Były reprezentant zachwycony młodym Polakiem. "Ogromny talent. Robi wrażenie"
Jan Urban w meczu z Holandią udowodnił, że reprezentacja Polski może grać w piłkę. Rzecz jasna wynik i styl, z jakim go osiągnęliśmy, spotkał się z wieloma pochwałami. Tych nie szczędzi 45-krotny reprezentant Polski, Piotr Czachowski, w rozmowie z Meczyki.pl.
Polska w ubiegły piątek zremisowała w Warszawie 1:1 z reprezentacją Holandii po bardzo dobrej grze. Dzięki takiemu rezultatowi nasi kadrowicze zagwarantowali sobie udział w marcowych barażach do mundialu. Drużyna Jana Urbana pokazała się z bardzo dobrej strony, o czym świadczy choćby fakt, że faworyzowani “Oranje” w pierwszej połowie nie oddali celnego strzału.
Piotr Czachowski w rozmowie z Meczyki.pl mówi o tym, co wiemy po tym meczu, czy będziemy mogli wychodzić z takim nastawieniem na inne drużyny, kto jest liderem tej drużyny obok Lewandowskiego i Zielińskiego. Pojawia się także temat rac rzuconych w pewnym momencie na murawę przez kibiców.
ANTONI OBRĘBSKI, MECZYKI.PL: Czego dowiedzieliśmy się po tym meczu?
PIOTR CZACHOWSKI, BYŁY REPREZENTANT POLSKI: Że możemy grać w piłkę i realizować plan Jana Urbana, który powiedział, że możemy robić wszystko, żeby uszczęśliwić kibica kupującego bilet. On oczekuje, że będzie widział taką reprezentację, jak widzieliśmy w meczu z Holandią. Nie było kopaniny, wszystko było ładnie zorganizowane i wyglądało tak, jak miało wyglądać. Trudno przecież, żebyśmy dominowali Holandię i posiadali piłkę dłużej od niej. Na pewno byliśmy bliżej zwycięstwa niż Holendrzy. Mamy remis po dobrej grze i plan minimum, czyli drugie miejsce, a w marcu czekają nas baraże.
Mecze można kontrolować bez piłki. Czy to był taki mecz?
Z perspektywy tego spotkania - na pewno tak. Graliśmy bardzo dobrze w obronie i to jest wielki plus. Gdy Urban przyszedł do kadry, właśnie od niej zaczął pracę. Oby to nie poszło na marne, bo na mecze z takimi drużynami jak Holandia motywować przesadnie nie trzeba. Jak popatrzymy na pracę, którą Jan Urban wykonuje ze sztabem, to widzimy, że nie było potrzeba bardzo wiele czasu, by tę drużynę doprowadzić do normalności. Wyniki uzyskane przez Urbana to potwierdzają.
Część ludzi podkreśla, że Holandia wyszła na luzie na ten mecz. Czy to nam umniejsza?
Na pewno są jakieś powody, dla których Holandia wyszła w ten sposób. Spójrzmy w stan tabeli sprzed meczu. Holendrzy nie musieli wygrać, a gdyby musieli, to pewnie wyszliby bardziej zdeterminowani, szybsi, bardziej agresywni. My musielibyśmy wtedy szybciej biegać za piłką, być może mielibyśmy mniej miejsca do ataków. Poniekąd osoby, które umniejszają naszej reprezentacji, mają trochę racji, ale w mojej opinii nie aż tak dużo, bo zrobiliśmy naprawdę sporo, żeby wygrać i to w taki sposób, w jaki chce grać Jan Urban. Widać pomysł, myśl przewodnią. Upatruję w tym dużych szans na wyjazd za wielką wodę w przyszłym roku.
