Kibice stracą cierpliwość w kolejnym meczu Legii? Wojciech Hadaj nakreślił możliwy scenariusz

60-latek nie ma wątpliwości, kto odpowiada za ostatnie niepowodzenia klubu. Uważa, że za to, co dzieje się w stolicy, odpowiedzialność ponosi przede wszystkim Dariusz Mioduski.

- Ameryki nie odkryję, jeśli powiem, że mecz składał się z dwóch różnych połówek i to wcale nie dlatego, że spotkanie jest tak skonstruowane. W pierwszej połowie Legia się starała, ale było jak było i nawet Lukas Podolski się przełamał - ocenił Hadaj.

- Po przerwie patrzyłem z pewnym podziwem na to, co robi Legia. Piłkarze Górnika trochę zgłupieli, oczywiście w sensie sportowym. Skończyło się tak jak zwykle, czyli to jest kwestia klątwy, ale ja jej nie rzucałem - stwierdził.

- Problem z Legią zaczął się nie dzisiaj, nie wczoraj, nie przed siedmioma porażkami z rzędu, tylko wtedy, jak bogacz z Konstancina pomyślał, że posiadanie setek milionów na koncie spowoduje, iż będzie się również bardzo dobrym prezesem. Jak widać, to jest g***o prawda, bo żeby ten pan był dobrym prezesem, to musi się znać, mieć wokół siebie bardzo mądrych ludzi i ich słuchać, a nie udawać, że słucha. Musi się odpie***lić od Wojtka Kowalczyka i odejść z klubu. Bo jeśli to nie nastąpi, to się nic nie zmieni, choćbyśmy szli na kolanach do Częstochowy - wypalił.

Były spiker Legii Warszawa w programie "Liga Minus" stwierdził, że kolejne ligowe spotkanie Legii, przeciwko Jagiellonii Białystok, może nie zostać dokończone. Spodziewa się, iż kibice stołecznej drużyny stracą cierpliwość.

- Jest mi już bliżej do finiszu zupełnego i nie przestraszę się tego, co powiem. Uwaga, dokładnie wiem, co mówię. Myślę, że jeśli Jagiellonia strzeli bramkę na Łazienkowskiej za tydzień, to ten mecz nie zostanie dokończony - powiedział.