Kulesza odpowiedział na głośne zarzuty. Może skierować sprawę do sądu

Ostatnio w mediach pojawił się głośny artykuł na temat Cezarego Kuleszy. W rozmowie z Przeglądem Sportowym Onet działacz zapowiedział, że może skierować sprawę na drogę sądową.
Portal Goniec.pl ujawnił kulisy działania PZPN-u w ostatnich latach. Autor zarzuca Cezaremu Kuleszy, że ten załatwia wiele spraw za pomocą wódki. Więcej na ten temat pisaliśmy TUTAJ.
Prezes PZPN nie odpowiedział na pytania, które przesłał mu autor artykułu. Teraz przyznał, dlaczego tego nie zrobił. Uważa, że pytania były mocno tendencyjne.
- Gwarantuję, że gdybym panu pokazał pytania, które otrzymałem od redakcji, to by się pan złapał za głowę. Dwadzieścia siedem pytań, prawie wszystkie zamknięte, które wymuszały odpowiedź "tak" lub "nie". W niemal każdym postawiona była wyraźna teza, która jednocześnie była zarzutem wobec mnie - powiedział Kulesza.
- Pytania w stylu: "Czy przestał pan okradać rodzinę?". Jednocześnie na zdecydowaną większość tych pomówień nie przedstawiono żadnego dowodu, czegoś konkretnego, do czego mógłbym się odnieść. Wszystko na podstawie "anonimowych źródeł" - dodał.
W rozmowie z Przeglądem Sportowym Onet prezes PZPN nie wyklucza wejścia na drogę sądową. Chce bronić swojego dobrego imienia, zarzucając autorowi kłamstwa i oszczerstwa.
- Rzekomo autor widział jakieś zdjęcia i nagrania. Nasuwa się pytanie, dlaczego nie przedstawiono tych zdjęć i nagrań? Odpowiedź jest prosta: takie materiały nie istnieją, ponieważ opisywane zdarzenia nigdy nie miały miejsca. Trudno jest udowodnić, że nie jest się wielbłądem - stwierdził.
- W tym tekście przedstawiono insynuacje dotyczące głównie alkoholu, który nigdy nie był ani metodą, ani problemem w pełnieniu mojej funkcji. Naprawdę nauczyłem się tolerować krytykę pod moim adresem, ale ostatnie oszczerstwa dotknęły nie tylko mnie, ale również moich bliskich. Jestem pewny swoich racji. W związku z tym poważnie rozważam obronę swojego dobrego imienia na drodze sądowej. Mam obecnie ważne zadania przed sobą, więc sprawę w całości przekazałem kancelarii prawnej, która analizuje sprawę - zakończył.