Oto piłkarz, który może poprowadzić Leicester do kolejnego tytułu. Najlepszy angielski pomocnik jest “Lisem”

Oto piłkarz, który może poprowadzić Leicester do kolejnego tytułu. Najlepszy angielski pomocnik jest “Lisem”
Matt Wilkinson / PressFocus
Leicester City obejmie prowadzenie w tabeli Premier League, jeśli pokona dzisiejszego wieczoru na King Power Stadium Chelsea. Mistrzowie Anglii z 2016 roku znowu marzą o sprawieniu wielkiej sensacji. Tym razem przy znaczącym udziale najlepszego obecnie rodzimego pomocnika - Jamesa Maddisona.
- Ten sezon będzie ciężkim wyścigiem o miejsce w pierwszej czwórce - powiedział po niedzielnym szlagierze Premier League pomiędzy Liverpoolem a Manchesterem United menedżer mistrzów Anglii, Juergen Klopp. Niemiec nie przesadził. Jego drużyna nieoczekiwanie spadła pod koniec ostatniego weekendu aż na czwartą lokatę w tabeli. Poza United i Manchesterem City obrońców tytułu wyprzedziło również w klasyfikacji drugie rozgrywki z rzędu dotrzymujące kroku faworytom Leicester City. Największą gwiazdą “Lisów” jest od kilku tygodni ponownie cieszący się zdrowiem i wracający do wielkiej formy - James Maddison.
Dalsza część tekstu pod wideo

Jak Arszawin

- Takie gole zawsze wyglądają dobrze! - zgodził się ofensywny pomocnik Leicester po tym, jak jego efektowne trafienie otworzyło wynik sobotniego meczu zespołu Brendana Rodgersa przeciwko Southampton. - Takie uderzenia są trudne do wykonania, zwłaszcza z ostrego kąta. Nie wiem dlaczego, ale został mi w pamięci jeden podobny gol. Pamiętam bramkę, jaką wiele lat temu dla Arsenalu zdobył Andriej Arszawin. Pamiętam też, jak mój tata powiedział mi, że kiedy znajduję się w ciasnych przestrzeniach przy linii bocznej, jedyne miejsce, w jakie można uderzyć piłkę i zdobyć bramkę, jest pod samą poprzeczką. Tylko tam bramkarz może nie sięgnąć piłki - dodał.
Gol Jamesa Maddisona w ostatnim spotkaniu oznaczał dla 24-latka wpisanie się na listę strzelców w drugim meczu z rzędu i już po raz piąty w tym sezonie Premier League, a siódmy, licząc również zmagania jego drużyny w fazie grupowej Ligi Europy. Spośród środkowych pomocników w całej angielskiej ekstraklasie tylko Bruno Fernandes zdobył w obecnych rozgrywkach więcej bramek od Maddisona. I to raptem o jednego, jeśli odejmiemy Portugalczykowi trafienia z rzutów karnych.
Anglik jest też specjalistą od bramek wyjątkowej urody. Na początku sezonu strzelił przepięknego gola Manchesterowi City - zza pola karnego, prawą nogą. Pod koniec ubiegłego roku dołożył kolejne efektowne trafienie przeciwko Brighton - tym razem z narożnika szesnastki, nogą lewą. Do tego dochodzą asysty. Najbardziej zapamiętana została ta z 90. minuty wyjazdowego meczu przeciwko Sheffield United. Maddison obsłużył wtedy zabójczym, prostopadłym podaniem Jamiego Vardy’ego, który zapewnił następnie “Lisom” cenną wygraną. Na jeszcze większy efekt bramkowy niż współpraca tej dwójki przekładają się zresztą wyłącznie dokonania duetów: Harry Kane - Heung-min Son oraz Fernandes - Marcus Rashford. Maddison należy także do najczęściej faulowanych środkowych pomocników w lidze.

Przez League One i Championship

W odróżnieniu od innego angielskiego środowiska pomocnika, który robi wraz z biegiem sezonu coraz większą furorę na stadionach Premier League i którego zapewne również zobaczymy dziś wieczorem na murawie King Power Stadium, James Maddison podążył zupełnie inną ścieżką niż Mason Mount. Lider Leicester jest wychowankiem Coventry City - lokalnego klubu z miasta, w którym się urodził i dorastał. Jako nastolatek, to właśnie w barwach “Sky Blues” zadebiutował też w dorosłym futbolu, na poziomie trzeciej klasy rozgrywkowej (League One).
Wkrótce kupiło go grające wtedy ligę wyżej Norwich City, które początkowo wypożyczyło jednak utalentowanego piłkarza najpierw z powrotem do macierzystego klubu, a następnie do szkockiego Aberdeen. W sezonie 2017/18 Maddison był już gwiazdą Championship. Zdobył aż 14 bramek. Zaliczył też osiem asyst. Znalazł się w najlepszej jedenastce rozgrywek. Nominowano go do nagrody gracza sezonu. A to wszystko w zespole, który zakończył tamte rozgrywki w dolnej połowie tabeli.
Nic dziwnego, że dwa i pół roku temu Leicester City nie pożałowało na młodego Anglika grosza, płacąc za niego około 20 milionów funtów. Maddison szybko zaczął się spłacać. W pierwszym sezonie na King Power Stadium strzelił siedem goli i zanotował tyle samo asyst. Dał się poznać jako zawodnik wszechstronny - mogący występować na całej szerokości boiska - i znakomicie wyszkolony technicznie, używający obu nóg oraz świetnie wykonujący stałe fragmenty gry. Bieżącego sezonu nie rozpoczął jednak nawet jako podstawowy zawodnik Leicester.

