Klub Ekstraklasy rozczarowuje? Trener nie gryzie się w język. "Kiedy ktoś tak mówi, łapię się za głowę"

Klub Ekstraklasy rozczarowuje? Trener nie gryzie się w język. "Kiedy ktoś tak mówi, łapię się za głowę"
Sebastian Sienkiewicz / pressfocus
Antoni - Obrębski
Antoni ObrębskiWczoraj · 20:00
- Jeżeli zaczniemy mówić o tym, że trzeba wyjść z kryzysu, to najpierw musimy się w nim znaleźć - mówi Rafał Górak w rozmowie z Meczyki.pl. Choć trener GKS-u emanuje spokojem, tabela mówi co innego. Rewelacja zeszłego sezonu jest czternasta, wygrała zaledwie trzy mecze i przecieka w defensywie. Jednocześnie są powody, by patrzeć na sytuację przychylniej - jak przekonuje nasz rozmówca.
GKS Katowice zajął w sezonie 2024/25, będąc beniaminkiem, siódme miejsce w Ekstraklasie. Gdyby nie Motor Lublin, który znalazł się pozycję wyżej (obie ekipy miały po 49 punktów), byłby najlepszym z trójki nowicjuszy. GKS w lecie dokonał sporych przetasowań kadrowych, tracąc choćby Oskara Repkę i Sebastiana Bergiera, a więc jednych z najlepszych graczy drużyny. Mimo tego wciąż wobec zespołu Rafała Góraka istniały spore oczekiwania.
Dalsza część tekstu pod wideo
Te jednak, przynajmniej na starcie nowych rozgrywek, nie zostały spełnione. Choć GKS nie wyrzeka się swojego ofensywnego stylu, to przynosi on na ten moment gorsze efekty niż w zeszłym sezonie. Jednocześnie nie można określić startu GieKSy jednoznacznie.
W rozmowie z naszym portalem Rafał Górak zwraca uwagę na konsekwencję w działaniu. Trener katowiczan ma jasne stanowisko wobec gry swojej drużyny. Pytamy go o kryzys, o mecz z Motorem, Ilję Szkuryna, potencjał zespołu czy o słabe wyniki.
ANTONI OBRĘBSKI, MECZYKI.PL: Mecz z Motorem na pewno to załagodził, ale kibice byli nerwowi. Co zmienia ten mecz w kontekście kryzysu? Można już powiedzieć, że GKS z niego wyszedł?
RAFAŁ GÓRAK, TRENER GKS-U KATOWICE: Spokojnie, nie ma co mówić o kryzysie. W 2019 roku powróciłem do Katowic po spadku GKS-u na trzeci poziom rozgrywkowy i wtedy klub był w kryzysie. A teraz? Jesteśmy w grze, trzeba każdy mecz analizować z osobna i wyciągać wnioski z pojedynczych przykładów. Jeżeli zaczniemy mówić o tym, że trzeba wyjść z kryzysu, to najpierw musimy się w nim znaleźć, a ja na razie tego w ogóle nie biorę pod uwagę.
Naprawdę Pan uważa, że GKS nie jest w kryzysie?
Uważam, że mówienie o kryzysie, czy w kontekście GKS-u, czy jakiejkolwiek innej drużyny albo pojedynczego sportowca, jest niepotrzebne, bo często używa się tego stwierdzenia za szybko. To nie powinno być artykułowane, moim zdaniem to też jest w pewnym sensie populizm. O kryzysie trzeba mówić dopiero, gdy go zdiagnozujemy w bardzo różnych aspektach. Nie mamy tyle punktów, ile chcielibyśmy zdobyć, jesteśmy nisko w tabeli, ale nie będę mówił w tym kontekście o kryzysie.
To co by Pan zdefiniował jako kryzys?
Wydaje mi się, że kryzys jest, gdy wiele spraw mamy zaburzonych. Podam przykład - kiedy szatnia jest wypalona w relacjach ze sztabem szkoleniowym, kiedy nie potrafią te dwa piony znaleźć porozumienia. Kiedy w klubie ludzie przestają w siebie wierzyć, pomagać sobie, rozmawiać ze sobą. To jest szerokie zagadnienie. Kryzys to na pewno poważna sprawa, splot wielu zdarzeń i nie mówiłbym o nim w naszym położeniu. Oglądał Pan nasz mecz z Lechem?
Tak, oglądałem.
Więc widzi Pan, że nie możemy mówić o kryzysie, kiedy spojrzymy na to, jak zespół wygląda na tle mistrza Polski. To naprawdę szerokie pojęcie.
