do szczęścia. Resztą zajmuje się sam - zauważał Guardiola.

Ostatni dzwonek

Na pożegnalnej konferencji w Barcelonie szkoleniowiec zaznaczył, że odchodzi, bo czuje się wypalony, brakuje mu energii, musi odpocząć od tego wszystkiego. Z Bayernem pożegnał się jeszcze szybciej, bowiem po trzech latach. I obecny projekt na Etihad również zdaje się chylić ku końcowi. Wicemistrzowie Anglii notorycznie tracą punkty, grają wolno, przewidywalnie, są ślamazarni. Najpierw przegrany tytuł z “The Reds”, później wpadka w Europie, a teraz niezbyt obiecujący start rozgrywek. Taktyka tysiąca i jednego podania staje się banalna do odczytania. A jednak kontrakt został przedłużony. Coś, a w tym przypadku raczej ktoś, mógł skłonić do pozostania w Manchesterze na dłużej.
- Manchester ma pieniądze, żeby podpisać Messiego. Leo ufa Guardioli. Leo ufa Txiki Begiristainowi (dyrektor sportowy City). Jest tam Aguero, jeden z jego najlepszych przyjaciół. On wie, że to silny projekt, a Manchester potrzebuje takiej osoby, żeby pójść o krok dalej, osiągnąć coś w Europie. To bardzo prawdopodobna opcja - komentował Marcelo Bechler, dziennikarz, który jako pierwszy podał informację o odejściu Neymara do PSG.
Guardiola i Messi są jak brakujące kawałki misternie układanych puzzli. Jeden stworzył drużynę bez kluczowego elementu, a drugi stracił cierpliwość do fatalnie zarządzanego zespołu. Ostatnie lata pokazały, że w pojedynkę nie uda im się podbić Starego Kontynentu, a przecież to ich główny cel. Plotki o tym transferze przewijają się w mediach od dawna, lecz nigdy nie było tak blisko ostatecznego sfinalizowania transakcji. Messi nie kwapi się do przedłużenia umowy z “Barcą” i trudno mu się dziwić. Klub jest zadłużony po uszy, kadra potrzebuje wzmocnień, a Victor Font, prawdopodobny następca Bartomeu, już chce zwalniać Ronalda Koemana. W skrócie jeden wielki chaos napędzany przez wewnętrzne wojenki.
Dziewięć lat rozłąki to wystarczający okres, aby zrozumieć, że ten tandem potrzebuje siebie nawzajem. To nie tylko udana relacja na linii zawodnik-trener. To symbioza, która gwarantuje pasmo sukcesów. Messi ma już 33 lata. Guardiola pracuje w zawodzie od ponad dekady. Najwyższa pora, by znów połączyli siły i spróbowali zdominować europejski futbol. Jeszcze ten jeden, ostatni raz.

Przeczytaj również