Media: Tym Nsame podpadł Feio. "Dla Portugalczyka była to zniewaga"
Jean-Pierre Nsame w zeszłym sezonie odgrywał marginalną rolę w Legii Warszawa. Teraz Przegląd Sportowy Onet ujawnia kulisy konfliktu piłkarza z Goncalo Feio.
Z przyjściem trzykrotnego króla strzelców ligi szwajcarskiej wiązano spore nadzieje przy Łazienkowskiej. Jak donosi Przegląd Sportowy Onet, Goncalo Feio zaaprobował transfer napastnika.
- Kameruńczyk po przyjściu miał być napastnikiem numer jeden. Dodatkowo była to okazja, bo Legię niewiele kosztował. Według naszych informacji Goncalo Feio brał udział w transferze, zatwierdził go. Dlatego późniejsze doniesienia, że nie pasuje do jego koncepcji gry, były sporym zaskoczeniem dla władz klubu - czytamy.
Problemy zaczęły się miesiąc po przybyciu piłkarza do Polski. Feio patrzył nieprzychylnie na zawodnika po tym, jak ten doznał urazu mięśniowego. Punktem zapalnym była jednak inna sytuacja.
- Po jednym z treningów, w szatni na forum drużyny, Nsame powiedział do trenera, że jego zdaniem "za dużo biegamy a za mało gramy w piłkę". Dla Portugalczyka była to zniewaga. Od tej pory – jak słyszymy od jednego z pracowników Legii – zaczął rozpowiadać, że Nsame jest toksyczny, miał nawet nazwać go "żmiją". Co ciekawe, podobną co Nsame uwagę na temat sposobu gry, kilka dni wcześniej wygłosił Bartosz Kapustka, ale pozostała bez konsekwencji - napisano.
W pewnym momencie Nsame został zesłany do rezerw. Jak się okazuje, sprawa także ma drugie dno. Powodem było spięcie z Rubenem Vinagre podczas meczu z Dynamem Mińsk w Lidze Konferencji. Feio obwinił za nie napastnika.
- Kameruńczyk miał pretensje do Portugalczyka, że ten nie podał mu piłki w dogodnej sytuacji. Panowie nie byli w stanie dojść do porozumienia i "złapali się" w tunelu. Ostatecznie obaj podali sobie ręce i się przeprosili. Rada drużyny zdecydowała, że obaj zapłacą symboliczną karę i sprawa zostanie w ten sposób zakończona. Innego zdania był Feio. Uznał, że Vinagre nie ponosi w tej sytuacji winy, że agresorem był "toksyczny" Kameruńczyk. Dlatego Nsame wylądował w rezerwach - podkreślono.
Piłkarza dość szybko przywrócono do pierwszej drużyny, bo domagał się tego dyrektor sportowy Legii, Jacek Zieliński. Feio miał być na to wściekły i z premedytacją ustawiać snajpera na lewej obronie podczas treningów.