Zatem skoro Holandia nie wyszła na ten mecz na sto procent…
Powiedziałbym inaczej. Moim zdaniem nie ma drużyny, która nie wychodzi na sto procent. Każdy zespół chce wygrać mecz. Problem pojawia się, gdy rywal przeszkadza mocniej, niż by się dana drużyna spodziewała. To też powiedział trener Urban, że Holendrzy mieli problem ze skonstruowaniem dwóch czy nawet jednej akcji, która pozwoliłaby Holendrom w pierwszej połowie zdobyć bramkę. Nie uważam, że Holandia nie zagrała na sto procent, tylko na tyle, na ile ich akurat było stać tego dnia, a przy tym Polacy zagrali świetne spotkanie. Dużo lepsze niż te w Rotterdamie, bo tam wycisnęliśmy maksa, a tutaj był po remisie niedosyt. Brakuje nam wciąż detali, które mają znaczenie w takich rywalizacjach.
Zapytam inaczej. Będziemy mogli wychodzić w podobny sposób na rywali pokroju Holandii, jeśli oni będą musieli wygrać? Kiedy remis nic im nie da?
Myślę, że tak. Mało kto pewnie przewidział skład, którym zagramy. Byliśmy zbudowani tą grą i Urban pokazał, że ma odpowiednich piłkarzy w tej kadrze, aby wytworzyć między nimi poważną rywalizację i uważam, że to będzie procentowało. Wyglądaliśmy dobrze, a chcemy wyglądać jeszcze lepiej, bo chcemy grać w piłkę. Pokazujemy to zresztą na boisku, od kiedy Jan Urban jest trenerem. Potrafiliśmy zdominować Finlandię i wygrać z nią 3:1. Potrafimy grać z Holandią, która jest zdecydowanie wyżej notowana. Nigdy nie będzie tak, że będziemy dominatorem i będziemy od Holandii lepsi w każdym aspekcie. Trzeba grać sposobem i my ten sposób w obu meczach z Holandią znaleźliśmy. I tak jak powiedziałem, w Rotterdamie było to minimum i my ten wynik przyjęliśmy z ulgą, a w Warszawie widać było poprawę gry. Do tego kibice też swoim dopingiem pomogli. To wszystko złączyło się w taką całość, że mamy niedosyt po meczu.
Do kibiców będziemy musieli wrócić, ale mówi Pan już drugi raz o niedosycie, z którym się zgadzam. Dlaczego my nie wygraliśmy tego spotkania? Co można było zrobić lepiej?
Przede wszystkim to sytuacja z drugiej minuty, gdzie Zalewski mógł, być może powinien, strzelić gola. Gdyby miał więcej spokoju, to byśmy już na samym początku objęli prowadzenie. To są szczegóły. Sytuacji może być z takimi rywalami niewiele i trzeba je wykorzystywać. Chociaż, gdybyśmy wtedy strzelili, to ten mecz pewnie potoczyłby się inaczej i nie wiadomo, jakby się zakończył. Mimo tego trzeba tej skuteczności i odpowiedzialności za wynik, także u tych piłkarzy, którzy wchodzą z ławki na pięć czy dziesięć minut. Nasi zawodnicy muszą być skuteczni, tak jak choćby Kuba Kamiński, dla mnie gracz meczu. Kamiński pokazuje, jak służą mu przenosiny do Kolonii i moim zdaniem jeszcze nie pokazał wszystkiego, na co go stać, i na co będzie go stać.
Można już powiedzieć, że w tej kadrze przed Kamińskim są już tylko Zieliński i Lewandowski?
Na tę chwilę myślę, że tak. Daje bardzo dużo z przodu, wszędzie było go pełno. Zieliński też jest bardzo ważny, zwłaszcza w takiej dyspozycji i w takim miejscu na boisku, w jakim był z Holandią. Sądzę, że nawet jeśli nie będzie grał odpowiedniej liczby minut w Interze, to jego doświadczenie i jakość powinny pomóc kadrze. Robert Lewandowski myślę, że nie podlega dywagacjom. Na ten moment więc Kamiński robi dużo, aby być tym piłkarzem, który kadrę ciągnie wyłącznie do przodu. Mamy też innych graczy, nie można o nich zapomnieć, choćby Zalewski, który pewnie potrzebował czasu, żeby dojść do siebie po urazie. Pamiętamy przecież, ile on dawał tej kadrze, gdy jeszcze był zawodnikiem Romy. W Rzymie nie grał wiele, ale w reprezentacji błyszczał. Mamy też innych, więc do marca trzeba tylko pilnować, aby byli w dobrej formie i starali się dobijać formą do tej trójki.
