Mateusz Borek ocenił finał Ligi Mistrzów. "To dla niego podwójna satysfakcja"
Mateusz Borek w najnowszym felietonie dla "Przeglądu Sportowego" podsumował sobotni finał Ligi Mistrzów. Dziennikarz nie szczędził komplementów pod adresem piłkarzy Chelsea. Wyróżnił też trenera "The Blues".
Piłkarze Chelsea wygrali rozgrywki Ligi Mistrzów w sezonie 2020/21. W finałowym starciu pokonali Manchester City 1:0. Bramkę na wagę triumfu zdobył Kai Havertz.
Mateusz Borek na łamach "Przeglądu Sportowego" ocenił ten mecz. Dziennikarz przyznał, że pojedynek gigantów nie zawiódł jego oczekiwań.
- Statystyka strzałów celnych po obu stronach nie była imponująca, ale mecz i tak musiał się podobać. Finał nie był zachowawczy, był pełen pasji, widziałem tam ogień i dostałem dużo futbolowej satysfakcji - napisał.
Zdaniem Borek w ekipie "The Citizens" nie było lidera, który pociągnąłby zespół do walki. Z kolei w ekipie "The Blues" takich zawodników nie brakowało.
- W City zawiedli liderzy, to nie był ani mecz De Bruyne, ani Mahreza, natomiast Chelsea miała liderów w każdej formacji. Od Rüdigera i Azplicuety w obronie, przez Jorginho i niesamowitego Kante w pomocy do cudownego chłopca niemieckiego futbolu – Kaia Havertza - dodał.
Dziennikarz najwięcej komplementów skierował jednak w stronę Thomasa Tuchela. Opiekun "The Blues" znakomicie poukładał grę swojego zespołu i kolejny raz ograł Pepa Guardiolę.
- Za czasów pracy w Mainz Tuchel był wielkim fanem Hiszpana. Pokonanie starszego kolegi i mentora to dla niego podwójna satysfakcja - zaznaczył.
- Pamiętam czas, gdy Guardiola odchodził z Bayernu. Wówczas on sam w jednym z wywiadów namaścił Tuchela na swojego następcę, bo widział w nim ogromny potencjał. Nie mylił się - podsumował Borek.