Kulesza zakpił z kibiców. Tak zareagował na pomysł zmiany cen biletów. Szok
Cezary Kulesza zajął jasne stanowisko w sprawie cen biletów na mecze reprezentacji Polski. Prezes PZPN dał do zrozumienia, że kibice nie mogą liczyć na wejściówki łagodniejsze dla portfela. Stwierdził, że jak ktoś chce, to i tak zapłaci.
Ostatni mecz reprezentacji Polski odbył się na Stadionie Śląskim. Nie był to frekwencyjny sukces. Spotkanie z Nową Zelandią śledziło z trybun nieco ponad 30 tysięcy osób, co było słabym wynikiem. Pisaliśmy już o tym TUTAJ.
Nie pomógł drugi garnitur, na który zdecydował się Jan Urban. Cały mecz odpoczywał między innymi Robert Lewandowski, co można było przewidzieć. Swoje zrobiły też ceny biletów - dość wysokie, jak na rangę, miejsce i czas rozgrywania spotkania.
Najtańsze wejściówki były do wzięcia za 100 złotych, ale to bilety III kategorii. Nieco lepsze miejsca kosztowały 120 złotych, natomiast najlepsze - ale też nie VIP-owskie - aż 190 złotych. Zasadne więc wydawało się pytanie o dostosowanie cen na przyszłość, które padło w Kanale Sportowym. PZPN nie zamierza jednak reagować w tej kwestii.
- Zawsze był taki mit, że Stadion Śląski przyciąga kibiców. Była chęć rozegrania tego meczu na tym stadionie i nie można było tego później zmienić, bo podaliśmy termin - zaczął Cezary Kulesza.
- Jeśli chodzi o grę na innych stadionach, to zobaczymy, z kim będziemy grać w Lidze Narodów. Stadiony były budowane z pieniędzy podatników w większości, więc chcemy zrobić ukłon, żeby pojechać też do innych miast. Ale poczekajmy - dodał.
- Co do cen biletów - warto popatrzeć na ceny biletów na inne imprezy, które się odbywają na Stadionie Narodowym. Są koncerty, na które bilety kosztują po 1000 złotych i nikt nie narzeka. Jak ktoś chce oglądać reprezentację Polski, to nie jest to duży wydatek. Są też bilety drugiej, trzeciej kategorii. Koszty idą w górę, bo my też ponosimy koszty - wypalił.
A więc: nie mamy pana tanich biletów i co nam pan zrobi?