Ostatni termin Lecha Poznań. Najważniejsza misja Mariusza Rumaka. "Coś poszło bardzo nie tak"

Ostatni termin Lecha Poznań. Najważniejsza misja Mariusza Rumaka. "Coś poszło bardzo nie tak"
Adam Starszynski / pressfocus
Dawid - Dobrasz
Dawid Dobrasz09 Feb · 13:00
Lech Poznań w sobotę wyruszy w podróż w nieznane, bo tak można nazwać zespół nowego-starego trenera, który jest sporą niewiadomą na starcie grania w 2024 roku. Już samo to, że mówimy "Lech Poznań Mariusza Rumaka" sprawia, że chyba nie wszystko w tym sezonie poszło w taki sposób, jaki miało. "Kolejorz" od meczu z Zagłębiem rozpocznie misję ratowania sezonu. Czy uda mu się zdać ten semestr?
Tak. Zbliżająca się piłkarska wiosna to już ostatni dzwonek dla "Kolejorza". Właściwie sesja poprawkowa. Lech Poznań z pilnego studenta, który w zeszłym sezonie osiągnął satysfakcjonujące dla siebie cele i spokojnie przeszedł na kolejny rok bez większych problemów, stoczył się do poziomu ucznia, który musi ratować się ostatnimi terminami w sesji poprawkowej.
Dalsza część tekstu pod wideo
Chyba mało kto w czerwcu 2023 roku spodziewał się, że dla Lecha Poznań to wszystko potoczy się tak źle. Jasne, odeszli Michał Skóraś czy Pedro Rebocho, ale "Kolejorz" dość szybko sprowadził czterech nowych piłkarzy i miał przed sobą perspektywę interesujących rozgrywek, gdzie miało zaprocentować doświadczenie zdobyte w sezonie 2022/23 z apetytami na jeszcze coś więcej. Tymczasem weszło pełne rozprężenie. Wręcz pycha, za co głównym odpowiedzialnym był John van den Brom.
John van den Brom
Piotr Matusewicz / press focus
To on nie chciał transferów. Sam mówił publicznie o dwóch nowych piłkarzach, a ostatecznie przyszło czterech. To jego decyzją Lech jako jeden z ostatnich rozpoczął przygotowania do gry na trzech frontach, co było złą decyzją. To Holender stwierdził, że jego drużyna do formy "dojdzie" meczami, co też było... złą decyzją. Nie mówiąc o samych jednostkach treningowych i przygotowaniach do meczów, co zresztą sami w wywiadach mówią piłkarze "Kolejorza".
Szereg tych błędnych decyzji i złe przygotowanie piłkarzy sprawiło, że już w sierpniu Lech - idąc terminologią studencką - zaliczył pierwszą i bardzo poważną wtopę. Nie zdał egzaminu z Europy. Właściwie wyłożył się przed wejściem na salę wykładową, bo tak należy ocenić - i wtedy, i teraz - porażkę ze słowackim Spartakiem Trnava, który w dużej części złożony był/jest z piłkarzy zweryfikowanych negatywnie w polskiej Ekstraklasie.
Oceniając tamten moment już na chłodno, nie tylko dla Lecha, ale całej polskiej piłki, to rewanż w Trnawie można porównać do meczu reprezentacji Polski w Mołdawii, co było bezsprzecznie największą kompromitacją piłkarską 2023 roku. Drugą - w moim rankingu - jest ten niezdany egzamin Lecha w III rundzie el. Ligi Konferencji z zespołem, który w fazie grupowej w sześciu meczach zdobył jeden punkt.

Im dalej w las...

Im dalej w las... tym bardziej było widać, jak to się skończy. Trwało marnotrawienie potencjału Lecha Poznań z pojedynczymi zaskoczeniami, jak wygrana z Rakowem i obowiązkowe zwycięstwa u siebie z beniaminkami, Stalą Mielec czy Wartą Poznań. Lech zdołał jeszcze zdać ważne kolokwium z Arką Gdynia w Pucharze Polski, ale znowu zawalił sprawę w starciach z Piastem Gliwice czy Widzewem Łódź. Wtedy było wiadomo, że trzeba włączyć plan naprawczy. Skończyło się tak, że głównego winnego (winnych) pożegnano, ale wdrożono wersję, której nikt by nie wymyślił. Przynajmniej tak na logikę. No bo po Macieju Skorży, Johnie van den Bromie, którzy zapewnili sukcesy Lechowi Poznań w poprzednich dwóch sezonach, Holendra zastąpił... będący cztery lata na trenerskim aucie Mariusz Rumak.
mariusz rumak lech poznań styczeń 2024
Pawel Jaskolka / pressfocus
Mogło komuś przejść przez głowę, że Rumak jest pod ręką, to może być brany pod uwagę, ale zatrudnienie 50-letniego trenera to coś, co w czerwcu zeszłego roku nikomu nie przeszłoby przez głowę. Scenariusz irracjonalny, który stał się realnym. Takie sytuacje pokazują, w jakim momencie znalazł się Lech Poznań, że "wyczarował" Mariusza Rumaka. Podobne zaskoczenie było z powrotem Rafała Janasa do sztabu jeszcze w tym sezonie, ale to akurat wiadomość, którą każdy sympatyzujący z Lechem musiał docenić i uznać za pozytyw, co akurat wzmocniło zdecydowanie notowania Rumaka u kibiców, który - nie grając jeszcze żadnego meczu - już ma sporo negatywnego elektoratu kibicowskiego, z którym musi się mierzyć.

