Tak "Lewy" zareagował na ostatnią krytykę. Borek uchylił rąbka tajemnicy. "Spotkałem się z jego przyjacielem"

Robert Lewandowski i ludzie z jego otoczenia spotkali się w ostatnich dniach ze sporą krytyką. Jak zareagował na nią sam piłkarze? Na “Kanale Sportowym” mówił o tym Mateusz Borek.
Prawnicy Roberta Lewandowskiego rozsyłali ostatnio pisma do przedstawicieli mediów z wezwaniem do sprostowania nieprawdziwych informacji dotyczących napastnika reprezentacji Polski.
Zaczęło się od artykułu portalu “Wirtualne Media”, który sugerował, jakoby marka Oshee zrezygnowała ze współpracy z Lewandowskim. Niedługo później w tym samym serwisie pojawiło się sprostowanie i przeprosiny dla piłkarza.
W rzeczywistości kontrakt Lewandowskiego z marką Oshee wygasł i to zawodnik zdecydował się nie przedłużać umowy.
Wczoraj okazało się natomiast, że ludzie z otoczenia Lewandowskiego zareagowali także na… memy związane z kapitanem polskiej kadry. W efekcie sprostowanie zamieścił portal “kwejk.pl”.
- W odpowiedzi na pismo od prawnika p. Roberta chcielibyśmy sprostować niezgodną z prawdą informację zawartą w memach umieszczonych na naszym portalu odnośnie zerwania współpracy przez Oshee z panem Robertem Lewandowskim. Współpraca pana Roberta Lewandowskiego z Oshee wygasła i nie została przedłużona na skutek wyłącznej decyzji pana Roberta Lewandowskiego - można było przeczytać.
“Prostowanie memów” spotkało się z wieloma krytycznymi komentarzami względem Lewandowskiego i jego otoczenia.
- Zrobić z Roberta Lewandowskiego postać memiczną to jest wyczyn… Zawiślak i inni dali jednak radę. To nie ostatnie „sukcesy” jak sądzę - napisał Cezary Kucharski, były agent Lewandowskiego.
- Chciałbym zapytać, czy to prawda, że Lewandowski zrezygnował z Oshee, bo wolał pić wódkę z Olisadebe, ale nie zapytam, bo jego obóz może to wziąć na poważnie - napisał z kolei Krzysztof Stanowski.
Tego typu komentarzy było oczywiście zdecydowanie więcej. Jak na całe zamieszanie zareagował natomiast Lewandowski? Rąbka tajemnicy na “Kanale Sportowym” uchylił Mateusz Borek.
- Ja wczoraj się spotkałem z jednym z jego przyjaciół. Robert jest na Mazurach, na łódce, kompletnie nie sięga po telefon, nie wie co się dzieje w tej sprawie. Bo zapytałem o ten temat. W drugim zdaniu słyszałem, że po to Robert zatrudnia ludzi, którym ufa, żeby się tymi sprawami zajmowali - powiedział dziennikarz.