"Miałem być niszczony". Afera w klubie Ekstraklasy, trener oskarża prezesa

Współpraca Janusza Niedźwiedzia ze Stalą Mielec zakończyła się w niezbyt przyjemnej atmosferze. Trener w rozmowie z Przeglądem Sportowym Onet zarzuca prezesowi klubu szantaż.
Niedawno Klimek ostro ocenił współpracę z Niedźwiedziem. Nie chciał jednak rozwijać tematu. Nazwał jedynie zatrudnienie szkoleniowca "kompletną pomyłką".
- Z perspektywy czasu mogę potwierdzić, że zatrudnienie trenera Niedźwiedzia było kompletną pomyłką w wielu aspektach i tu stawiam kropkę - powiedział Klimek w niedawnym wywiadzie.
Teraz w rozmowie z Przeglądem Sportowym Onet działaczowi ostro odpowiedział sam Niedźwiedź. Szkoleniowiec zarzucił prezesowi szantaż i wplątanie w całą sprawę jego siedmioletniego syna.
- Prezes Klimek po rozstaniu zapowiedział mojemu agentowi Piotrowi Tyszkiewiczowi, że będzie nas niszczył publicznie w świecie sportu. I to niestety realizuje, bo jego atak jest konsekwencją tych zapowiedzi - odpowiedział Niedźwiedź.
- Zawsze szanowałem decyzje drugiej strony, nawet te najtrudniejsze. Pracodawca ma prawo zwolnić i zatrudnić innego trenera. We wrześniu, gdy podpisywałem kontrakt w Mielcu, obie strony ustaliły, zapisały i zaakceptowały punkt na wypadek przedwczesnego rozstania. Niestety, kiedy przyszło do rozwiązania umowy i trzeba było zrealizować zapis, doszło do formy szantażu - stwierdził.
- Obniżenia o połowę należnego mi odszkodowania. Były naciski w stylu, że jeśli nie zgodzę się na warunki prezesa, to, cytuję: "Będę latał po sądach jak Ojrzyński i dostawał pieniądze w ratach". Że "może mi nie płacić przez trzy miesiące, a później mogę iść do sądu". Ktoś, kto rzeczywiście chce negocjować, nie zaczyna w ten sposób. Padły słowa, które nie nadają się do cytowania publicznie. Prezes Klimek przekazał mojemu agentowi w mało kulturalny sposób, że skorzysta z każdej okazji do szkalowania mnie w świecie piłki. Miałem być niszczony. Zresztą nie tylko ja, ale też mój agent. Tylko dlatego, że chcieliśmy działać zgodnie z tym, co zapisane w kontrakcie. Straszenie, szantaż, a na końcu wplątanie w to mojego siedmioletniego syna. Granica została przekroczona - zakończył.
Jednocześnie Niedźwiedź przyznał jednak, że Stal ostatecznie rozliczyła się z nim zgodnie z warunkami kontraktu. Mimo to ma żal do klubu o okoliczności rozstania.