Media: Tak kadrowicze "odegrali się" na Lewandowskim. "Tamto zachowanie reprezentantów było ich protestem"
Klimat wokół reprezentacji Polski znów zatruwa afera premiowa, do której doszło przy okazji ostatniego mundialu. Ujawniono kolejne zdarzenie, do którego doszło w trakcie mistrzostw.
Przed mundialem gigantyczną premię za wyjście z grupy obiecał kadrowiczom Mateusz Morawiecki. Gdy media ujawniły temat, premier postanowił, że nie wypłaci pieniędzy. Sprawa skutecznie zatruła jednak atmosferę wokół reprezentacji.
W marcu medialną bombę zdetonował Łukasz Skorupski, który powiedział, ze w trakcie mistrzostw świata zawodnicy pokłócili się o pieniądze, a niektórzy kadrowicze przestali ze sobą rozmawiać. W wywiadzie dla Meczyki.pl i Eleven Sports jego słowa zdecydowanie skomentował Robert Lewandowski.
- Łukasz Skorupski skłamał w tym wywiadzie. Byliśmy bardzo zszokowani, o czym on powiedział, po co to zrobił i dlaczego. Od razu po tej rozmowie cała drużyna spotkała się z Łukaszem. Zadaliśmy mu pytanie: czy ktoś się kłócił? Czy czegoś nie wiemy? Łukasz powiedział, że źle został zrozumiany i nie użył takich słów. Tak nam to wytłumaczył - powiedział Lewandowski.
Wersja przedstawiona przez kapitana reprezentacji Polski nie przekonała wszystkich. Doniesienia o sporze wokół podziału niedoszłej premii potwierdził Łukasz Olkowicz z "Przeglądu Sportowego". Według niego pierwotnie najbardziej doświadczeni zawodnicy chcieli przyznać sobie po 3 mln zł. Rezerwowi mieli otrzymać 400 tysięcy zł.
Sytuacja wpłynęła na przebieg jednego z treningów kadry w Katarze. Piłkarze mieli na nim grać w siatkonogę.
- Czesław Michniewicz kazał stworzyć pary, a po krótkim zamieszaniu okazało się, że jako jedyny nikogo nie znalazł Lewandowski. Symboliczna scena i konsekwencja rozmów o dzieleniu kasy. Kulminacja. Dowód, co pieniądze mogą zrobić z grupą kolegów. Reprezentanci przynajmniej tak mogli się na nim odegrać - napisał Łukasz Olkowicz.
- Jeden z najlepszych napastników świata nie znalazł nikogo do gry na zwykłej, treningowej gierce, więc zszedł z boiska i usiadł z boku. Michniewicz starał się naprawić sytuację, ale początkowo nikt nie chciał zamienić się z Lewandowskim i ustąpić mu miejsca. Zgodził się dopiero jeden z młodszych, a "Lewy" mógł wrócić na boisko. Tamto zachowanie reprezentantów było ich protestem, ale swoje osiągnęli. Po tym treningu ustalono nowy podział, dzielący zrozumieli, że sprawa pieniędzy zaszła za daleko - napisał dziennikarz "PS".
Nowy sposób dzielenia pieniędzy miał zaproponować Lewandowski: 2 mln dla liderów, 1 mln dla rezerwowych. Sytuacja dość szybko wróciła do normy. Atmosfera w drużynie ucierpiała na jeden-dwa dni.