Dobrze, że Pan to wytłumaczył. Ale czy nie ma Pan poczucia, że możemy mówić o kryzysie w kontekście stricte boiskowym? Mam tu na myśli szerszą perspektywę, bo mecz z Motorem był bardzo dobry. Mecz z Lechem wiadomo że był - powiedzmy - przyzwoity.
To ja się z Panem tutaj nie zgodzę. Mamy zupełnie różny odbiór tego meczu, bo moim zdaniem to był bardzo dobry mecz. Natomiast w perspektywie całej rundy było parę spotkań słabszych, tutaj się zgodzę. Ale ja widzę to, że w wielu meczach był potencjał na zapunktowanie i wypadaliśmy dobrze, więc wierzę, że w przyszłości będziemy zdobywać punkty.
Faktycznie “przyzwoity” to złe słowo. Natomiast na konferencji prasowej po meczu pucharowym z Wisłą Płock powiedział Pan takie zdanie. “Nie chciałbym żeby Gieksa zmieniała swoje oblicze. Mamy wiele do poprawienia, żebyśmy wyglądali tak, jak sobie tego życzą kibice. Będziemy zmierzać w wytrwałości i niezłomności w tym pomyśle, cały czas chcąc coś poprawiać czy zmieniać”. Co musi się stać, żebyście zmienili sposób, w jaki gracie?
Na pewno rozpatrywałem taką kwestię przed meczami z Cracovią, Wisłą Płock i Lechem. Chciałem jednak zobaczyć, jak drużyna będzie dalej funkcjonować w ramach tych standardów, które mamy. Jak drużyna przekona mnie, żeby przy tym futbolu zostać. Mieliśmy dobre 30 minut z Cracovią, bardzo dobry mecz pucharowy z Wisłą i najlepszy z tych trzech meczów - ten z Lechem. To, jak wyglądaliśmy, przekonało mnie, że idziemy w dobrym kierunku i warto pozostać przy obranej ścieżce. W przerwie reprezentacyjnej jeszcze bardziej szlifowaliśmy rzeczy modelowe.
Czy mecz z Motorem zmienia coś w Pana odbiorze drużyny? Ja ze swojej pozycji wyjąłbym go poza nawias. Przynajmniej dopóki nie będziemy widzieć, że to jakiś trend.
Nie, pracujemy i robimy swoje. Absolutnie nie można powiedzieć, żebym zmienił coś w patrzeniu na zespół po tym meczu. Ta wygrana to konsekwencja naszej pracy. Wyrobiliśmy sobie pewną powtarzalność i ona przyniosła właśnie efekt, choć wcześniej tego nie było.
A patrząc na to, że Motor przed czerwoną kartką zaczął grać bardzo dobrze, nie lepiej, gdybyście wygrali 11 na 11? Teraz można by powiedzieć, że bez gry w przewadze byłoby ciężko.
Nie myślę o tym. Czerwona kartka to element gry i trzeba umieć wykorzystać sytuację, w której przeciwnik traci zawodnika. A nie jest to takie łatwe, jak się może wydawać. Zwłaszcza, kiedy gra się na boisku rywala. Łatwo jest wtedy przeszarżować i nadziać się np. na kontrataki. Byliśmy w dobrej dyspozycji i w zasadzie to jedynie moment, w którym Karol Czubak strzelił nam dwa gole, był poza naszą kontrolą.
Wynik bardzo dobry, ale czy jest Pan w pełni zadowolony? Motor oddał więcej uderzeń, choćby xG było na bardzo podobnym poziomie u obu drużyn.
Jedyna odpowiedź to dalsza praca. Mimo wszystko mamy dwie bramki stracone, a nigdy nie będę zadowolony, kiedy rywal strzela nam dwa gole w meczu wyjazdowym. Rzadko kiedy na cudzym boisku strzela się trzy gole lub więcej, więc podstawą jest bronienie. Byliśmy na pewno zbyt frywolni, zwłaszcza w tamtej [czas, w którym GKS stracił szybko dwa gole - przy. red.] chwili. Spore rozkojarzenie i wystarczyło to, by bardzo szybko dać się skarcić dwa razy. A xG, to wiadomo, jedynie wskaźnik. Pomaga w interpretacji, ale bazować należy na obserwacji z boiska i analizie wideo.
Do momentu czerwonej kartki miał Pan wrażenie, że bardziej Motor idzie na trzeciego gola, czy Wy?
Przez cały mecz byłem przekonany, że wygramy.
