Brat Carlitosa przepadł w Polsce. Odszedł i zaczął strzelać jak szalony. Wziął go słynny klub
Poszedł drogą swojego brata Carlitosa, lecz kariery na jego miarę nie zrobił. Po transferze do Polski zasłynął co najwyżej pięknym golem w III lidze. Błyszczeć zaczął dopiero po powrocie do Hiszpanii, gdzie był bliski sięgnięcia po koronę króla strzelców. Dziś gra w zespole, który przed laty liczył się w Europie.
Carlitosa nikomu przedstawiać nie trzeba, wszak jest to jeden z najlepszych obcokrajowców, którzy w ostatnich latach grali w Ekstraklasie. Zaczęło się w Wiśle Kraków, potoczyło przez Legię Warszawa, a teraz kończy na Wieczystej.
Jego brat też pojawił się w Polsce. W 2019 roku, czyli dwa lata po przybyciu Carlitosa na Reymonta, ścieżką przez niego obraną poszedł również Ruben Lopez Huesca, szerzej znany jako Rubio. Sądząc po CV, zapowiadał się na "klasycznego" Hiszpana, który ma papiery na podbój Ekstraklasy. Co sezon strzelał bowiem w rodzimej III lidze.
Zanim brat Carlitosa wylądował w Polsce, regularnie strzelał w drugim zespole Elche i Realu Zaragoza, CA L'Hospitalet oraz CD Alcoyano. Na przestrzeni czterech sezonów zdobył 23 bramki, czym przykuł uwagę Cracovii. Były mistrz Polski wziął go w ramach wolnego transferu, lecz ruch ten się nie zwrócił.
Przygoda Rubio w barwach "Pasów", choć zaczęła się kapitalnie, szybko zaczęła się komplikować. Na pierwsze konkrety Hiszpana czekano tylko 16 minut. Zaraz po wejściu na boisku w meczu el. Ligi Europy z Dunajską Stredą zanotował asystę. Na wiele się to nie zdało, bo jego zespół zremisował 2:2 i odpadł różnicą goli na wyjeździe. Napastnik nie zwalniał jednak tempa i dawał następne konkrety.
Mimo niezłego wejścia ze Słowakami na kolejny występ napastnika było trzeba poczekać aż miesiąc, kiedy to wszedł boisko w spotkaniu ze Śląskiem Wrocław. I co? I Rubio znów błysnął. Po 26 minutach miał swoją pierwszą bramkę w Cracovii, która znów okazała się przechowa. Jego zespół przegrał 1:2.
Gdy wydawało się, że kariera brata Carlitosa zamierza zmierzać w słusznym kierunku, na jego drodze stanęły bardzo poważne problemy zdrowotne. Hiszpan trafił do szpitala z powodu zapalenia opon mózgowych, co wykluczyło go z gry na miesiąc. Po powrocie do pełni sił było już tylko gorzej i gorzej, bo Rubio nie tylko nie odzyskał miejsca w składzie, ale musiał szukać sobie miejsca poza Krakowem.
Po ośmiu miesiącach spędzonych w ekipie "Pasów" kariera Rubio zaczęła zmierzać w nieodpowiednim kierunku. Najpierw była kompletnie nieudana przygoda w Zagłębiu Sosnowiec. Przez pół roku zagrał tylko dziewięć razy i zdobył dwie bramki. Później nie najlepiej radził sobie także w Sandecji Nowy Sącz.
Z racji tego, że wypożyczenia do Sosnowca i Nowego Sącza były dalekie od ideału, Rubio nie miał już czego szukać na poziomie Ekstraklasy. Na ostatnie trzy miesiące został przesunięty do drużyny rezerw.
Wygląda jednak na to, że III liga była mu pisana, wszak podobnie jak w Hiszpanii, tak i w Polsce stawał na wysokości zadania, dokładając kolejne bramki. Przez pół roku zanotował 15 występów, pięć goli, a także trzy asysty. Pożegnanie też miał zacne, bo w ostatnim spotkaniu z Tomasovią Tomaszów Lubelski ustrzelił nawet hat-tricka. Pożegnał się z Krakowem w świetnym stylu.
Seria nieudanych epizodów sprawiła, że brat Carlitosa w Polsce był już skończony. W lutym 2022 roku, czyli trzy lata po przyjściu do Cracovii, jego kontrakt został rozwiązany za porozumieniem stron, dzięki czemu mógł zmienić klub za darmo. Pięć miesięcy później wrócił do Alcoyano, ale początek miał trudny.
W pierwszym sezonie po powrocie do Hiszpanii zdobył dwie bramki. Identyczny dorobek uzbierał rok później. Przełomowe okazały się dopiero rozgrywki 2024/25. Po transferze do CD Tudelano były gracz Cracovii odpalił na dobre. Łącznie strzelił aż 16 goli, dzięki czemu został trzecim strzelcem całej ligi.
Niezwykle udany epizod na czwartym poziomie rozgrywkowym w Hiszpanii sprawił, że z usług Rubio skorzystała słynna CSA Steaua Bukareszt. Niegdyś klub ten sięgał po Pucharu Europy. Z czasem jednak rozdzielił się na dwa podmioty. W 2017 roku FSCB, czyli obecny mistrz Rumunii, który jest zarządzany przez Gigi Becalego, przegrał sądową batalię z Ministerstwem Obrony Narodowej, tracąc tym samym prawa do nazwy oraz herbu. Te powędrowały do klubu z drugiej ligi, w którym dziś występuje Rubio.
***
Tekst powstał w ramach cyklu "Polska Piłka", w którym wspominamy m.in. piłkarzy biegających niegdyś po polskich boiskach, pamiętne mecze przedstawicieli Ekstraklasy w Europie, a także nieco zapomniane już kluby z naszego kraju.