To dlatego Jerzy Brzęczek został zwolniony? Dziennikarz wskazał "kroplę, która przelała kielich"
Choć od zwolnienia Jerzego Brzęczka minęły ponad dwa miesiące, to decyzja Zbigniewa Bońka wciąż budzi spore emocje. Kolejne informacje ws. rozstania ze szkoleniowcem przekazał dziennikarz Piotr Żelazny.
W styczniu tego roku doszło do trzęsienia ziemi w piłkarskiej reprezentacji Polski. Z posadą selekcjonera pożegnał się Jerzy Brzęczek. Decyzja Zbigniewa Bońka była wręcz szokująca. Szkoleniowiec nawet po nieudanych meczach w Lidze Narodów dostał wsparcie od prezesa PZPN.
Lista zarzutów pod adresem Jerzego Brzęczka była długa. Brak pomysłu na grę w ofensywie, bojaźliwa postawa w starciu z mocniejszymi rywalami czy niewykorzystywanie potencjału Roberta Lewandowskiego i Piotra Zielińskiego - to tylko niektóre z uwag, które pojawiały się w mediach.
Według Piotra Żelaznego z magazynu "Kopalnia" o zwolnieniu selekcjonera przesądziło jednak coś zupełnie innego. Dziennikarz w programie "Sekcja Piłkarska" przedstawił swoje ustalenia.
- Kroplą, która przelała kielich, były nieporozumienia z Lewandowskim. Nie lubię tych słynnych ośmiu sekund Lewandowskiego, bo w wywiadzie z Jackiem Kurowskim padło dużo mocnych słów, a milczenie było akurat najmniej ciężkie. "Lewy" powiedział na przykład, że każdy trening musi mieć sens. Innymi słowy podważał sens treningów prowadzonych przez Brzęczka - przyznał dziennikarz.
- Drugim "przestępstwem" Brzęczka było to, że nie pojechał do Monachium i nie wyjaśnił sobie całej tej historii. Uznał, że te konferencje prasowe, na których zresztą były różne szpileczki, że one wystarczą - dodał.
- Zbigniew Boniek oczekiwał od Brzęczka, że ten pojedzie do Monachium i wyjaśni sprawę, ale usłyszał od selekcjonera, że nie zamierza jechać do Niemiec, a że konfliktu żadnego nie ma. A jaką pierwszą rzecz zrobił Paulo Sousa po nominacji na selekcjonera? Pojechał do Monachium do Roberta - zakończył.