Nawet w 38. minucie?
Nawet.
Pewne nerwy musiały być, kiedy Karol Czubak strzelił dwa gole.
To zawsze jest irytujące. Często się to nie zdarza, ale mieliśmy jeszcze parę minut do końca pierwszej połowy, więc trzeba było się skupić na grze. Później wydarzyła się czerwona kartka i wiadomo, jak mecz się zakończył.
Odchodząc od meczu z Motorem. Nie staliście się trochę zakładnikami własnego sukcesu? Zwłaszcza na początku sezonu.
Ja byłem przekonany, że ten wynik będzie nam ciążył w jakimś sensie w tym sezonie. Piłka nożna ze wszystkich gier zespołowych ma najwięcej wspólnego z fartem. On się nas trzymał, wygraliśmy kilka meczów, które były na remis. Ale zdobyliśmy prawie 50 punktów, sezon wcześniej zrobiliśmy awans, a zajmowaliśmy 11. miejsce po jesieni i wywalczyliśmy powrót Gieksy do Ekstraklasy po 20 latach. Jeżeli jakiś kibic powie, że czuje się rozczarowany, to go zrozumiem. Ale jak już stwierdziłby tak ktoś, kto jest blisko klubu, to nie chcę sobie wyobrażać takiej sytuacji, bo to dla mnie by oznaczało, że komuś się poprzewracało w głowie. Trzeba być bardzo, ale to bardzo pokornym i skromnym, grając w Ekstraklasie, z budżetem jaki ma Gieksa. Kiedy ktoś mówi, że jest rozczarowany, to łapię się za głowę. Po meczu może być to rozczarowanie, ale liczę na to, że taka osoba po dniu czy po dwóch pomyśli, że GKS wiele przeszedł i należy go wspierać, żeby Ekstraklasa w Katowicach była jak najdłużej. Nie było nas tutaj prawie 20 lat.
Czyli to, co się teraz dzieje, to jest jakaś równowaga związana z brakiem farta?
Nie, bo poprzedni sezon jest już zamknięty i trzeba go zostawić. To są już inne drużyny z innymi zawodnikami. Najważniejsze jest to, co teraz.
Nie lubię tego sformułowania, ale ciekawi mnie, jak odniesie się do niego osoba ze świata piłki. Drugi sezon beniaminka jest trudniejszy?
Mam podobne zdanie do Pana. Rok temu mówiono mi, że będzie bardzo trudny sezon, bo beniaminkowie bardzo często spadają z Ekstraklasy, a w zeszłych rozgrywkach utrzymał się komplet beniaminków. Teraz słyszę, że drugi sezon dla beniaminka jest ciężki. Jak spojrzałem sobie na to, to w ostatnich latach z drużyn, które w pierwszym sezonie się utrzymały, w drugim spadła tylko Puszcza. Więc nie brałbym tego na poważnie.
Jesteście jedną z gorzej punktujących drużyn w lidze. Z czego to wynika?
Z matematyki. Sama gra dodaje optymizmu, ale trzeba powiedzieć, że dzisiaj tabela jest nieważna. Najważniejsza jest po 34. kolejce. Wtedy dopiero będziemy wiedzieć, kto się żegna z ligą, kto będzie mistrzem a kto zajął np. ósme miejsce. Ktoś tych minusowych punktów nie dostał bez powodu i trzeba to uwzględniać.
Jeszcze w temacie punktowania. Dlaczego tak słabo to robicie na wyjazdach?
Myślę, że każdy mecz należałoby rozpatrywać z osobna. Do tej pory punktowaliśmy jedynie w Płocku i Lublinie. Na pewno nie ustrzegliśmy się błędów, zespół przeszedł też pewną przebudowę. Gra wysokim pressingiem także jest ryzykowna i trzeba się jej nauczyć, a mamy przecież nowych graczy. Uważam, że wszystko idzie w dobrym kierunku.
Będziecie w niedalekim czasie grać z zespołami z podobnych rejonów tabeli. To będą najważniejsze mecze do końca rundy?
Na pewno będą to bardzo ważne mecze. Do tego dochodzi jeszcze starcie w Pucharze Polski. Intensywność i ranga spotkań będzie dla nas ciekawa, musimy być gotowi. To są dla nas ważne mecze.
Jaki potencjał ma drużyna, którą Pan dzisiaj dysponuje?
