Gikiewicz wprost o "aferze weselnej". Wyjaśnił, co dzieje się w Widzewie

Widzew na początku sezonu grał poniżej oczekiwań. Stabilizacji w drużynie nie ułatwiały zmiana trenera czy kolejne transfery.

Nerwową atmosferę wokół drużyny spotęgowały wydarzenia z ostatniej przerwy reprezentacyjnej. Piłkarze otrzymali pięć dni wolnego, a trener Patryk Czubak udał się do Grecji na wesele ówczesnego wiceprezesa klubu. Zaczęto mówić nawet o "aferze weselnej". W szatni łodzian potraktowano to z dużym dystansem.

- My się śmialiśmy z tego, że to jest afera. Doszliśmy do takiego momentu, że no name na X napisze: "Czemu piłkarze dostali pięć dni wolnego?", a my musimy się z tego tłumaczyć. A po tych pięciu dniach i tak wygraliśmy z Arką - komentował Gikiewicz.

- To był czas wolny. Każdy mógł robić to, co chce. Mikrocykl to słowo klucz. Nie wszyscy kibice rozumieją, że jest planowany dużo wcześniej. Każdy piłkarz odpowiada za to, żeby być w takiej kondycji fizycznej, żeby po powrocie trenować na 100 procent. Każdy z nas po pięciu dniach był gotowy, żeby wejść w trening - podkreśla bramkarz Widzewa.

- Do mnie kibice pisali, że piłkarzyki powinni wziąć sie za trening. My trenujemy naprawdę ciężko. Każdy mikrocykl jest wymyślony i przebadany przez dziewięciu specjalistów, których mamy w klubie - wyjaśnił Gikiewicz.

37-latek uważa, że sprawa została sztucznie rozdęta. Według niego Widzew w tym kontekście został potraktowany ostrzej niż jego ligowi rywale.

- Niektóre kluby Ekstraklasy też przegrywały mecze, a miały jeszcze więcej wolnego. A nikt o tym nie pisał - podsumował Gikiewicz.