Legia straciła na nim sporo kasy. Nabrał ją na wypożyczeniu, kolejny klub też zrobił w konia
Zdołał rozwinąć skrzydła jedynie podczas gry na wypożyczeniach, a po transferach definitywnych kompletnie zawodził. Cafu nabrał w ten sposób Legię Warszawa, ale i Nottingham Forest. Wspomniane kluby straciły na nim w sumie 1,8 miliona euro.
W zimowym okienku transferowym sezonu 2017/18 Legia Warszawa przeprowadziła mocną ofensywę. Do drużyny dołączyło dziesięciu zawodników z zagranicznych klubów. Za trzech graczy zapłacono w sumie 1,5 miliona euro, czterej inni trafili na Łazienkowską za darmo, a dwaj ostatni zostali wypożyczeni z innych zespołów. Jednym z nich był Carlos "Cafu" Dias.
Portugalczyk przeniósł się do Warszawy z występującego w Ligue 1 FC Metz. Pierwotnie miał wyjechać z naszego kraju po zakończeniu kampanii 2018/19, natomiast jego przygoda nad Wisłą nieco się przedłużyła. Jak jednak wyglądały początki Cafu w Legii? Już na samym starcie zawodnik nazwał ją "największym klubem" w Polsce.
- Legia nie była dla mnie niewiadomą. Wiedziałem, że to największy klub w Polsce, pamiętam jej mecze ze Sportingiem Lizbona i Realem Madryt w Lidze Mistrzów. Kiedy Chris Philipps trafił do Warszawy, zadzwoniłem i chciałem dowiedzieć się wszystkiego. Zareklamował mi Legię jako miejsce, do którego warto przyjść - mówił Cafu w rozmowie z Przeglądem Sportowym.
Pierwsze tygodnie Portugalczyka w Legii były naprawdę obiecujące. W końcówce sezonu 2017/18 rozegrał osiem spotkań, w których zdobył trzy bramki i zaliczył dwie asysty. Dobrą dyspozycją zapracował na mocną pozycję w zespole. W kolejnych zmaganiach Cafu pełnił rolę podstawowego zawodnika "Wojskowych". W swoich poczynaniach był jednak nieco mniej skuteczny. Kampanię zakończył na 42 meczach, sześciu golach i trzech asystach.
Mimo spadku formy, Legia zdecydowała się wykupić Cafu po wypożyczeniu. Zapłaciła za niego FC Metz 800 tysięcy euro. Jego zakup szybko okazał się nietrafioną inwestycją. Na początku sezonu 2019/20 pomocnik rozegrał dziewięć spotkań. Zarząd "Wojskowych" zdecydował się natychmiastowo go sprzedać.
Po zaledwie siedmiu miesiącach od transferu definitywnego, pod koniec stycznia 2020 roku, Portugalczyk odszedł do Olympiakosu Pireus. Legia straciła na nim niemało pieniędzy, oddając do greckiego klubu za 400 tysięcy euro. Pomocnik opuścił Polskę i w dalszym ciągu zawodził.
W Grecji w przeciągu dwóch sezonów Cafu rozegrał tylko 14 meczów, w których zdobył dwie bramki i zaliczył asystę. Mimo tego, udało mu się sięgnąć po mistrzostwo kraju oraz puchar. Na początku października 2020 roku kompletnie nieoczekiwanie zgłosiło się po niego Nottingham Forest. Piłkarz został wypożyczony do Anglii, gdzie rozkwitł na nowo.
W debiutanckiej kampanii na Wyspach Portugalczyk zaliczył 33 występy. Wniebowzięci "The Reds" zdecydowali się na jego transfer definitywny za kwotę 1,4 miliona euro. O dziwo, spotkał ich ten sam los, co Legię - po finalizacji transakcji pomocnik przestał grać tak jak wcześniej.
W przeciągu roku Cafu wystąpił w 23 meczach. W ich trakcie zdobył tylko jedną bramkę i zaliczył trzy asysty. Ostatecznie wyczerpał także cierpliwość Nottingham Forest. Działacze oddali go do Rotherham grającego w Championship za darmo.
Portugalczyk rozegrał w barwach nowego klubu jeden solidny sezon. 34 spotkania, 1909 minut, dwie bramki i trzy asysty wyglądały nieźle jak na jego możliwości. Mimo przyzwoitej kampanii, pomocnik opuścił Wyspy i w sierpniu ubiegłego roku zasilił Kasimpasę. Występuje w Turcji do dziś, jednak jak sobie radzi? Nie zachwyca, ani nie zawodzi. Jest raczej uczciwym zmiennikiem. W obecnym sezonie dostał prawie 270 minut w sześciu meczach.
***
Tekst powstał w ramach cyklu "Polska Piłka", w którym wspominamy m.in. piłkarzy biegających niegdyś po polskich boiskach, pamiętne mecze przedstawicieli Ekstraklasy w Europie, a także nieco zapomniane już kluby z naszego kraju.