Piłkarz z ulicy, jakich miało już nie być. Hiszpania doczekała się dryblera z wielką przyszłością

Piłkarz z ulicy, jakich miało już nie być. Hiszpania doczekała się dryblera z wielką przyszłością
Cordon Press / PressFocus
Zaledwie 20-letni Bryan Gil był jednym z dwóch debiutantów w kadrze Luisa Enrique w pierwszym meczu reprezentacji Hiszpanii w eliminacjach mistrzostw świata. Oto historia chłopca, który musiał przejść wyjątkowo trudną drogę, aby dotrzeć na najwyższy, piłkarski poziom.
- Ma wszystko z gracza “ulicznego” - powiedział kilka dni temu na łamach dziennika “Marca” Jose Luis Mendilibar. - Zawsze chce mieć piłkę przy nodze. Wiesz, co jest w nim najlepsze? Zawsze dobrze przyjmuje piłkę i szuka miejsca, aby wejść w pojedynek. Kiedy je znajdzie, potrafi minąć przeciwnika z każdej strony. Jest odważny. Kiedy nie wyjdzie mu jedna akcja, prosi o piłkę ponownie, i znowu - dodał aktualny szkoleniowiec Eibaru, drużyny Gila, do której 20-latek jest wypożyczony z Sevilli.
Dalsza część tekstu pod wideo

“Kto jest ojcem?”

Bryan Gil urodził się na początku 2001 roku na przedmieściach Barcelony. Jako mały chłopiec przeprowadził się jednak z rodziną do nadmorskiej miejscowości o nazwie Barbate w Andaluzji. To tam, w lokalnym klubie na prowincji, wypatrzyli go skauci Sevilli. W akademii sześciokrotnego triumfatora rozgrywek Pucharu UEFA/Ligi Europy zaczął trenować w wieku niespełna 11 lat.
- Było listopadowe popołudnie, trening rozpoczynał się o 17:00 - opowiadał ze szczegółami “Marce” przebieg pierwszego treningu Gila w Sevilli trener Ernesto Chao. - W tamtej drużynie mieliśmy bardzo wysokiego i bardzo silnego chłopca. Nazywaliśmy go “Rosjaninem”, ponieważ przypominał z wyglądu Ivana Drago, tego z filmu pt. “Rocky IV”. Wołaliśmy na niego Ivan! Bryan wprawił go w rozpacz. Zaczął od robienia zwodów to w jednym, to w drugim kierunku. “El Ruso” patrzył w jedną stronę, on mijał go z drugiej… Teraz robi w sumie tak samo!
Kiedy rok później zespół do lat 12 Sevilli pojechał na zagraniczny turniej do Włoch, o niezwykłych umiejętnościach indywidualnych chłopca grającego w koszulce z numerem 10 na plecach przekonali się rówieśnicy z samego Juventusu. Gil “kręcił” nimi na boisku tak niemiłosiernie, że jeden z członków sztabu “Starej Damy” miał w końcu udać się na trybunę. “Kto jest ojcem numeru 10 Sevilli?” - pytał rodziców młodych zawodników.
Taty ani mamy Bryana nie było jednak wśród widzów, a w kolejnych latach Sevilla odpędzała również zakusy Barcelony czy Manchesteru City, mocno pragnących, by Gil zasilił szeregi ich akademii.

“Chodził głodny”

Ścieżka kariery pierwszego urodzonego w XXI wieku piłkarza, który strzelił gola na poziomie La Liga, wcale nie była jednak usłana różami. Wręcz przeciwnie. Młody Bryan zaznał prawdziwej biedy.
- Jego ojciec jest bardzo pracowitą osobą, która mocno odczuła jednak skutki poprzedniego kryzysu gospodarczego - przywoływał wspomniany wyżej Chao. - Pracował w branży budowlanej i został bez niczego, coś strasznego. Płaciliśmy mu za benzynę, aby mógł dowozić syna na treningi chociaż dwa razy w tygodniu jako, że Barbate i Sewillę dzieli prawie 180 kilometrów. Trzeci trening Bryan odbywał w swojej miejscowości, aż powiedzieliśmy mu, że musi przeprowadzić się do bursy.
Na tym problemy jednak się nie zakończyły.
- Bryan źle, ale naprawdę źle zniósł przeprowadzkę - kontynuował jego pierwszy trener w akademii Sevilli. - Chodził głodny i żył w wielkim niedostatku. Jego ojciec poprosił nas o pracę: hydraulika, ogrodnika, elektryka, kogo tylko było potrzeba w klubie. To wszystko odcisnęło piętno na Bryanie. Od dziecka wiedział, że życie nie jest bajką. Dlatego jest tak odpowiedzialny i pracowity. Dlatego jest tak bardzo wdzięczny klubowi.
Jak bardzo skromny ma pozostawać jeden z najnowszych reprezentantów Hiszpanii? Kiedy tylko Bryan Gil podpisał pierwszy, profesjonalny kontrakt, natychmiast sprowadził do Sewilli rodziców i młodszego brata. Mamie kupił też samochód, aby mogła zawozić nastoletniego jeszcze wtedy syna na treningi.

