Miał być gwiazdą Legii, przepadł po sezonie. Zwiedził aż 16 klubów
Działacze Legii Warszawa wiązali z jego transferem ogromne nadzieje. Tymczasem trafił na Łazienkowską, rozegrał jeden dobry sezon i... tyle. Starał się odbudować w innych klubach, jednak przez długi czas nie mógł znaleźć swego miejsca na ziemi. Skończyło się na tym, że łącznie reprezentował barwy aż 16 drużyn. Dziś Henrik Ojamaa nadal gra w piłkę.
W letnim okienku sezonu 2013/14 Legia Warszawa szalała na rynku transferowym. Stołeczni sięgnęli po wzmocnienia z Cypru czy Brazylii. Wówczas do klubu dołączyli m.in. Ondrej Duda czy Guilherme, którzy zapisali się na kartach historii Ekstraklasy złotymi zgłoskami. W tym samym czasie na Łazienkowską trafił także Henrik Ojamaa.
Estończyk przeniósł się do Polski po świetnej kampanii w barwach Motherwell. W jej trakcie rozegrał na szkockich boiskach 44 spotkania, w których zdobył cztery bramki i zaliczył aż 16 asyst. Działacze z Warszawy zapłacili za niego 360 tysięcy euro, czyli ponad 1,5 miliona złotych i wiązali z nim ogromne nadzieje.
Ojamaa zadebiutował w Legii 27 lipca 2013 roku w wygranym 3:0 meczu drugiej kolejki PKO BP Ekstraklasy z Pogonią Szczecin. Wszedł na boisko w 77. minucie, zmieniając Michała Żyrę i zachwycił. Po zaledwie kilku chwilach asystował przy bramce Wladimera Dwaliszwiliego. Jego premierowy występ był dobrym prognostykiem na przyszłość.
Piłkarz z miejsca stał się ważnym elementem układanki Jana Urbana. Grał wszystko od deski do deski. Ufał mu także Henning Berg, który zastąpił obecnego selekcjonera reprezentacji Polski na stanowisku pierwszego trenera zespołu. W debiutanckim sezonie Estończyk wystąpił w 44 spotkaniach, w których rozegrał prawie 2700 minut, zdobył dwie bramki i zaliczył osiem asyst. Razem z klubem sięgnął po mistrzostwo kraju.
Na początku kampanii 2014/2015 Ojamaa miał ogromnego pecha. Nabawił się kontuzji stopy, co jak się okazało, było początkiem jego końca w Legii. Po wyleczeniu urazu wystąpił w zaledwie jednym meczu i stracił miejsce w składzie. Przez kilka kolejnych kolejek znajdował się poza kadrą. Finalnie działacze zdecydowali się go pozbyć.
Estończyk trafił w letnim okienku sezonu 2014/2015 na kilkumiesięczne wypożyczenie do Motherwell. Po powrocie do Szkocji nie zachwycał tak, jak miało to miejsce wcześniej. Znacząco obniżył loty i w styczniu wrócił do Polski. Tym razem władze Legii wysłały go do norweskiego Sarpsborga, w barwach którego także grał przeciętnie. Piłkarz zawitał ponownie na Łazienkowską w sierpniu 2015 roku.
Po blisko miesiącu spędzonym w Polsce Ojamaa został sprzedany. Trafił za darmo do Swindon Town z trzeciej ligi angielskiej, w którym miał odbudować swoją formę. Jaki był tego efekt? Mierny. Estończyk nie był w stanie wrócić do dyspozycji z lat 2012-2014. Tułał się po europejskich klubach, wielokrotnie występując w ich rezerwach, przez prawie dwa miesiące był nawet bezrobotny, aż ponownie wylądował w naszym kraju.
W lipcu 2018 roku usługami piłkarza zainteresowała się Miedź Legnica. Beniaminek PKO BP Ekstraklasy poszukiwał doświadczonych zawodników i zgłosił się do chorwackiego HNK Gorica po byłego gracza Legii, ściągając go za darmo. Po przeprowadzce nad Wisłę Ojamaa odzyskał nieco starego blasku. Rozegrał w barwach "Miedzianki" niezły sezon. W jego trakcie zaliczył 39 występów, w których zdobył trzy bramki i zanotował siedem asyst. Zespół Estończyka nie zdołał jednak utrzymać się w elicie i spadł do niższej ligi.
Na początku kolejnej kampanii na pierwszoligowych boiskach Ojamaa zdołał utrzymać dobrą dyspozycję. W każdym spotkaniu wychodził na boisko w wyjściowym składzie. Z upływem czasu jego forma zaczęła jednak słabnąć. Pod koniec rundy jesiennej przestał być potrzebny Miedzi. Działacze oddali go za dziesięć tysięcy euro do Widzewa Łódź, w barwach którego ten występował przez około 11 miesięcy. Swoją grą nie zdołał do siebie przekonać ani władz klubu, ani kibiców.
Finalnie w styczniu 2021 roku Ojamaa wyjechał z Polski na stałe i zasilił szeregi ojczystej Flory Tallin. Po przenosinach przeżył swoisty renesans kariery. Został kluczowym zawodnikiem klubu - w pewnym momencie występował nawet z opaską kapitańską na ramieniu. Przez trzy sezony rozegrał 116 spotkań, w których zdobył 23 bramki i zaliczył 29 asyst. W tym czasie razem z zespołem dwukrotnie sięgnął po mistrzostwo kraju. Nic jednak nie trwa wiecznie. W lipcu 2024 roku piłkarz opuścił także Florę.
34-latek przeniósł się do ligowego rywala ekipy z Tallina - Paide, którego zawodnikiem jest do dziś. Estończyk wypracował sobie mocną pozycję w nowej drużynie. Został jej kapitanem i występuje w niemal każdym meczu. Do końca obecnego sezonu krajowej ekstraklasy pozostało pięć kolejek. Zespół byłego gracza Legii ma na swoim koncie 59 punktów i zajmuje czwarte miejsce w tabeli. Co ciekawe, w dalszym ciągu ma matematyczne szanse na mistrzostwo, lecz wydaje się to mało prawdopodobne - Flora będąca liderem wyprzedza go o dziesięć "oczek". Można więc stwierdzić, że Ojamaa żyje i ma się dobrze. Jego historia brzmi niczym scenariusz na mały filmowy dokument - od upadków po wzloty i grę w łącznie 16 klubach w seniorskiej karierze.
***
Tekst powstał w ramach cyklu "Polska Piłka", w którym wspominamy m.in. piłkarzy biegających niegdyś po polskich boiskach, pamiętne mecze przedstawicieli Ekstraklasy w Europie, a także nieco zapomniane już kluby z naszego kraju.