Hiszpanie w swoim pierwszym meczu zagrali z najtrudniejszym grupowym rywalem. Choć muszą czuć niedosyt po tym, jak stracili zwycięstwo w samej końcówce, to - według "Marki" - powodów do optymizmu nie brakuje. Dziennik wyliczył ich pięć. Dostrzega też jeden poważny problem hiszpańskiej kadry.

Ostatnie trzy dni w obozie Hiszpanów były szalone. Pytanie brzmiało, czy wszystko, co wydarzyło się między Julenem Lopeteguim a Luisem Rubialesem, wpłynie na piłkarzy. Drużyna prowadzona przez Hierro była jednak spokojna i skoncentrowana. Po tym, jak zagrała, zmiana trenera nie będzie wymówką dla ewentualnych niepowodzeń.

Występy Costy w reprezentacji Hiszpanii były stale krytykowane. Dzięki meczowi z Portugalią, w którym strzelił dwa gole i grał świetnie, zakończyła się jednak dyskusja o tym, kto powinien grać na środku ataku drużyny narodowej.

Isco, Andres Iniesta i David Silva zdominowali środek pola. Gdy na boisko wszedł Thiago, potrafił imponująco rozgrywać na jeden kontakt.

Kapitan był prawdziwym liderem defensywny. Często pomagał Nacho, gdy ten musiał rywalizować z Ronaldo. Wnosił spokój do gry drużyny.

Portugalia dwa razy obejmowała prowadzenie: raz po rzucie karnym, drugi - po fatalnym błędzie Davida De Gei. Mimo okoliczności, które mogły podłamać zespół, Hiszpanie potrafili odrabiać straty. Gdyby nie geniusz Ronaldo, to odnieśliby imponujące zwycięstwo.

Można wymieniać pozytywne gry drużyny Hierro, a trzy stracone gole muszą niepokoić selekcjonera i jego piłkarzy. Jeśli Hiszpania ma zdobyć mistrzostwo świata, De Gea i obrońcy muszą grać pewniej.