Piłkarskie jaja. Oto największe absurdy tego roku w polskim futbolu. "Prawdziwy cyrk"

Piłkarskie jaja. Oto największe absurdy tego roku w polskim futbolu. "Prawdziwy cyrk"
YouTube
Podczas Świąt Wielkanocnych na wielu stołach zagoszczą tradycyjnie jajka, a my w naszym artykule też zajmiemy się jajami, tylko tymi piłkarskimi. Chociaż za nami ledwie nieco ponad trzy miesiące 2023 roku, w polskim futbolu już wydarzyło się tyle śmiesznych, absurdalnych, dziwnych, a czasami na pewien sposób żenujących rzeczy, że postanowiliśmy zebrać je w jednym miejscu.
Zdecydowanie jest o czym pisać. Uniwersum polskiej piłki nigdy nie śpi i praktycznie każdego dnia dostarcza nam do tego typu tekstów nowych materiałów. Oto i one.
Dalsza część tekstu pod wideo

0:2 z Czechami po 129 sekundach

Nie tak Fernando Santos wyobrażał sobie debiut w roli selekcjonera reprezentacji Polski. Biało-czerwoni zmagania w eliminacjach do EURO 2024 rozpoczęli od wyjazdowego meczu z Czechami i po nieco ponad dwóch minutach przegrywali już 0:2. Pierwszą bramkę stracili w 27. sekundzie. Drugą dosłownie chwilę później. Czy to najgorszy początek spotkania w historii polskiej kadry? Prawdopodobnie tak.

Górnik Zabrze i trenerzy

Górnik Zabrze przed meczem z Wisłą Płock poinformował oficjalnie, że przyszłość trenera Bartoscha Gaula zależy właśnie od spotkania z “Nafciarzami”. Szkoleniowiec grał więc o swoją posadę, jego zespół wygrał to starcie, a on… został zwolniony. Zastąpił go natomiast Jan Urban, który kilka miesięcy wcześniej dość sensacyjnie wyleciał z pracy, by drużynę mógł przejąć Gaul. I tak to się w tym Zabrzu kręci.

“Puchar Biedronki” Kamila Kosowskiego

Lech Poznań znakomicie radzi sobie w tym sezonie Ligi Konferencji UEFA. “Kolejorz” nie tylko wyszedł z grupy, ale pokonał też dwie kolejne przeszkody w fazie pucharowej i właśnie szykuje się do ćwierćfinałowej rywalizacji z Fiorentiną. To niewątpliwie duży sukces klubu z Bułgarskiej i całej polskiej piłki. Rezultaty Lecha mocno deprecjonuje jednak były piłkarz, Kamil Kosowski, który nazywa Ligę Konferencji… Pucharem Biedronki.
- Chciałbym, żeby Lech grał w Lidze Europy, a nie w Pucharze Biedronki. Tam gra siódma ekipa z Anglii i szósta czy siódma z Hiszpanii. Wydaje mi się, że jesteśmy krajem, który ma stadiony, ma budżety. Liga Europy to powinna być minimum - stwierdził w Kanale Sportowym.
Cóż… z jednej strony szkoda słów, z drugiej jednak warto było skomentować to szerzej, co uczyniliśmy TUTAJ.

Bijatyka i konferencja prasowa w Motorze Lublin

Najpierw trener Motoru Lublin, Goncalo Feio miał obrażać rzeczniczkę prasową klubu, potem rzucił “kuwetką na dokumenty” w prezesa Pawła Tomczyka, który wylądował w szpitalu, a następnie zobaczyliśmy kuriozalną konferencję prasową, na której ogłoszono jeszcze bardziej kuriozalne decyzje.
Agresor Feio otrzymał bowiem pełne wsparcie właściciela Motoru, Zbigniewa Jakubasa i pozostał na trenerskim stanowisku, z kolei prezes Tomczyk został zawieszony, na razie na trzy miesiące. Z funkcją rzeczniczki prasowej pożegnała się też obrażana Paulina Maciążek.
Konsekwencje poniosły więc jedynie ofiary i to na pewno nie są piłkarskie jaja. Ale śmieszyć mogła po części sama konferencja prasowa, bo momentami wyglądała wyjątkowo absurdalnie. Dowiedzieliśmy się m.in. o traktorze do czesania murawy, Pani Izuni czy Panu Wątróbce. Prawdziwe przedstawienie.

