Ostatnia drużyna ligi postraszyła Liverpool. Wielka ulga na Anfield

Trwa zwycięska seria Liverpoolu. Mistrzowie Anglii tym razem ograli najsłabszy w lidze Wolverhampton Wanderers. Było 2:1.
Mecz poprzedziły wzruszenia. Piłkarze Liverpoolu zostali wyprowadzeni na murawę przez synów zmarłego latem Diogo Joty. Kibice obu drużyn oddali hołd Portugalczykowi.
Liverpool był zdecydowanym faworytem. Wolverhampton gra gorzej niż źle: w siedemnastu kolejkach tego sezonu zdobył tylko dwa punkty. Mimo tego mistrzowie Anglii długo nie mogli skruszyć jego obrony. Prowadzenie objęli dopiero w 41. minucie, gdy piłkę w bramce umieścił Ryan Gravenberch.
"The Reds" błyskawicznie poszli za ciosem. Chwilę później prowadzili już 2:0. Pierwszego gola w ich barwach strzelił Florian Wirtz.
Wydawało się, że Liverpool ma wszystko, by kontrolować mecz. Nerwowość w jego szeregach wprowadził gol Santiago Bueno z początku drugiej połowy.
Drużyna Arnego Slota stąpała po cienkim lodzie, ale zdołała dowieźć zwycięstwo do końcowego gwizdka. Holender mógł poczuć ulgę, bo to czwarta wygrana z rzędu jego drużyny. Wygląda na to, że kryzys, który niedawno trawił mistrzów Anglii, został zażegnany.
Liverpool po zwycięstwie przesunął się na czwarte miejsce w tabeli. Kolejny mecz rozegra w Nowy Rok. Jego rywalem będzie Leeds United.