Patryk Małecki szczerze o metodach szkoleniowych Franciszka Smudy. "Nigdy już jajecznicy nie zjecie"

Patryk Małecki ma za sobą bogatą piłkarską karierę. Obecnie co prawda związany jest ze Stalą Rzeszów, ale w przeszłości bronił barw m.in. Wisły Kraków. To tam trafił na Franciszka Smudę.

Relacje obu panów nie należały do najlepszych. Małecki po konflikcie ze szkoleniowcem odszedł z klubu. Po latach wrócił do sprawy w rozmowie z dziennikiem "Nowiny".

- Nie wiem do końca o co chodziło, ale on mnie od początku jakoś nie lubił. Chyba się nasłuchał o mnie jakichś historii w Krakowie i na tym bazował. Fakt, ja za nim nie przepadałem, ale przyznam, że ma charakter - przyznał zawodnik.

- Po prostu, jak kogoś nie lubił, to byłeś u niego na straconej pozycji. Nawet nie zagadywał do ciebie. Cenię u niego jednak fakt, że był szczery - dodał.

Małecki do dziś pamięta treningi pod okiem Smudy. Szkoleniowiec był bardzo wymagający, co niektórzy zawodnicy odczuli na własnej skórze.

- Przede wszystkim trenerowi zdarzało się przekręcić jakieś słowo, albo coś w ten deseń i wtedy szatnia niemal nie wybuchała śmiechem - podkreślił.

- Byliśmy na obozie, a pojechało z nami kilku chłopaków z rezerw. Dla nich był to pierwszy taki obóz i na śniadaniu mocno pojedli, a za godzinę był trening interwałowy. Ja po trzecim razie nie mogłem wstać, a ci młodzi w szeregu wylądowali przy tujach (śmiech). Trener Smuda podszedł do nich, zacierał ręce i mówił „nigdy już jajecznicy nie zjecie" - podsumował Małecki.