Gikiewicz był o krok od głośnego transferu. Fortuna na stole

Rafał Gikiewicz mógł zmienić otoczenie w trakcie letniego okna transferowego. Usługami bramkarza Widzewa Łódź interesował się klub z Iranu. Na Bliskim Wschodzie mógł liczyć na potężne zarobki.
Ostatnie tygodnie nie są łatwe dla Rafała Gikiewicza. Mimo tego, że zaczynał sezon PKO BP Ekstraklasy jako pierwszy bramkarz, obecnie musi się zadowolić dopiero trzecim miejscem w hierarchii. Dużo wyższe notowania mają dwa nowe nabytki - Maciej Kikolski oraz Veljko Ilić.
Przy okazji rozmowy z Tomaszem Ćwiąkałą doświadczony golkiper przyznał, że latem nie narzekał na brak ofert. Jedną z opcji był Iran.
- Rozmawiałem z klubem Tractor w Iranie. Byłem bliski transferu do Iranu. To nie jest blisko, byłbym rok bez rodziny. Patrzyłem na ten klub tylko dlatego, że grają w Azjatyckiej Lidze Mistrzów - przyznał.
- Gdzieś pojawiła się ta informacja i zasypywali mnie emotkami na Instagramie. W jeden dzień zaatakowało mnie z trzy tysiące followersów. Moi znajomi, poważni biznesmeni, pytali, o co chodzi z tym Tractorem, bo bali się, że to jest jakiś wirus - dodał bramkarz Widzewa.
Transfer na Bliski Wschód zagwarantowałby mu potężne zarobki. W skali sezonu Gikiewicz mógłby zgarnąć co najmniej 600 tys. euro.
- Wyjechałbym. Determinowała mnie chęć spełnienia marzenia. Tam jest Al-Hilal czy Al-Ittihad. Teraz grają z nimi takie mecze. Mógłbym zagrać rok w takim klubie, zarobić kosmiczne pieniądze, których nikt w Polsce by ci nie zapłacił. To jest od 600 tys. euro w górę - przyznał.
Rafał Gikiewicz w przeszłości bronił barw Unionu Berlin, Eintrachtu Brunszwik, Freiburga czy Augsburga. Jego umowa wygasa w 2026 roku.