Były reprezentant Anglii otarł się o śmierć. Przeżył eksplozję w samolocie

Lee Bowyer odwiesił piłkarskie buty na kołek w 2012 roku. Podczas wieloletniej kariery zapracował na status weterana Premier League - rozegrał na ekstraklasowych boiskach w Anglii 397 spotkań, w których zdobył 57 bramek i zaliczył 29 asyst.

48-latek reprezentował barwy m.in. Leeds United, West Hamu czy Newcastle. Najdłużej, bo aż pięć sezonów, występował w szeregach pierwszej z wymienionych drużyn.

Przygoda Bowyera w klubie z Elland Road nie zawsze była usłana różami. Do szczególnie wstrząsającego zdarzenia z jego udziałem doszło w marcu 1998 roku.

Anglik oraz pozostali zawodnicy Leeds United wracali wówczas z meczu wyjazdowego z West Hamem. Po odlocie z lotniska w Stansted przeżyli chwile grozy.

Niedługo po starcie silnik samolotu eksplodował, a jedno ze skrzydeł zajęło się ogniem. Kapitan John Hackett zdołał awaryjnie wylądować, dzięki czemu uratował 44 pasażerów.

- Pamiętam, jak strażacy mówili nam wtedy, że gdybyśmy byli w powietrzu jeszcze 30 sekund, może minutę, samolot by eksplodował. Siedziałem jeden fotel od drzwi ewakuacyjnych, więc miałem widok na skrzydło. Silnik po mojej stronie wtedy wybuchł. Oglądasz filmy i kiedy coś takiego się dzieje, samolot eksploduje, prawda? Więc patrzyłem i pomyślałem: "No cóż, to już koniec. Po prostu eksploduje, nasz czas się skończył" - wspominał Bowyer cytowany przez The Sun.

- Na całe szczęście pilot był niesamowity. Wykonał ogromną pracę i jakimś cudem udało mu się wylądować. Zwykle w takiej sytuacji należy kontynuować start, zatoczyć krąg i kierować się z powrotem na pas startowy. Naszemu pilotowi udało się sprowadzić samolot prosto na ziemię bez konieczności robienia czegokolwiek innego. Gdyby tego nie zrobił, to byłoby po wszystkim. Samolot by eksplodował - dodał Anglik.

W trakcie kariery Bowyer zadebiutował w reprezentacji Anglii. Po jej zakończeniu rozpoczął pracę jako trener. Poprowadził Charlton Athletic, Birmingham City oraz kadrę Montserratu.