W nawiązaniu do tej nieskuteczności, o której mówił Pan wcześniej. Robert Lewandowski miał robić miejsce innym z przodu, ale właśnie o tym mowa - może zabrakło go trochę w polu karnym?
Lewandowskiego wszyscy znają, jego wszystkie ruchy są dokładnie przeanalizowane przez rywali, żeby nie dać mu korzystać ze swoich atutów. Miał pewne problemy, a że ma w sobie to coś, co pozwala mu zagrywać takie piłki, jak ta do Kamińskiego, to musi z tego korzystać. Wszyscy wiedzą, jak on potrafi strzelać, ale teraz pracuje na dobro zespołu trochę inaczej. Schodzi niżej i pomaga w rozegraniu, robi miejsce z przodu piłkarzom, którzy są szybsi i z tego też korzystaliśmy w meczu z Holandią.
Właśnie z przodu mamy zawodników jak Kamiński, Skóraś, Zalewski, Grosicki czy nawet Filip Rózga, który wszedł w końcówce. Czy przy tym, jak oni dzisiaj zagrali, byłoby miejsce w drużynie dla Oskara Pietuszewskiego?
Skoro w odległych latach znalazło się miejsce dla 16-letniego Włodzimierza Lubańskiego, to czemu nie miałoby być miejsca dla Oskara Pietuszewskiego, który jest w bardzo dobrej formie, co też pokazuje w kadrze do lat 21. Przydałby się nam ktoś, kto w przyszłości będzie chciał nawiązać do osiągnięć Roberta Lewandowskiego, bo Pietuszewski dysponuje ogromnym talentem. Skoro wygrywamy z Włochami, a Pietuszewski robi kolejny raz dobre wrażenie, to jest to sprawa do dogadania między trenerami. Może nie od pierwszej minuty, bo trzeba wprowadzać piłkarzy stopniowo, żeby ich nie spalić, co miało miejsce za Michała Probierza, który nie umiał tego robić i nie przyniosło to rezultatów ani poszczególnym piłkarzom, ani ogółowi kadry. Tak że trzeba to robić z głową. Myślę, że jest kilku zawodników w kadrze U-21, którzy mogą nawet w najbliższych miesiącach wskoczyć do pierwszej reprezentacji. Czemu nie? Mam nadzieję, że dorosła kadra pojedzie za ocean, a drużyna Jerzego Brzęczka awansuje na mistrzostwa Europy. Taki Rózga też będzie miał w Sturmie okazję do gry w europejskich pucharach i pewnie nieraz przyniesie polskiej piłce smaczny chleb z masłem, a kto wie, czy nie zostanie położony na to jeszcze kawałek szyneczki z ogórkiem.
Jeżeli Filip Rózga jest już powołany, to dlaczego nie dać mu zagrać z Maltą od pierwszej minuty?
Być może dostanie swoją szansę, ale on dopiero zadebiutował, on też nie dał takich dowodów na swój talent, jak Oskar Pietuszewski, więc od pierwszej minuty raczej nie. Pamiętajmy też, że to nie jest spotkanie o nic, bo musimy wygrać, żeby zapewnić sobie pierwszy koszyk. Musiałoby się coś niesamowitego wydarzyć, żeby on wyszedł w pierwszym składzie. Wiadomo, oceniamy to z poziomu kanapy, ale nie wierzę w scenariusz, w którym on wychodzi w pierwszym składzie. To utalentowany chłopak, ale nie jest to Pau Cubarsi czy Lamine Yamal. Dla niego jeszcze przyjdzie czas, musimy wygrać ten mecz, zakończyć te eliminacje w dobrym stylu i nie spalić chłopaka, który dopiero zaczyna w kadrze i ma przed sobą pewnie kilkanaście lat gry.