Lukas Podolski z czerwoną kartką na własnym turnieju charytatywnym

Lukas Podolski to niewątpliwie świetny piłkarz, który zrobił znakomitą karierę, a na jej finiszu postanowił pomóc ukochanemu Górnikowi Zabrze, za co oczywiście należą mu się wielkie brawa. “Poldi” ma jednak wyjątkowo gorącą głowę. Szybko, na murawie czy poza nią, można wyprowadzić go z równowagi, co często kończy się aferą.
Nie spodziewaliśmy się natomiast, że można otrzymać czerwoną kartkę w meczu podczas turnieju charytatywnego. I to organizowanego przez samego siebie. Podolski tak zirytował się po jednej z decyzji arbitra, że ruszył do niego, był zdecydowanie zbyt impulsywny i w efekcie został wyrzucony z boiska.

Small talk Cezarego Kuleszy

Nie jest wielką tajemnicą, że Cezary Kulesza nie należy do największych poliglotów. Prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej nie porozumiewa się w języku angielskim, a jako człowiek na tak eksponowanym stanowisku czasami musi w jakiś sposób dogadać się z przedstawicielami innych krajów. Wychodzi mu to… różnie. Nawet wówczas, jeśli ma do dyspozycji tłumacza. Z naszym ojczystym językiem też radzi sobie bowiem, delikatnie rzecz ujmując, średnio.
Przekonaliśmy się o tym przy okazji ostatniego meczu Polski z Albanią, gdy Kulesza rozmawiał z prezesem tamtejszej federacji piłkarskiej. Nagranie obiegło sieć i wywołało sporo komentarzy. Słowa Kuleszy tłumaczył Łukasz Wachowski, sekretarz generalny PZPN.
- Znamy się bardzo dobrze, bo już graliśmy ze sobą mecze. Oprócz tego, że gramy między sobą mecze, jesteśmy dobrymi przyjaciółmi. Wspieramy siebie. My wspieramy Albanię, wspieramy prezydenta. Co by się działo, to zawsze będziemy z nim sercem. Dzisiejszy mecz… grają piłkarze. My nie mamy na to wpływu. Jaki będzie wynik? - powiedział Kulesza, w pewnym momencie kładąc nawet dłoń na klatce piersiowej swojego gościa.

Stal Mielec i motywator Paris Platynov

Adam Majewski nie jest już trenerem Stali Mielec, ale zanim został zwolniony, zdążył zrobić jeszcze sporo szumu w mediach. Okazało się bowiem, że przed jednym z meczów puścił swoim piłkarzom nagranie z “motywacyjną” przemową popularnego YouTubera, Parisa Platynova. Ten, znany ze swojego poczucia humoru i dużej dawki “szyderki”, wygłosił kiedyś dość wulgarną przemowę motywacyjną.
Najwidoczniej jednak taki sposób pobudzenia piłkarzy nie pomógł, bo Stal pogrążyła się w kryzysie, a Majewski stracił pracę. Do tematu odniósł się potem w rozmowie z Meczyki.pl prezes Stali, Jacek Klimek.
- Znam Parisa z mediów, oczywiście. Chcę coś skorygować, nie będę wchodzić w kwestie sztabu, ale wiem, że ten materiał był użyty w szatni w zupełnie innym kontekście. Ta informacja, która wyszła z szatni jest przekręcona i zmieniona - stwierdził.
Tak czy siak, wyszło zabawnie. Paris Platynov na swoim Twitterze opisuje się dziś jako trener przygotowania mentalnego w Stali Mielec.

Pogoń i jej gry wewnętrzne

Wywiad szkoleniowca Pogoni Szczecin, Jensa Gustafssona z “Super Expressem” pewnie nie byłby medialnym hitem, ale kilka wypowiedzianych przez Szweda słów sprawiło, że pisało i mówiło się o nim całkiem sporo. Trener “Portowców” stwierdził bowiem, że jego zespół wśród polskich klubów rozegrał w tym sezonie najwięcej minut. Jak to możliwe, skoro Pogoń szybko odpadła z pucharów i od dawna skupia się jedynie na rywalizacji w Ekstraklasie?
- Myślę, że jeśli to podliczyć – jeśli interesują cię statystyki minut rozegranych przez piłkarzy Pogoni Szczecin, wliczając w to gry wewnętrznebędzie to większa liczba, niż w przypadku pozostałych zespołów w lidze - stwierdził.
Trzeba przyznać, oryginalne podejście do tematu. Ciekawe, czy Gustafsson wlicza też gole strzelone na treningach do statystyk swoich piłkarzy.

