Klopp tłumi euforię w Liverpoolu: Nasza przewaga nie ma znaczenia. Impreza jeszcze się nie zaczęłą

Na Anfield rozpoczęło się po myśli "Kanonierów", bowiem po jedenastu minutach gry prowadzenie stołecznej drużynie zapewnił z bliska Ainsley Maitland-Niles, któremu precyzyjnie dośrodkował w pole karne Nigeryjczyk Alex Iwobi. Później na boisku rządził już Liverpool. Trzy gole dla "The Reds" strzelił Roberto Firmino, a po jednym dołożyli Sadio Mane i Mohamed Salah.

- Nasza reakcja była oczywiście genialna, absolutnie genialna. W tym roku nie straciliśmy zbyt wiele bramek, więc nigdy nie wiadomo dokładnie, jak mogliśmy zareagować. Zwiększyliśmy nieco intensywność i poddaliśmy ich presji - wyznał Klopp dla oficjalnego serwisu klubu z portowego miasta.

- Drugi gol Roberto był fantastyczny. Czy mogliśmy zagrać lepiej w pierwszej połowie? Oczywiście, że tak. Czy mogliśmy bronić lepiej w pierwszej połowie? Jasne, że tak. Zostawialiśmy trochę za dużo wolnej przestrzeni między formacjami. Arsenal to naprawdę dobra drużyna. Wiele rzeczy możemy robić jeszcze lepiej. Wygrana 5:1 oczywiście jest wyjątkowym wynikiem, więc wszystko jest w porządku - podkreślił niemiecki szkoleniowiec.

- Nie jestem najmądrzejszą osobą na świecie, ale naprawdę nie jestem idiotą, przynajmniej nie zawsze. Absolutnie nie ma znaczenia, ile punktów masz przewagi, nawet jeśli jest to koniec grudnia. Przed meczem wszyscy słyszeliśmy o wyniku Tottenhamu, ale nie widziałem uśmiechu na twarzy w szatni. Impreza jeszcze się nie zaczęła. We wtorek nasza przewaga może spaść do czterech punktów, jeśli Manchester City wygra dwa mecze, w tym z nami. Pojedziemy jednak tam zagrać najlepszy mecz, jaki możemy i damy z siebie to procent - podsumował Klopp.