Uważam, że ma ona większą głębie składu niż mieliśmy w poprzednim sezonie. Z drugiej strony tamten zespół był bardziej zgrany, byli tacy piłkarze jak Oskar Repka, Aleksander Komor, Mateusz Mak czy Sebastian Bergier. Oni w GKS-ie przeszli z nami bardzo wiele, mentalnie bardzo do siebie pasowali. Niestety kadra się musi zmieniać, dziewięciu ludzi przyszło, odeszło siedmiu, więc to spora zmiana. Potrzeba czasu, drużyna jest inna, szersza składem.
Nawet bez Oskara Repki i Sebastiana Bergiera?
O Oskarze mówimy jako o liderze, czołowym piłkarzu tej drużyny. Wyjąć kogoś takiego z zespołu i utrzymać funkcjonowanie drużyny na takim samym poziomie jest bardzo ciężko i potrzeba na to czasu. Nie zawsze też się da zastąpić kogoś takiego jeden do jednego. Zwłaszcza w środku pola. Rynek tak wygląda, że na razie z GKS-u najlepsi piłkarze odchodzą. Mam nadzieję, że uda się odwrócić ten trend i najlepsi piłkarze w kraju będą chcieli grać w Katowicach. Znowu potrzebny jest czas.
Jak chodzi o Sebastiana, to on zdobył dziewięć bramek, co moim zdaniem jest dobrym wynikiem. Pokazał się w lidze i zgłosił się po niego chętny. On też dość szybko podjął decyzję o odejściu, więc wiedzieliśmy, że go nie będzie. Na razie zawodnicy się wdrażają. Pamiętam, jak Sebastian trafiał do Gieksy. Nie rozstawiał nikogo po kątach od razu, więc wierzę w jego następców.
W temacie następców Bergiera. Ilja Szkuryn. Strzelił dwa gole, ale mógł strzelić też trzeciego, a nawet czwartego. Szklanka do połowy pusta, czy do połowy pełna?
Cieszę się, że zawodnik, który wchodzi na pół godziny dochodzi do tylu sytuacji i nie były to okazje fartowne, a dobrze wypracowane przez zespół. Sebastian Milewski, Bartosz Nowak czy Marcel Wędrychowski potrafili mu zapewnić serwis i z tego też się cieszę. Jeżeli mówimy takimi sloganami, to dla mnie szklanka do połowy pełna.
Który może być GKS pod względem celnych strzałów na mecz?
Czołówka ligi.
Piąty, bardzo wysoko. Czemu więc nie ma bramek?
16 na razie zdobytych bramek to wynik przyzwoity. Bardzo dużo czasu poświęcamy na analizę strzałów i to nie są uderzenia rozpaczy, a dobrze przygotowane pozycje do strzałów. Skoro dochodzimy do dobrych uderzeń, to znaczy, że gra daje powody by myśleć, że będziemy punktować.
Jest Pan przygotowany na ewentualny uraz Bartosza Nowaka?
Myślę, że nie ma co o tym mówić, wywoływać jakieś licho, bo po co mamy rozmawiać o takiej nieprzyjemnej sytuacji. Jest w bardzo dobrej formie i dla takich piłkarzy kibice przychodzą na stadiony. Myślmy, żeby zdobywał dla nas bramki. Zresztą, teraz w meczu z Motorem nie tylko on popisywał się w ataku.
Co z Alanem Czerwińskim i Adamem Zrelakiem?
Diagnozujemy jeszcze uraz Alana Czerwińskiego, który wciąż nie trenuje. Być może to nie będzie tak poważne, jak pierwotnie się wydawało. W pierwszej chwili myślałem, że to groźna kontuzja związana z naderwaniem albo nawet zerwaniem przywodziciela. Wydaje mi się, że tak źle nie będzie. Natomiast Adam oberwał przy czerwonej kartce, ból na pewno był duży. Zszedł, bo na tyle przewidywaliśmy go do gry.
Jak wygląda sprawa zdrowotna Dawida Kudły?
Problemy z achillesem i stawem skokowym, w meczu z Motorem nie było go jeszcze na ławce, mam nadzieję, że niedługo będzie gotowy.
A jak Pan oceni Strączka? Jak jego gra wpłynie na rywalizację w bramce?
Na pewno pozytywnie, jestem optymistycznie nastawiony do jego ostatnich występów. Zgodzę się, że w meczu z Lechem mógł zrobić więcej przy bramce. Jeżeli ktoś by mnie zapytał, czy jestem zadowolony, to moja odpowiedź brzmi: tak. Mam nadzieję, że Rafał będzie się budował kolejnymi występami w tej rundzie. To dobry bramkarz.

Przeczytaj również