Rekonwalescent

Liczby, jakie zgromadził dotychczas James Maddison w niepełnej jeszcze, pierwszej połowie trwającego sezonu, są o tyle imponujące, że Anglik niemal wyrównał już swoje osiągnięcia z ubiegłych rozgrywek. Wtedy zdobył sześć bramek i zaliczył trzy asysty. Teraz ma na koncie w Premier League pięć goli i dwa kluczowe podania.
Z powodu kontuzji Maddison opuścił końcówkę poprzedniego sezonu, podczas której Leicester City przegrało ostatecznie rywalizację z Manchesterem United i Chelsea o awans do Ligi Mistrzów. Problemy zdrowotne nie omijały również ofensywnego pomocnika na starcie obecnych rozgrywek. Pierwszy mecz w lidze w podstawowym składzie Maddison zagrał dopiero w piątej kolejce. Anglik zniósł ten okres wyjątkowo źle.
- Końcówka poprzedniego sezonu była naprawdę frustrująca - nie ukrywał zawodnik. - To był okropny czas, jeden z najgorszych w mojej karierze. Kiedy jesteś kontuzjowany, stajesz się kruchy. Poświęcasz zbyt wiele uwagi każdej małej rzeczy i zabierasz to ze sobą do domu. Życie może stać się ciężkie, ponieważ zabrane zostało ci to, co kochasz. Ja dobrze gram pod presją i sam nakładam jej dużo na siebie. Nie traktuję tego po prostu jak pracę. Kocham każdy szczegół dotyczący piłki nożnej, więc brak występów w meczach był dla mnie naprawdę trudny. Lubię myśleć o sobie jako o ważnym zawodniku tej drużyny, a ważni zawodnicy są potrzebni w wielkich meczach.
- Pod koniec poprzedniego sezonu, podczas walki o miejsce w Lidze Mistrzów, mecze stały się tak wielkie, jak to tylko możliwe - dodawał Maddison. - W tym sezonie doznałem z kolei kontuzji łydki, która wykluczyła mnie z gry na 10 dni. Tydzień wcześniej strzeliłem gola Manchesterowi City i wygraliśmy 5:2, więc opuszczenie kolejnego spotkania z West Hamem i stracenie szansy na powołanie do reprezentacji Anglii było dla mnie mentalnym wyzwaniem - tłumaczył.

Powrót do kadry?

Na szczęście James Maddison najgorsze ma już za sobą. Leicester City znowu jest w czołówce Premier League. Nikt w angielskiej ekstraklasie nie zdobywa równie efektownych bramek jak ofensywny pomocnik “Lisów”. Kwestią czasu wydaje się kolejne dla niego powołanie do reprezentacji Anglii.
Maddison zadebiutował w kadrze Garetha Southgate’a jesienią 2019 roku. Zanim wszedł na boisko w drugiej połowie meczu eliminacji Euro 2020 przeciwko Czarnogórze, ówczesny 22-latek musiał z powodu grypy opuścić wcześniejsze zgrupowanie reprezentacji. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że w trakcie wyjazdowego spotkania z Czechami sfotografowano go siedzącego w kasynie. Z przebiegu czasu wydaje się jednak, że sprawa została niepotrzebnie rozdmuchana.
Maddison był bliski powrotu do kadry na ostatnie zgrupowanie Anglików w 2020 roku.
- Gra w reprezentacji to coś, do czego zawsze będę dążył - przyznał piłkarz po sobotnim meczu przeciwko Southampton. - Miałem okazję jej zasmakować i chcę więcej. Zdobywanie bramek i notowanie dobrych występów dla Leicester, jak robię to w ostatnich tygodniach, może tylko przynieść korzyść mojej sprawie - dodał.
Na razie James Maddison może poprowadzić klubową drużynę do przynajmniej tymczasowego awansu na pierwsze miejsce w ligowej tabeli. Sensacyjne rozstrzygnięcie z udziałem Leicester City z 2016 roku zapewne nigdy więcej się nie powtórzy. A może jednak?

Przeczytaj również