Afera w Lechii Gdańsk. Ukraińcy są wściekli. "Musi zapłacić karę"

W ostatnich dniach na oficjalnej stronie Ruchu Lwów ukazał się wywiad z dyrektorem sportowym klubu, Wołodymyrem Łapickim. Ten zdradził szczegóły konfliktu z Lechią Gdańsk. Dotyczy on piłkarza, Witalija Romana.

22-letni obrońca latem był blisko przenosin do ekipy z Pomorza. Lechia chciała zapłacić 350 tysięcy euro za jego wypożyczenie, a kolejne 350 tysięcy euro dopłacić potem przy obowiązkowym wykupie piłkarza.

Kluby miały podpisać już nawet potrzebne dokumenty, ale transfer wszedłby w życie dopiero po przelaniu na konto Ruchu Lwów pierwszej transzy pieniędzy. Uzgodniony termin minął, a wspomniana kwota nie powędrowała do klubu z Ukrainy.

- Gdyby płatność została dokonana, Ruch natychmiast przekazałby Lechii wszystkie niezbędne dokumenty do rejestracji zawodnika. Lechia jednak z tej możliwości nie skorzystała, w związku z czym kontrakt zawodnika z polskim klubem zostanie rozwiązany. Teraz, aby całkowicie rozwiązać umowę, Lechia musi zapłacić karę. Zgodnie z warunkami umowy transferowej, ostatecznym terminem płatności przez Lechię był 8 września - data zamknięcia okna transferowego w Polsce - informuje Ruch Lwów.

Zdaniem strony ukraińskiej kara, o której mowa w kontrakcie, to 100 tysięcy euro.

- Byliśmy na to przygotowani. Ostrzegano nas, że Lechia ma złą reputację i może nie wywiązać się z warunków kontraktu, dlatego zawarliśmy w nim klauzulę dotyczącą kar - informuje Wołodymyr Łapicki, dyrektor sportowy klubu.

Co na to Lechia? Zdaniem Piotra Potępy z portalu igol.pl, gdański klub jest przekonany, że nie łapie żadnych zapisów.

- Z tego co udało mi się dowiedzieć wynika, że w klubie nie planują wydawać oficjalnych komunikatów, bo uważają, że postąpili zgodnie z prawem wynikającym z umowy.