41 lat czekania i wystarczy! Historyczny triumf Tottenhamu w Europie [WIDEO]

Mecz od początku był temperamentny. Na początku zakotłowało się pod bramką Tottenhamu, ale piłkarze Manchesteru United nie potrafili wykorzystać niepewnej gry rywali. Później ruszyła drużyna Postecoglou, która testowała Onanę dośrodkowaniami.

Gorąco zrobiło się w 11. minucie, gdy w pole karne MU wtargnął Johnson. Wstrzelił piłkę przed bramkę, ale na posterunku był Onana.

W 16. minucie niepewnie piąstkował drugi z bramkarzy, czyli Vicario. Do odbitej przez niego piłki dopadł Diallo, ale uderzył niecelnie.

Manchester United znacznie dłużej utrzymywał się przy piłce, ale nie potrafił zrobić z tego pożytku. Bardziej konkretny okazał się Tottenham. W 42. minucie w pole bramkowe dośrodkował Sarr, a w niezgrabny sposób piłkę do siatki wepchnął Johnson.

Po przerwie gra była bardzo twarda. Mnożyły się faule. Mało w tym wszystkim było futbolu. Brakowało jakości.

Manchester United dominował, niemal nie oddawał piłki rywalom, lecz miał problem z rozmontowaniem ich defensywy. W 59. minucie zagotowało się w polu karnym po wrzutce Fernandesa, lecz ostatecznie piłkarzom "Kogutów" udało się wyjaśnić sytuację.

Od tego momentu rozpoczęła się nawałnica Manchesteru United. Próbowali Fernandes, Garnacho, Diallo... Wszystko na nic.

Tottenham skupiał się na defensywie. Od pewnego momentu walczył o przetrwanie. Długo miał nawet problem z wyjściem z kontratakiem. Rywala spróbował postraszyć dopiero w końcówce, ale nie oddał nawet strzału. Dowiózł jednak korzystny wynik do końca.