Wszedł z buta do Ekstraklasy, sensacyjny mistrz był o krok. Niebywałe, gdzie potem wylądował

Wszedł z buta do Ekstraklasy, sensacyjny mistrz był o krok. Niebywałe, gdzie potem wylądował
ZOFIA SZUSTER / pressfocus
W debiucie w Polsce ustrzelił dublet i zaliczył asystę. Jego premierowy występ okazał się jednak złudny. W kolejnych spotkaniach nie było już tak dobrze. Finalnie wyjechał z Polski, zwiedził Rumunię, Meksyk, Stany Zjednoczone, Grecję, Chiny i Turcję, aż w końcu wrócił do ojczyzny, w której występował do 42. roku życia. Pamiętacie tego piłkarza?
Sezon 2005/06 w wykonaniu GKS-u Bełchatów należał do całkiem udanych. W debiutanckiej kampanii w Ekstraklasie zespół z miasta węgla brunatnego zajął dziewiąte miejsce. Władze miały natomiast apetyt na znacznie więcej.
Dalsza część tekstu pod wideo
GKS rozegrał świetną rundę jesienną w sezonie 2006/07. Po 15 kolejkach drużyna z Bełchatowa z 30 punktami była liderem ligowej tabeli. Działacze chcieli podtrzymać dobrą passę i przeprowadzili mocną ofensywę na rynku transferowym. W zimowym okienku do klubu dołączyło czterech nowych graczy. Wśród nich znalazł się Carlo Costly.
Transakcja z udziałem Honduranina była jedynym zagranicznym transferem GKS-u. Piłkarz trafił do Polski na kilkumiesięczne wypożyczenie z ojczystego Platense. Jego początki w drużynie wyglądały niezwykle obiecująco. Zadebiutował w wygranym 6:0 meczu 16. kolejki z Górnikiem Łęczna. Rozegrał w jego trakcie 45 minut, ustrzelił dublet i zaliczył asystę.
Po premierowym spotkaniu Costly mocno przygasł. Pozostawał nieskuteczny przez osiem kolejnych kolejek i kilkukrotnie znalazł się nawet poza kadrą. Odblokował się dopiero w ostatnich meczach sezonu. Łącznie w debiutanckiej kampanii na polskich boiskach zaliczył 11 występów, w których zdobył sześć bramek i zanotował asystę, a jego zespół został wicemistrzem Polski, przegrywając walkę o tytuł z Zagłębiem Lubin. W tym samym czasie Costly otrzymał debiutanckie powołanie do narodowej kadry. Finalnie po zwieńczeniu rozgrywek okres jego wypożyczenia w Polsce dobiegł końca.
Piłkarz wrócił do ojczyzny i spędził w niej nieco ponad cztery tygodnie. Po tym czasie działacze z Bełchatowa zdecydowali się go wykupić. Zapłacili za niego 500 tysięcy euro i wiązali z nim ogromne nadzieje. Honduranin niestety zawiódł. Po transferze definitywnym rozegrał mierny sezon - w 29 spotkaniach strzelił pięć goli i zaliczył dwie asysty. Kolejny, 2008/09, rozpoczął się dla niego równie przeciętnie - w rundzie jesienniej zanotował 12 występów, dwie bramki i asystę.
Działacze stracili cierpliwość do Costly’ego. W zimowym okienku 2009/10 wypożyczono go do… angielskiego Brimingham City. Trafił do klubu z Championship na pół roku za 500 tysięcy euro. Na Wyspach Brytyjskich jednak nie porwał. Zaliczył osiem bezbarwnych występów i wrócił do naszego kraju.
Honduranin rozegrał w barwach GKS-u rundę jesienną sezonu 2009/10. W jej trakcie często znajdował się poza kadrą. Finalnie zagrał w dziesięciu meczach, w których zdobył bramkę i zaliczył asystę. Ostatecznie opuścił Polskę, przenosząc się do rumuńskiego FC Vaslui za 500 tysięcy euro.
Po wyjeździe znad Wisły Costly prezentował nienadzwyczajną dyspozycję i grał mocno w kratkę. O dziwo, wzbudzał zainteresowanie innych klubów. Zdołał zwiedzić jeszcze kilka krajów. Po epizodzie w Rumunii występował w meksykańskim Atlasie Guadalajara czy Houston Dynamo z MLS. Niedługo później został bezrobotny i przez siedem miesięcy szukał nowego klubu.
Honduranin zasilił w końcu szeregi greckiego PAE Veria. Tam również nie zachwycał. Po niecałym roku przeniósł się za darmo do chińskiego GZ Zhicheng, w którym przez ponad pięć miesięcy nie rozegrał ani jednej minuty. Finalnie trafił do ojczystego Realu Espana i w dalszym ciągu prezentował się przeciętnie. Mimo to, razem z kadrą pojechał na mistrzostwa świata w 2014 roku. Po mundialu dołączył do tureckiego Gaziantepsporu. W jego barwach wystąpił w siedmiu meczach, w których rozegrał 67 minut. Finalnie w styczniu 2015 roku ponownie pozostał na lodzie.
Wiele wskazywało na to, że kariera snajpera jest nie do odratowania. Po dziewięciu miesiącach na bezrobociu zawodnikowi z nieba spadła jednak honduraska CD Olimpia. Piłkarz podpisał kontrakt z ojczystym klubem i zdołał się odbudować. Co prawda, nie był pierwszoplanową postacią swojego zespołu, lecz mógł liczyć na regularną grę, za co odpłacał się strzelaniem goli.
Costly spędził w Olimpii ponad trzy lata. Na szczególne wyróżnienie zasługuje sezon 2016/17. W jego trakcie snajper wystąpił w 40 spotkaniach i zdobył w nich 24 bramki oraz zaliczył asystę. Wówczas sięgnął po koronę króla strzelców drugiej części ligowych rozgrywek. Wszystko, co dobre, kiedyś się jednak kończy.
W styczniu 2019 roku Carlo opuścił Olimpię, lecz pozostał w ojczyźnie. Trafił do ligowego rywala, CD Marathon, a następnie przeniósł się do Platense. W 2022 roku zasilił szeregi Lone FC z niższego poziomu rozgrywkowego w Hondurasie. Jeszcze w ubiegłym sezonie, mając 42 lata, grał w barwach klubu. Z kolei ostatni występ w narodowej kadrze zanotował w 2017 roku. Jego statystyki w reprezentacji w dalszym ciągu robią wrażenie - 78 spotkań i 32 bramki. Obecnie Costly trzyma się z dala od boiska, skupiając się na innych sprawach. Mimo wszystko wciąż oficjalnie nie zakończył kariery.
***
Tekst powstał w ramach cyklu "Polska Piłka", w którym wspominamy m.in. piłkarzy biegających niegdyś po polskich boiskach, pamiętne mecze przedstawicieli Ekstraklasy w Europie, a także nieco zapomniane już kluby z naszego kraju.
Filip - Węglicki
Filip Węglicki27 Oct · 14:41
Źródło: własne

Przeczytaj również