Rozumiem więc, że gdyby Pan był selekcjonerem, to wystawiłby Pan na mecz z Malta taki sam skład, jak z Holandią? Oczywiście uwzględniając uraz Sebastiana Szymańskiego, za którego pewnie wskoczyłby Kapustka.
Myślę, że powinniśmy utrzymać ten zespół, który po remisie z Holandią i bardzo dobrej grze powinien potwierdzić to w kolejnym meczu. Myślę, że Jan Urban nie zmieni wiele, chociaż pamiętajmy, że skład wystawiony na Holandię był niemałym zaskoczeniem.
W nawiązaniu do składu. Przemysław Wiśniewski już “odsiedział” swoje. Po dobrych zawodach zarówno Kędziory, jak i Ziółkowskiego ciężko będzie mu wrócić do składu?
Trudno mi jednoznacznie to stwierdzić. Najlepiej wie Jan Urban wraz ze sztabem. Trzeba pamiętać, że czeka nas zupełnie inny mecz, bo z Maltą my będziemy atakować i będziemy mieć piłkę znacznie częściej. Oczywiście, obrońca musi bronić, ale w takim meczu dużo ważniejsze niż normalnie będzie to, jak zachowuje się z piłką. A Malty całościowo też nie można lekceważyć, bo pamiętam choćby ich potyczki z Włochami jakiś czas temu, nawet komentowałem jedną z nich. Maltańczycy byli blisko otworzenia wyniku i potrafili zagrażać Włochom, budowali nawet w ataku pozycyjnym. Musimy być skoncentrowani. Nie sądzę, że dojdzie do większych zmian, ale jest kilku piłkarzy w obronie, którzy grali w ostatnich meczach i potrafili bronić tak, żeby rywal nie zrobił nam kuku. Jeżeli wygramy po pewnej grze 2:0 czy 3:0, bo dzisiaj wyższe wyniki są coraz rzadsze, to nie będzie problemu. Najważniejsza jest gra, zdobyte punkty. Jak mówiłem choćby o Rózdze, niech on przyjeżdża na tę reprezentację, niech dostaje szanse, ale na stanowienie o sile tej kadry jeszcze przyjdzie czas. Małą łyżeczką, ale często i stopniowo.
Bartosz Kapustka może być piłkarzem, który nie zawiedzie, gdy będzie potrzebny?
On w Legii potrafi grać odpowiedzialnie, no i tutaj był piłkarzem numer 12-13, takim, który wchodzi, gdyby coś się stało. A że zaszła taka potrzeba już w 13. minucie, to musiał wejść i grał bez zastrzeżeń. Dobrze, ale bez błysków. Im więcej będzie piłkarzy w dobrej formie, tym lepiej dla nas. Podobnym piłkarzem jest Paweł Wszołek, który gwarantuje pewną stabilność i być może zasłużył, żeby w meczu z Holandią wejść szybciej. To jest doświadczenie. W kadrze U-21 rezerwowi pokazali, jak można zmieniać losy meczu po wejściu z ławki. Faberski, Kuziemka czy Bogacz wnieśli wiele po wejściu. Miejmy nadzieję, że niedługo w seniorskiej kadrze będzie taka rywalizacja, że zmiennicy nie tyle będą gwarantowali pewien poziom, co będą go podnosić.
Muszę zapytać o sytuację z racami, które zostały wrzucone na boisko…
Kibice nie mieli prawa tego zrobić. Trwały kontrole, a niektórym kibicom udało się przenieść race na stadion i są tego skutki, że mecz jest przerwany. Kompletna bzdura, do tego idą kary. Pieniądze mogły zostać u nas, a trzeba będzie pewnie płacić za głupotę. Oby takich incydentów było jak najmniej. Zdarzyło się, miejmy nadzieję, że ostatni raz.