Wymarzony selekcjoner Engela

Na początku roku piłkarska Polska żyła jeszcze wyborem nowego selekcjonera naszej kadry. W mediach przewijały się kolejne nazwiska, eksperci podrzucali swoje typy i wyrażali różnorakie opinie. Raz bardziej, raz mniej logiczne. Niestety, do tej drugiej grupy wliczyć trzeba słowa byłego szkoleniowca biało-czerwonych, Jerzego Engela, który uparcie przekonywał, że selekcjonerem powinien zostać Polak. I ok, z samą opinią można się zgadzać lub nie. Kwestia gustu i preferencji. Ale już argumentacja pozostawiała wiele do życzenia.
- Żaden trener zagraniczny nie poprowadzi kadry w taki sposób, aby spokojnie wprowadzać do tego zespołu młodych piłkarzy. Probierz ma doświadczenie ligowe, jest w PZPN, jest na miejscu - stwierdził Engel.
Jest na miejscu. To faktycznie kluczowa sprawa w przypadku wyboru jednej z najważniejszych (najważniejszej?) osoby w polskiej piłce.

Podejrzane sparingi w Turcji

Polskie kluby zimą ochoczo uciekają na zgrupowania do Turcji, gdzie rozgrywają liczne sparingi. Niestety, takie spotkania bywają sędziowane wręcz tragicznie, co w wielu przypadkach budzi spore podejrzenia. W tym roku przekonały się o tym m.in. Wisła Kraków i Legia Warszawa.
Podczas meczu “Białej Gwiazdy” z Linz, jeszcze przy stanie 1:0 dla Wisły, masowo zaczęto stawiać zakłady na minimum cztery gole w spotkaniu. Jeszcze w trakcie gry zwrócił na to uwagę dziennikarz TVP Sport, Mateusz Miga. Bukmacherzy przyjęli na takie zdarzenie zakłady za ponad 40 tysięcy euro.
W drugiej połowie drużyna z Austrii strzeliła trzy gole, mecz zakończył się wynikiem 3:1, a jedna z bramek padła po absurdalnej decyzji o podyktowaniu rzutu karnego. Wiślacy rozważali nawet opuszczenie murawy, ale ostatecznie zostali na boisku do końca.
Podobne “cuda” działy się w meczu Legii Warszawa z azerskim Sabail FK. Tam też arbiter podyktował rzut karny za przewinienie, którego dopatrzył się chyba jedynie on sam.

Pracownik VAR pokazuje “eLkę”

Spore zamieszanie wywołały też obrazki sprzed meczu Legii Warszawa z Cracovią. Kamera pokazała wówczas wnętrze wozu VAR, gdzie zasiadali sędziowie i wspomagający ich pracownik techniczny. To właśnie on w pewnym momencie pokazał “eLkę” - znak charakterystyczny dla kibiców Legii. W internecie momentalnie zawrzało.
- Pracownik techniczny obecny w wozie podczas meczu Legia - Cracovia został odsunięty od obsługi VAR - poinformował niedługo po meczu dyrektor operacyjny Ekstraklasy, Marcin Stefański.
A sam “bohater” kontrowersyjnej sytuacji, na co dzień pracownik Live Parku, tłumaczył potem, że nie jest w żaden sposób związany z Legią, a pokazany przez niego znak to nie legijna “eLka” tylko symbol rock and rolla, który za bardzo mu nie wyszedł, bo miał uszkodzony palec.

Polski klub w ćwierćfinale europejskich pucharów

To poniekąd też piłkarskie jaja, choć takie w bardzo pozytywnym wydaniu. Przyzwyczailiśmy się raczej do tego, że nasze kluby szybko kończą swoją przygodę z europejskimi pucharami. Tymczasem mamy kwiecień, a Lech Poznań wciąż walczy w Lidze Konferencji UEFA. “Kolejorz” już osiągnął wynik historyczny, a ma chrapkę na więcej. Swoich przedstawicieli na tym etapie rozgrywek UEFA ma już tylko kilka krajów, głównie tych mocnych piłkarsko. No i my! Oby nasze kluby częściej sprawiały takie miłe niespodzianki.
***
Działo się przez te nieco ponad trzy miesiące, a żeby przybliżyć wszystkie warte uwagi historie, musielibyśmy chyba napisać książkę. Była jeszcze przecież pamiętna wymiana uprzejmości na linii Nicola Zalewski - Piotr Zieliński (TUTAJ), medialny konflikt Matty Cash vs Tomasz Hajto (TUTAJ) czy, przenosząc się na samą murawę, niesamowity kiks Michała Nalepy, który zamiast dobić piłkę do pustej bramki, uderzył… w swoje pośladki (TUTAJ).

Przeczytaj również