Ostatni termin

Teraz Lech ma 15 spotkań w lidze i trzy w Pucharze Polski, żeby uratować sezon. Bo tak należy nazwać moment, gdzie zepsuto autostradę do fazy grupowej europejskich pucharów. Gdzie Lech z najdroższą kadrą w historii ma osiem punktów straty do liderującego Śląska Wrocław. To jest scenariusz niesatysfakcjonujący dla poznaniaków i teraz na ostatni termin, kiedy student stoi nad przepaścią, poszedł po pomoc do Mariusza Rumaka, który ze zbioru bardzo dobrych jednostek musi zbudować drużynę. Kolektyw, zdolny wygrywać mecze nie tylko indywidualną jakością piłkarzy.
Ratowniczy nie dostał do pomocy żadnych narzędzi, bo transferów nie zrobiono. Uznano, że kadra jest mocna.
Okej. Można się z tym zgodzić, ale jedno trudno zrozumieć. Dlaczego Lech, który walcząc o mistrzostwo, potrafił sprowadzić zastępstwo za piłkarza odchodzącego latem już zimą (Velde za Kamińskiego), a teraz mając świadomość zbliżających się odejść Marchwińskiego czy Velde nie zrobił nic?
Kristoffer Velde
Norbert Barczyk/Pressfocus
Zatrudnienie Mariusza Rumaka i brak transferów wielu kojarzy się z minimalizmem tak często przyklejanym do włodarzy Lecha Poznań. A właściwie z powrotem "Kolejorza" do czasów, gdzie wynik sportowy nie był najważniejszy. Czy on teraz jest najważniejszy? Niby tak, ale czy ktoś ma poczucie, że jak Lech w tym sezonie nic nie wygra, to coś się stanie? Pewnie nic, a chyba jednak powinno się wyciągnąć wtedy konsekwencje, bo skoro zainwestowano pieniądze w transfery i w nowe kontrakty, a Lech po tym sezonie nie zdobędzie nic z Rumakiem u steru, to chyba coś (bardzo) poszło nie tak. I wtedy powinno się od Lecha znowu wymagać zdecydowanie więcej - tyle, co w sezonie mistrzowskim. Bo wtedy presja na klubie przyniosła oczekiwany wynik.
W Poznaniu patrzą w górę tabeli, ile punktów straty, kiedy finał Pucharu Polski. Przyszedł nowy sztab z konkretnym zadaniem i to jest ten impuls, który według włodarzy przy Bułgarskiej starczy. W Poznaniu za to nikomu nie przeszło przez myśl, że ten sezon może się skończyć jeszcze gorzej, czyli np. brakiem awansu do europejskich pucharów, co - kończąc terminologią studencką - byloby oblaniem całego roku i zostaniu na nim na kolejny rok, co wprost oznacza, że zamiast progresu mielibyśmy regres. A tego w Poznaniu chyba nikt się nie spodziewał.
Dlatego przygoda Lecha Poznań z Mariuszem Rumakiem to podróż w nieznane. Dla samego trenera to ogromna szansa, który i tak już był na trenerskim aucie, a dla Lecha ogromne ryzyko. Może się skończyć super, może się skończyć nieźle, ale też może skończyć się tragicznie i ku temu też można znaleźć argumenty.
Wszystkie warianty możliwe i to już sygnał dla Lecha, że działo się źle. To ostatni moment, aby raz a dobrze wyjść z kryzysu w tym sezonie i na to wiosną liczy Lech Poznań. Terminarz na starcie jest bardzo wymagający. Są kontuzje (Sobiech, Dagerstal, Ishak) czy kartki (Velde), ale już na początku marca będzie wiadomo, czy Lech przedłużył swoją szansę na jakikolwiek sukces, czy reszta sezonu to przysłowiowe "dożynki". Czas to sprawdzić.

Przeczytaj również