Pogoń pisze historię! "Portowcy" po dogrywce pokonali Jagiellonię i są w finale Pucharu Polski! [WIDEO]

Pogoń pisze historię! "Portowcy" po dogrywce pokonali Jagiellonię i są w finale Pucharu Polski! [WIDEO]
Hubert Bertin / pressfocus
Pogoń Szczecin po raz czwarty w historii zagra w finale Pucharu Polski. "Portowcy" jeszcze nigdy nie sięgnęli po to trofeum, ale teraz mają na to wyjątkową szansę. W środowym półfinale po dogrywce pokonali 2:1 Jagiellonię Białystok. Bohaterem został Fredrik Ulvestad.
W Szczecinie od samego początku czuć było atmosferę piłkarskiego święta. Bilety w otwartej sprzedaży rozeszły się w zasadzie w kilkadziesiąt minut. Przed pierwszym gwizdkiem spotkania z Jagiellonią kibice zaprezentowali też efektowną kartoniadę. Jej świadkiem był między innymi Michał Probierz, który zasiadł na trybunach obok prezesa "Portowców", Jarosława Mroczka.
Dalsza część tekstu pod wideo
Pogoń od początku starała się przejąć inicjatywę. Jak można było się spodziewać, aktywny z lewej strony boiska był zwłaszcza kapitan gospodarzy, Kamil Grosicki. W 11. minucie to Jagiellonia była jednak o włos od wyjścia na prowadzenie. W polu karnym znalazł się Jesus Imaz. Hiszpan minął już nawet Valentina Cojocaru, ale jego strzał zablokował Linus Wahlqvist.
Akcje "Portowców" napędzał Rafał Kurzawa, po stronie gości aktywni byli Imaz i Marczuk. Po podaniu tego ostatniego nad bramką strzelał Romanczuk. W 27. minucie Grosicki minął Mateusza Skrzypczaka, który stracił równowagę w polu karnym. Błąd kolegi naprawił jednak dobrze ustawiony Romanczuk. Osiem minut później "Grosik" zmarnował kolejną okazję - tym razem posłał piłkę nad poprzeczką. Po chwili tuż obok słupka uderzał z kolei Przyborek. Jagiellonia odpowiedziała strzałem Marczuka, który trafił prosto w Cojocaru. Ostatecznie w pierwszej części spotkania nie doczekaliśmy się goli.
"Duma Pomorza" od początku drugiej części spotkania dążyła do otwarcia wyniku. Nad bramką uderzali Kurzawa oraz Grosicki. Koulouris przegrał z kolei pojedynek z bramkarzem, ale Grek i tak był na spalonym. W 54. minucie wydawało się, że Pogoń dopięła swego. Tym razem Koulouris był już skuteczniejszy, a kibice gospodarzy rozpoczęli świętowanie. Ich radość była jednak przedwczesna - analiza VAR wykazała spalonego.
Pięć minut później wszystko było już zgodnie z przepisami. Do Greka dogrywał z prawej strony Adrian Przyborek, a Kouloris raz jeszcze trafił do siatki. Tym razem kibice Pogoni poczekali ze świętowaniem aż do momentu, gdy Paweł Raczkowski nakazał wznowienie gry od środka boiska.
Po bramce mecz wyraźnie się otworzył. Jagiellonia dążyła do wyrównania, ale i Pogoń nie zamierzała zadowalać się jednobramkowym prowadzeniem. Znakomitej sytuacji na podwyższenie rezultatu nie wykorzystał Grosicki - jego strzał obronił Sławomir Abramowicz. Na bramkę "Portowców" uderzał z kolei wprowadzony po przerwie Jose Naranjo.
"Jaga" miała coraz mniej czasu, lecz w 79. minucie wykorzystała niepewność rywali w polu karnym. Mocny strzał oddał Bartłomiej Wdowik i walka o finał znów rozpoczęła się od nowa. Riposta Pogoni mogła być natychmiastowa - po znakomitym prostopadłym podaniu Kurzawy Wahlqvist obsłużył Grosickiego, ale ten ostatni nie był w stanie pokonać Abramowicza. Ostatecznie w Szczecinie konieczna była dogrywka.
Podobnie jak w ćwierćfinale z Lechem, Pogoń nie zamierzała czekać na rzuty karne. W 98. minucie Grosicki dośrodkował w pole karne z rzutu wolnego. Tam był natomiast Fredrik Ulvestad, który umieścił piłkę w siatce. Jagiellonia mogła odpowiedzieć jeszcze przed zmianą stron. Kristoffer Hansen nie wykorzystał jednak zamieszania w szeregach obronnych rywali i niezbyt pewnej interwencji Cojocaru.
Tym razem goście nie zdołali już wyrównać - mogli za to stracić trzeciego gola, gdyby nie zablokowano strzału Koulourisa. Ostatecznie Pogoń wygrała po dogrywce z Jagiellonią 2:1 i awansowała do finału Fortuna Pucharu Polski. Gdy ostatnio grała o to trofeum, przegrała mecz o tytuł właśnie z "Jagą". Środowy rewanż był więc dla "Portowców" wyjątkowo słodki. Teraz na PGE Narodowym zmierzą się z krakowską Wisłą. Dla obu drużyn sięgnięcie po trofeum byłoby absolutnie wyjątkowe.

Przeczytaj również