"Iskrzyło między Lewandowskim i Yamalem". Staszewski o relacjach Polaka w Barcelonie
Robert Lewandowski nie został wybrany przez kolegów z FC Barcelony jednym z kapitanów drużyny. O trudnych relacjach Polaka z niektórymi zawodnikami w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim opowiedział Sebastian Staszewski.
Swego czasu hiszpańskie media pisały o rzekomym konflikcie Lewandowskiego z Laminem Yamalem. Sebastian Staszewski ujawnił, że początkowo relacje między tą dwójką rzeczywiście nie były najlepsze.
- Myślę, że pierwsze miesiące dla Lamine’a były bardzo nieprzyjemne. Mówiąc wprost, nie lubił Roberta, bo Robert na niego krzyczał. Bardzo ekspresyjny, bardzo taki zaborczy w swoim zachowaniu młody piłkarz, a tu przychodzi jakiś dziad z Polski i nagle mówi: "źle przyjąłeś piłkę", "dlaczego mi nie zagrałeś", "czemu nie podniosłeś głowy", "czemu oddałeś strzał, zamiast podać do kolegi" - ujawnił Staszewski.
- No i ten Lamine, zasypywany cukrem z każdej strony, nagle mówi: "co mi tu jakiś dziaders będzie bez przerwy zwracał uwagę". No i iskrzyło. Laporta mówi wprost, że młodzi żartowali sobie z Roberta. Ale się dotarli, bo Lamine chyba zrozumiał w pewnym momencie, że Robert nie wymaga tak dużo od niego jak od każdego, a wymaga od niego tak dużo, bo wyczuł, że to jest wielki talent - podkreślił.
Staszewski w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim podkreślał, że Lewandowski jest bardzo szanowany w szatni FC Barcelony. Napastnik doskonale czuje się w stolicy Katalonii, choć nie zawsze wszystko było idealnie.
- Robert Lewandowski nie jest kochany w szatni Barcelony. Ale jest szanowany, absolutnie. Jest ikoną światowej piłki nożnej. Widziałem, jak Gavi o nim mówił, to oczy miał takie [wymowny gest dużych oczu - przyp. red.]. On 17 razy w tym wywiadzie powtórzył: "ja nie wierzyłem, że Robert Lewandowski przychodzi do nas, do Barcelony". To była młoda szatnia. Robert nie ma jednak dziś opaski kapitańskiej. Jedna osoba powiedziała mi: "Robert wszedł w rolę złego policjanta na początku, bardzo pressował, bardzo cisnął" i to chyba zostało w głowach niektórych piłkarzy. Wiesz, po co jednak cisnął… żeby wygrywać - powiedział.
- "Lewy" w "Barcy" jest szczęśliwy. Myślę, że jest to jego miejsce na ziemi. On jest powściągliwą osobą, a przyjechał do kraju, w którym ludzie się zaczęli przytulać do niego, Gavi podszedł do niego i się po prostu przytulił. Mógł trochę zrzucić ten pancerz, którym się obudował - zakończył.
