Opuścił Lecha po głośnej kłótni, potem był warty grubą kasę. Dziś gra... w ósmej lidze
Działacze Lecha Poznań wiązali z jego transferem ogromne nadzieje. Miał zostać liderem "Kolejorza" na długie lata. Na boisku wywiązywał się ze swoich zadań, lecz poza nim było znacznie gorzej. Ostatecznie pokłócił się z Piotrem Rutkowskim, wyjechał z Polski i mocno się rozwinął. Jednym z ojców jego sukcesu był Nenad Bjelica. Oto historia Emira Dilavera.
Emir Dilaver był zawodnikiem, którego od samego początku kariery interesowały trofea. Pierwsze sukcesy odnosił już na krajowym podwórku. W akademii Austrii Wiedeń sięgnął po dwa mistrzostwa kraju do lat 16 oraz tytuł do lat 19. Szybko się okazało, że jest to jedynie przedsmak jego możliwości. W 2011 roku trafił do pierwszej drużyny, w której barwach z każdym miesiącem radził sobie coraz lepiej.
Przełomowym czasem w przygodzie defensora był sezon 2012/2013. Stoper rozpoczął go jako podstawowy zawodnik pierwszego garnituru Austrii Wiedeń i razem z zespołem sięgnął po mistrzostwo kraju. Rozegrał w ojczyźnie jeszcze jedną pełną kampanię, w trakcie której zapracował na zagraniczny transfer.
Dilaver przeniósł się do Ferencvarosu, w którym spędził trzy lata. W tym czasie budował swoją pozycję w europejskiej piłce i zdobywał kolejne tytuły. Razem z nowym klubem zwyciężył trzy krajowe puchary, Puchar Ligi oraz mistrzostwo Węgier. W końcu przyszedł czas na rozstanie się z Madziarami i rozpoczęcie kariery w Polsce.
W letnim okienku sezonu 2017/2018 obrońca trafił na Bułgarską. Zasilił szeregi Lecha Poznań za darmo. Działacze wiązali z nim ogromne nadzieje i zaproponowali mu długi kontrakt. Austriak miał zostać liderem "Kolejorza". Początek jego przygody nad Wisłą jedynie to potwierdzał. Dilaver z miejsca stał się podstawowym zawodnikiem zespołu. Grał wszystko od deski do deski, będąc kluczowym elementem układanki Nenada Bjelicy.
Nieciekawie zrobiło się dopiero na koniec kampanii. Klub z Bułgarskiej wypadł z gry o mistrzostwo, a stoper stracił głowę. W 33. kolejce Górnik Zabrze pokonał "Kolejorza" 4:2. W finalnych minutach meczu Austriak powalił na murawę Marcina Urynowicza, a następnie wskoczył na jego klatkę piersiową. Arbiter pokazał mu żółtą kartkę, lecz zdaniem wielu Dilaver powinien wylecieć z boiska.
Po incydencie nie mógł już liczyć na wsparcie Bjelicy. Władze Lecha postanowiły zwolnić Chorwata na dwie kolejki przed końcem zmagań i tymczasowo powołać w jego miejsce Rafała Ulatowskiego. Austriak nie mógł się pogodzić z decyzją zarządu. Postanowił wówczas spotkać się z ówczesnym wiceprezesem Lecha, Piotrem Rutkowskim, i powiedzieć mu, co o tym myśli. Podczas rozmowy otwarcie krytykował go za pozbycie się chorwackiego trenera i niechęć do wykupienia regularnie zawodzącego Mario Situma.
Z uwagi na burzliwą atmosferę stoper nie widział swojej przyszłości przy Bułgarskiej. Zażądał rozwiązania kontraktu i w lipcu 2018 roku, po rozegraniu 37 meczów, wyjechał z Polski. Przeniósł się do Dinama Zagrzeb za 800 tysięcy euro, trafiając ponownie pod skrzydła Bjelicy. Po transferze do Chorwacji nie był pierwszoplanową postacią, lecz dostawał sporo minut i miał swój udział w sukcesach zespołu.
W Zagrzebiu Austriak zdołał się rozwinąć. W pewnym momencie niemiecki Transfermarkt wyceniał go na cztery miliony euro. Dla porównania jego wartość za czasów gry w Lechu wynosiła 700 tysięcy euro. Przez dwa sezony wystąpił w 66 spotkaniach, w których zdobył dwie bramki. W ich trakcie sięgnął po dwa mistrzostwa kraju. Wszystko, co dobre, kiedyś się jednak kończy.
W letnim okienku sezonu 2020/2021 defensor opuścił Dinamo. Dołączył do tureckiego Rizesporu za milion euro. Nad Bosforem rozegrał jedną niewyróżniającą się kampanię i wrócił do Chorwacji za darmo. Jego powtórna przygoda w Zagrzebiu należała już jednak do tych z kategorii bardzo słabych. Przez ponad 16 miesięcy zaliczył zaledwie 12 występów, w których rozegrał 750 minut. Mimo to, razem z drużyną wzniósł Superpuchar Chorwacji i kolejne mistrzostwo kraju.
W styczniu 2023 roku Dilaver definitywnie opuścił Dinamo. Trafił do ligowego rywala, HNK Rijeka. Przez półtora sezonu rozegrał 36 spotkań. Początkowo był podstawowym zawodnikiem, lecz wraz z upływem czasu jego rola w drużynie słabła. Finalnie w lipcu ubiegłego roku pozostał na lodzie. Po blisko siedmiu miesiącach bezrobocia znalazł nowy klub. Transfermarkt przekazał, że w lutym związał się Gaenserndorf Sued z austriackiej ligi 2. Klasse Marchfeld, która jest odpowiednikiem ósmego poziomu rozgrywkowego.
***
Tekst powstał w ramach cyklu "Polska Piłka", w którym wspominamy m.in. piłkarzy biegających niegdyś po polskich boiskach, pamiętne mecze przedstawicieli Ekstraklasy w Europie, a także nieco zapomniane już kluby z naszego kraju.