Inny od Silvy

Dlaczego Bryan Gil wyróżnia się aż tak bardzo na tle innych hiszpańskich piłkarzy? Gdyby system szkolenia młodych zawodników na Półwyspie Iberyjskim móc określić jedną frazą, byłoby nią zapewne: “podaj i wyjdź na pozycję”. Wychowanek Sevilli jest inny. On chce mieć piłkę cały czas przy nodze.
- Bryan, dzięki Bogu, różni się od pozostałych: wchodzi w pojedynek, zwodzi przeciwnika, mija go, wraca… - charakteryzował grę Gila Chao. - Jest odmienną kroplą w oceanie. Gra jeden na jeden stanowi złoto. On je ma.
Zanim, co wydaje się nieuchronne, 20-latek na dobre przebije się do pierwszego zespołu Sevilli, zbiera ligowe doświadczenie na wypożyczeniach. W drugiej połowie poprzedniego sezonu nie zdołał zapobiec spadkowi z hiszpańskiej ekstraklasy Leganes, w którego barwach zdążył jednak zdobyć bramkę w meczu przeciwko Realowi Madryt. W tym sezonie ma już na koncie trzy gole oraz dwie asysty w koszulce również walczącego o utrzymanie Eibar. Statystycznie, według danych portalu WhoScored.com jest zarówno najlepszym podającym (średnio 1,7 kluczowego podania na spotkanie), jak i oczywiście najlepiej dryblującym zawodnikiem w drużynie (ze średnią 2,6 wygranego pojedynku na mecz). W tej ostatniej kategorii Gil należy zresztą do najskuteczniejszych graczy w całej lidze. Wyprzedzają go jedynie Leo Messi, Javi Galan z Hueski i Nabil Fekir z Betisu.
- Jest lewonożny, ale potrafi również uderzyć piłkę i wykreować okazję podbramkową nogą prawą - zwrócił uwagę szkoleniowiec Eibar, Mendilibar, który jak nikt inny może porównać Gila do byłego reprezentanta Hiszpanii, Davida Silvy. Słynny pomocnik też spędził na początku kariery sezon na wypożyczeniu właśnie w Eibar. I także pracował z Mendillibarem.
- Ściągnęliśmy Davida na tę samą pozycję, lewoskrzydłowego - wspomina Mendilibar. - Już w drugim meczu przesunęliśmy go jednak do środka, gdzie spędził następnie całą karierę. Przypadek Bryana jest zupełnie inny. Nie ma już takich zawodników jak on.
Porównanie nasunęło się samo. Poza charakterystyką piłkarską, obaj panowie różnią się jednak także mentalnie. Silva zawsze odzywał się niewiele. Gil jest zarówno weselszy, jak i bardziej wrażliwy. Kiedy powiedziano mu o powołaniu do dorosłej reprezentacji Hiszpanii, polały się łzy.

Jak za dawnych lat

  • Bramkarz Brighton & Hove Albion, Robert Sanchez
  • Pedro Porro, prawy obrońca wypożyczony z Manchesteru City do lizbońskiego Sportingu
  • piekielnie uzdolniony Pedri z Barcelony
  • “magiczny” Bryan Gil
Oto pełna lista nowych graczy powołanych przez selekcjonera Luisa Enrique na pierwsze tegoroczne zgrupowanie reprezentacji Hiszpanii. Co ciekawe, aż trzech z nich pochodzi z małych miejscowości, a żaden nie zaczynał kariery w akademii dużego klubu. Dwaj ostatni od razu pojawili się na boisku w czwartkowym, nieoczekiwanie tylko zremisowanym spotkaniu z Grecją (1:1) w Grenadzie.
To historia Gila wydaje się jednak najbardziej niezwykła. Podczas gdy piłka uliczna miała ostatecznie wyginąć, a zwłaszcza w Hiszpanii mieli objawiać się już wyłącznie piłkarze przypominający stylem gry Davida Silvę, okazuje się, że nadal, przynajmniej raz na jakiś czas, w futbolu znajdzie się miejsce dla prawdziwego dryblera. Zupełnie jak przed laty.
Aż się łezka kręci.

Przeczytaj również