Lech mógł zatrudnić gwiazdę Ekstraklasy. "Był oferowany"

26-latek trafił do "Pasów" w trakcie letniego okna transferowego z niemieckiego Darmstadt. Szybko okazało się, że był to znakomity ruch. Szwajcar w dziesięciu kolejkach strzelił sześć goli i zaliczył dwie asysty. Ma duży wkład w to, że Cracovia od początku rozgrywek umościła się w czołówce tabeli.

Stojilković latem mógł trafić do Ekstraklasy, ale niekoniecznie do Cracovii. Szwajcar był proponowany przez swoich agentów także do innych klubów. Potwierdził to prezes "Pasów" Mateusz Dróżdż.

- Te wszystkie nazwiska są w obrocie największych klubów w Polsce. Przecież Stojilković był oferowany też Lechowi, bo rozmawiałem z prezesem... - powiedział Dróżdż na kanale Tomasza Ćwiąkały.

- Nie wypowiadam się, dlaczego tam nie trafił. Chodzi o to, że jeśli skauting jest już wytworzony, a w Polsce jest on coraz lepszy, to obracamy się w gronie podobnych nazwisk - dodał prezes Cracovii.

Lech długo szukał napastnika, który mógłby się stać rywalem i następcą Mikaela Ishaka. Ostatecznie kupił Yannicka Agnero. Iworyjczyk jest powoli wprowadzany do drużyny. Nie strzelił jeszcze żadnego gola dla "Kolejorza".

Dróżdż zdradził, że jego klubowi zaproponowano Benjamina Mendy'ego, który ostatecznie zakotwiczył w Pogoni Szczecin. Cracovia nie była jednak zainteresowana usługami mistrza świata z 2018 roku.

- Po pierwsze - pewnie nie byłoby nas stać, po drugie - inaczej budujemy szatnię niż w oparciu o takich zawodników. Nie chcę wsadzać kija w mrowisko, bo pytałem o niego Kamila Glika i usłyszałem, że jeżeli będzie w formie, to będzie pożerał. My jednak wolimy budować na takich zawodnikach jak Hasić czy Stojilković, których jeszcze możemy sprzedać - wyjaśnił Dróżdż.