Prezes RB Lipsk odpowiedział na krytykę ws. meczu ze Spartakiem. "Ludzie nie będą mi mówić, co mam zrobić"

UEFA i FIFA podjęły wspólną decyzję o wykluczeniu rosyjskich drużyn z rozgrywek międzynarodowych. Kara ta spotkała nie tylko reprezentację "Sbornej", ale także Spartak Moskwa, który miał zmierzyć się z RB Lipsk w 1/8 finału Ligi Europy.

Nim organizacje podjęły wiążącą decyzję, Oliver Mintzlaff, prezes zarządu niemieckiego klubu, opowiadał się za tym, aby doszło do rozegrania spotkania.

- Sport powinien być neutralny, a konflikt rosyjsko-ukraiński nie powinien mieć wpływu na rozgrywki - ogłoszono.

Na RB Lipsk spadła wówczas fala krytyki. Teraz zarząd drużyny z Bundesligi ponownie naraził się opinii publicznej. RB Lipsk dostanie bowiem wolny los i do ćwierćfinału Ligi Europy awansuje bez konieczności rozgrywania spotkania. Niemcy nadal jednak otrzymają 1,8 mln euro za przejście do kolejnej rundy.

Media sugerowały, aby kwota ta została przeznaczona na ofiary agresji Rosji na Ukrainę. Taka propozycja spotkała się z alergiczną reakcją Mintzlaffa.

- Irytuje mnie ta dyskusja. Ci, co od nas oczekują, że przeznaczymy premie od UEFA na ofiary wojny, najpierw niech sami coś zrobią. Obcy ludzie nie będą mi mówić, co mamy zrobić z naszymi pieniędzmi. Powinni zacząć od siebie - wypalił prezes zarządu RB Lipsk po pucharowym spotkaniu Pucharu Niemiec z Hannoverem 96.

Jednocześnie Mintzlaff utrzymuje, że agresja Rosji na Ukrainę jest dla niego niezwykle trudnym doświadczeniem.

- Wszyscy jesteśmy głęboko zszokowani wydarzeniami, które dzieją się podczas wojny w Ukrainie. Spowodowało to u nas ogromne rozterki emocjonalne i było przedmiotem wielu dyskusji w drużynie - powiedział na wtorkowej konferencji prasowej.